4.

354 24 2
                                    

Nie usłyszałem odpowiedzi, wszedłem z zakupami do kuchni i jak się spodziewałem nie zrobił zakupów. Lodówka pozostawała pusta podobnie jak szafki. Korzystając z okazji wsadziłem pizze do piekarnika i udałem się na poszukiwania bachora.

Przeszukałem sypialnie i łazienkę bez rezultatów. Znalazłem go dopięto siedzącego w ciemnym salonie pod kocem z padem od mojej konsoli. Skubany dorwał się do moich gier.

- Tylko spróbuj ją popsuć! - warknąłem zaskakując go aż podskoczył.

- Kurwa nie strasz. - pisnął.

Dosiadłem się do niego z próbą zabrania mu pada. Czarnowłosy nie zamierzał się poddać i zdzielił mnie nim po twarzy. Odpuściłem i wziąłem drugiego lecz znacznie starszego. Próbowałem go podłączyć do konsoli.

- Spadaj, ja gram! - warknął wyrywając kabel od mojego pada.

- W twoich snach, albo gramy obaj albo tylko ja, wybieraj. - dałem mu dosyć oczywisty wybór. Mruknął i puścił kabel. Było to oczywiste posunięcie z jego strony.

Zaczęliśmy grać w strzelanie o zombie, trzebyło nie dać się ugryźć i dodatkowo zabić jak najwięcej potworów. Oczywiście wygrywałem miejąc na koncie po kilkunastu minutach prawie trzydziestkę przy czym on dochodził do ledwie dziesiątki. Po kolejnych minutach Kirishima został zjedzony, co oznaczało że wygrałem.

- I co głąbie!? -  roześmiałem się wrednie.

- Ej co tak śmierdzi? Coś się pali? - nie zwrócił na mnie uwagi i skupił się na zapachu który ja też czułem.

- O Boże pizza! - krzyknąłem i wbiegłem do kuchni jak poparzony słysząc za sobą tylko śmiech nastolatka.

Wyciągnąłem ją z piekarnika, była doszczętnie spalona. Przyszedł za mną  Eijiro.

- Czyli nici z kolacji? - zapytał prześmiewczo.

- To ty nie zrobiłeś zakupów! - zrzuciłem winę na niego.

- Zrobiłem, tylko wszysko zjadłem. - jeszcze bardziej się roześmiał.

- Dobra, spokój. Są jeszcze zupki chińskie, zagotuj wodę idę wyłączyć konsole.

Usiedliśmy przy stole jedząc zupki chińskie. Musiałem rozpocząć pewnie temat, który nie był łatwy.

- Bachorze? - rozpocząłem. Chłopak podniósł na mnie wzrok. - Nie możesz mieszać u mnie wiecznie.

- Nie wytrzymałbym z tobą. - syknął.

- Ja też dlatego jedziesz do mojej ciotki. Kobieta mieszka sama i od niedawna jest emerytką więc idealnie jej się nadasz do dotrzymania towarzystwa. - powiedziałem na jednym wdechu.

Chłopak przez chwilę milczał. Zmartwiło mnie to.

- A więc chcesz się mnie pozbyć? - zapytał. - Kiedy? I do kiedy?

- No oczywiście, bachorze. Podkoniec tygodnia i pewnie do osiągnięcia pełnoletniości, czyli jakieś pięć lat. - odpowiedziałem.

- Do moich dwudziestych pierwszych urodzin? - zdziwił się.

- Czekaj, ile ty masz lat? - zapytałem dla pewności.

- Po wakacjach szesnaście.

- Jesteś tylko cztery lata młodszy? Boże, wyglądasz na trzynascie lat. Tym lepiej dla ciebie spędzisz u tej staruchy tylko dwa lata.

W tym momencie rozmowa się urwała. Dokończyliśmy posiłek i się rozeszliśmy do innych pomieszczeń.

Reszta dnia minęła spokojnie, posprzątałem część mieszkania i położyłem się spać. W tym czasie Kirishima dalej grał na konsoli.

Kolejnego dnia miałem wolne, pracowałem co drugi dzień. W sumie w barze była nas czwórka pracowników. Byliśmy podzieleni na dwie grupy, ja i Mirio oraz pozostała dwójka. Co drugi dzień roboczy miałem zmianę nocną, nie lubiłem ich ale były lepiej płatne niż te dzienne.

- Kirishima! Wstawaj głąbie! - krzyknąłem z rana przed drzwiami mojej sypialni gdy przyszło mi do głowy aby wyciągnąć go z domu.

Nie odpowiadał więc wbiłem mu z buta do pokoju. Spał w najlepsze. Chwyciłem go za nogi i zacząłem ciągnąć na korytarz.

- Wstawaj... Głąbie... Debilu! - był w cholerę ciężki jak na dziecko miejące zaledwie metr siedemdziesiąt. Ja w porównaniu do niego miałem prawie metr osiemdziesiąt. - Wstawaj!

Obudził się dopiero gdy przywalił głową o próg.

- Zostaw mnie! - warknął. Spełniłem jego życzenie, puszczając go.

- Idziemy na zakupy, ubieraj się, bachorze. Mam dość że podjebujesz mi ciuchy! Dodatkowo jedziesz do mojej  ciotki więc musisz mieć jakieś rzeczy a ja łaskawie ci je kupię. - oznajmiłem i wepchnąłem go do łazienki z kilkoma ciuchami, oczywiście moimi oraz z kanapką. - Zjedz ubierając się, nie mam czasu.

Kilka minut później byliśmy pod centrum handlowym. Oczywiście dzieciak zasnął w samochodzie podczas jazdy więc musiałem go wywlec z niego siłą.

- Chodź szybciej. - poganiałem go bo wlukł się jak zmokła kura.

- Ale ja chce spać. - mruczał.

- Im szybciej skończeniu zakupy tym szybciej pójdziesz spać. - próbowałem go zmotywować jak matka dziecko.

- Dobra, dobra. Gdzie najpierw? - ogarnął się w końcu.

- Ubrania. - zacząłem ciągnąć go do jednego z najtańszych, ale pożądnych sklepów odzieżowych.

Kupiłem mu kilka koszulek, spodni i bluz. Następnie w innym sklepie dorwaliśmy na promocji skarpety, bokserki i inne wzdety. Na koniec został sklep spożywczy bo ktoś wczoraj nie zrobił zakupów.

- Co chcesz na obiad? - zapytałem przechadzając się z nim po regałach z żywnością.

- Ramen. - odpowiedział siedząc w wózku z zakupami który pchałem.

- Tylko to? - skinął głową. Jak chce, wziąłem kilka pączek ramenu a sobie kurczaka, ryż i kilka przypraw i warzyw.

Błagam, zostań /Kiribaku/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz