5

395 32 145
                                    

Pov.Quackity

Po tym wszystkim odepchnąłem go od siebie by móc się swobodnie ruszać.Chłopak chwilę stał w lekkim szoku ale zaczął się do mnie zbliżać co w tej chwili nie zabardzo mi odpowiadało.Poczułem jak ostrze czegoś małego wbija mi się lekko w rękę,jak się później okazało był to scyzoryk który nawet nie wiem kiedy Wilbur wyjął.Wyrwałem ostrze z ręki i uderzyłem bruneta w policzek na co ten zrobił grymas.Przybliżyłem się parę centymetrów do twarzy chłopaka i powiedziałem:

-Jednak jesteś takim samym dupkiem jakim byłeś wcześniej-Potem splunąłem mu pod nogi i szybkim krokiem wyszłem z mostu.Kątem oka widziałem że chłopak nadal stoi tam gdzie stał więc trochę przyspieszyłem mając wątpliwości do tego czy chłopak tam zostanie na długo.

Gdy już byłem w bezpiecznej odległości od mostu poszedłem w jakąś ciemniejszą uliczkę by zapalić.

Zwykła wąska ciemna uliczka prowadząca do innej części miasta w tym przypadku starówki.Znajdywało się w niej pare wejść do jakiś obskórnych barów i klubów a ściany były poodwieszane różnymi plakatami,ulotkami czy naklejkami.Nad głową były sznurki do prania,na niektórych były co dopiero wyprane ubrania co nie było dziwne zważając na godzinę i pogodę.Ustałem niedaleko wejścia do baru ,,Love poison" i wyjąłęm paczkę papierosów z kieszeni.

Zapaliłem pierwszy raz w tym dniu więc poczułem ukłucie w płucach,było ostrzejsze niż zawsze ale jakoś specialnie się tym nie przejąłem.

Stałem tak i paliłem rozmyślając o Wilburze i po cholere się przyplątał akurat do mnie i czemu w tym momencie kiedy moje życie zaczynało się układać.Naprawdę chodzi mu tylko o zemste?Zrobiłby to wszystko tylko po to by zniszczyć życie bo podobno prawie zabiłem mu brata?Może faktycznie Wilbur poprostu chciał sie odpłacić a ja zaregowałem trochę za ostro?

-Pft,głupie pierdolenie-Parsknąłem sam do siebie rozumiejąc jak idiotyczne były myśli które przeszły mi przez głowę.Ten Wilbur Soot który żyje na tym świecie zabiłby nawet noworodka na oczach matki tylko i wyłącznie z nudów.Ten Wilbur Soot który istnieje na tym świecie podpalił by kobietę tylko po to by zobaczyć jak cierpi.Ten Wilbur Soot który chodzi po tym świecie zamordowałby w męczarniach kochającego ojca na oczach całej jego rodziny a po wszystkim im też by podciął gardła tylko po to by siać rozpacz a sam mieć ubaw.

Ten Wilbur Soot którego  znam jest okrutnym potworem a nie człowiekiem.

-Mogę ognia?.-Usłyszałem ciepły ale donośny głos dochodzący z prawej strony.Zobaczyłem wysokiego chłopaka o spiętych w kitkę brudno blond włosach i jednym ciemno niebieskim a drugim jasno zielonym oku.Był ubrany w koszulę i czarne eleganckie spodnie a ciemno czerwony krawat trzymał w dłoni,wyglądał na zestresowanego lub zdesperowanego,ewentualnie to i to.

-Okay?-Odpaliłem zapalniczkę ale chłopak jeszcze mocniej ścisnął krawat w dłoni.Spojrzałem na niego lekko zdziwiony na co ten przełnął ślinę i wydukał:

-Czy..czy mogę wziąć na chwilę twoją zapalniczkę?-Spojrzał na mnie z małym promykiem nadzieji w oczach.Teraz dopiero zauważyłem że chłopak drżał.Myślałem że chłopak jest zwykłym złodziejem i jak mu dam zapalniczkę ucieknie na starówkę bo nawet jeśli pobiegłbym za nim zgubiłbym go gdzieś w murkach i uliczkach.Nie miałem wartościowej zapalniczki więc wzdechnąłem i podałem mu ją myśląc że pewnie już nigdy nie zobacze ani tego człowieka ani mojej zapalniczki więc poprostu się zaciągnąłem papierosem zamykając oczy,a jednak.

Gdy otworzyłem oczy zauważyłem tego samego elegancko ubranego mężczyznę co wcześniej który w ręku trzymał palącą się serwertke głęboko oddychając.

-Jesteś piromanem?-Spytałem marsząc brwi na co chłopak odwrócił wzrok od ognia i się lekko do mnie uśmiechnął

-Nie wiem..chyba,ogień mnie uspakaja i lubię na niego patrzeć ale nie jestem agresywny kiedy nie mogę go dostać-Westchnął po czym znowu skierował wzrok na ogień.

-Czyli nim jesteś,nie podpal tylko przypadkiem jakiegoś budynku-

-Czemu mam na to uważać?-

-Cóż,nie wyglądasz na osobę która byłaby w stanie w takiej sytuacji uciec-

-Bo mam tak wyglądać,im lepiej wyglądam tym mniej podejrzeń-Zaśmiałem się krótko wiedząc że chłopak po części miał rację.

-Jestem Alex,a ty?-

-Jestem Ranboo,witaj Alex-Znowu się ciepło uśmiechął po czym zgasił ogień i oddał mi zapalniczkę.Potem daliśmy sobie nawzajem kontakt do siebie i rozmawialiśmy o jakiś nieważnych tematach.

Z Ranboo gadało się bardzo dobrze aż do momentu w którym nie usłyszałem znajomego podekscytowanego tonu.

-Ranboo musisz stąd natychmiast iść-

-Słucham?-

-Szybko,on cie zabije jeśli stąd nie pójdziesz-

-Ale..-

-Szybko!-Chłopak kiwnął głową i odszedł w stronę najbliższego wyjścia z uliczki a chwilę później zniknął za rogiem.

Czekałem teraz na niego mając nadzieję że się mylę.

Zza rogu wyszedł Wilbur i kierował się do mnie szybkim krokiem jednak teraz..atmosfera była inna,bardziej gęsta,dziwna i przerażająca,aż przeszły mnie ciarki, to pewnie dlatego że tej atmosfery jeszcze nigdy nie czułem przy Wilburze i była mi obca.

Patrzyłem się na niego przyglądając mu się i myśląc czego w tym momencie mam sie spodziewać.

Ustał przedemną,utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy przez około 3 minuty próbując porozumieć się bez słów kiedy Wilbur złapał mnie za nadgarski (informacja:Quack się opierał o ścianę więc znowu mam efekt przyszpilenia) i pociągnął moje ręce do góry a swoje kolano włożył między moje nogi.Fakt dość dwuznaczna pozycja ale bardziej skupiałem się na twarzy bruneta która zaczeła mnie przerażać.

Błysk w oczach Wilbura zanikł już całkowicie a jego brązowe oczy pociemniały jeszcze bardziej,policzek miał jeszcze lekko czerwony a wszelakie szramy na twarzy sprawiały że wyglądał jeszcze straszniej.Przybliżył się do mnie bliżej i zaczął mówić

-Zrozumiałbym gdybyś mnie skarcił,zwyzywał lub nawet zabił..ale nikomu bym nie pozwolił by mnie uderzył w twarz-

-Więc co teraz?.-Powiedziałem trochę niepewnie nadal analizując atmosferę i twarz bruneta.Chłopak rozrzeszył lekko oczy i przybliżył się jeszcze bardziej

-Zapamiętam to,teraz cię ośmiesze przy innych ludziach a po śmierci Schlatta..-Urwał zdanie.

-A po śmierci Schlatta co?-

-A po śmierci Schlatta urządze ci prawdziwe piekło-Dokończył wpatrując się teraz we mnie z tym dziwnym uczuciem którego jeszcze nie umiałem rozszyfrować.

-Zrobiłeś mi je po śmierci siostry,i tak już cie zapamiętam na zawsze-

-Masz racje-Przybliżył się teraz najbardziej jak tylko mógł i kontynował

-Po śmierci Schlatta zrobie wszystko byś zdechł w jak największych męczarniach i torturach jakie znam-Dokończył jadowitym tonem i wtedy zrozumiałem co to za uczucie i atmosfera.

Wilbur był w cholerę zły ale na moje szczęście nie wściekły.

Nie chciałem by chłopak mnie ośmieszył w tej chwili a do tego przy innych ludziach więc zacząłęm szukać jakiegoś wyjścia chociaż dopóki Wilbur jest na mnie zły raczej nie wyjde z tej sytuacji bez szwanku.

Popatrzyłem mu w jego ciemne tęczówki i właśnie wtedy popełniłem kolejny błąd w moim życiu.

Pocałowałem go.

''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''

993 słowa

Heloł wam ludu oto rozdział po chyba ee..2 miesiąch

pozatym dziękuję za 240 wyświtleń pod książką <3

Mam nadzieję że mnie nikt nie pobije za ten rozdział..

Narka :D

Tak poprostu?|Quackbur [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz