1.

804 38 4
                                    

Usłyszałem pisk, krótki krzyk, a następnie uderzenie. Właśnie na moich oczach zginęła młoda kobieta i to z mojej winy. Tylko i wyłącznie mojej. Czarnowłosa wysoka kobieta skończyła pod kołami samochodu przeze mnie, przez moją nieostrożność i rozkojarzenie a najbardziej przez brak doświadczenia. Pierwsza misja po uzyskaniu licencji bohaterskiej a ja na wstępie zabijam człowieka. Powinienem unikać tego wypadku albo chodzby ochronić kobietę własnym ciałem, ale zawahałem się, tak jebany Bakugo Katsuki. Najlepszy uczeń liceum UA z swojego rocznika stchóżył na widok samochodu. Nie wiedziałam co zrobić, zamarłem i stało się, popełniłem zbrodnie. Pewnie tak czy siak zostanie to nazwane "wypadkiem przy pracy" ale nigdy tego nie uznam za wypadek, była to moja wina. W chwili uderzenia ona spojrzała mi w oczy i wypowiedziała nieme zdanie którego nie byłem w stanie wyczytać nawet z ruchu ust.

Podeszłem do brunetki podnosząc jej ciało z ziemi. Nie żyła tak jak to czułem. To trudno wyjaśnić ale człowiek czuje gdy ktoś jest bliski śmierci lub nie żyje. To jest nie wytłumaczalne uczucie, nagle czujesz ciemno i pustkę patrząc na osobę. Wyniosłem ją w stronę chodnika i położyłem na pobliskiej ławce. Była dalej ciepła i różowa jakby żyła ale jej klata piersiowa nie unosiła się nawet o milimetr a serce nie pracowało.

Wróciłem na ulicę pomóc innym poszkodowanym między innymi kierowcy samochodu który potrącił brunetkę. Nie wyglądał na zmartwionego. Czyżby szok? Wybiegł z samochodu jak poparzony widząc mnie.

- Nic Panu nie jest? - zapytałem widząc posiniaczoną twarz mężczyzny. Nic nie odpowiedział i zaczął uciekać. Nie miałem czasu na zabawę w berka więc zignorowałem go i udałem się sprawdzić stan przechodniów który mogli zostać ranni. Wszędzie leży kawałki roztrzaskanego samochodu, prawdopodobieństwo zranienia kogoś było ogromne. W okolicy nikogo nie było. Wezwałem karetkę i usiadłem na krawężniku czekając. Nagle usłyszałem szloch, obróciłem się w stronę dźwięku i ujrzałem biegnącego w moim kierunku nastolatka. Nim się obejrzałem dostałem pieścią po twarzy. Zostawiła ona u mnie ranę na szczęce.

- Za co, gówniarzu? - warknąłem chwytając policzek.

- Ty to zrobiłeś?! Ty kurwo! Zabije cię! - krzyczał chłopak obrzucając mnie kolejnymi ciosami. Chwyciłem jego dłonie, unieruchamiając je. Nie broniłem się, broniłem go, nie obchodziło mnie gdyby zrobił mi krzywdę ale nie chce aby miał kłopoty przez pobicie bohatera. W końcu przestał się wyrywać i opadł z sił. Wpadł w moje ramiona i zaczą płakać.

- Co ty zrobiłeś?! - powtarzałem w swojej głowie od kilku minut. W tle słyszałem jedynie krzyki i cichy płacz nastolatka.

- Przepraszam... Nie zdołałem jej obronić to moja wina. - szepnąłem. Nagle czarnowłosy chłopak wyrwał się z mojego objęcia.

- Jesteś do dupy, co z ciebie za bohater żeby nie móc uratować jednej osoby! - krzyczał. - Nienawidzę cię! Powinieneś umrzeć zamiary mojej matki!

- To była twoja matka? - zapytałam spuszczając głowę. Zabiłem matkę, pogłębiało to jeszcze bardziej moje wyrzuty sumienia. Moi rodzice nie żyli od dwóch lat, zmarli przez nieuwagę bohatera. Byłem na niego wściekły, tylko po to aby zrobić to samo młodszemu nawet ode mnie wtedy dziecku. - Przepraszam, masz rację jestem do dupy.

Znowu w moim kierunku szła pięść ale ją zatrzymałem tuż przed moją twarzą. Gdy chłopak opadł z emocji usiadł obok mnie.

- Jak to się stało? - zapytał lekko się odsuwając.

- Goniłem przestępcę, mordercę. Zabił rodzinę z dziećmi i ją okradł. Przez nieuwagę prawie wpadłem pod samochód ale on na moje szczęście ale twojej mamy nieszczęście ostro skręcił i wjechał w twoją mamę. - wytłumaczyłem.

- Złapałeś tego zwyrola? Proszę, powiedz że jej śmierć nie poszła na marne. - zapytał patrząc na mnie z nadzieją w oczach.

Bolało mnie że musiałem zaprzeczyć. Najbliższa mu osoba zginęła na marne.

- Przykro mi...- szepnąłem. Było mi ciężko na sercu. Chłopiec się uśmiechnął mimo że widziałem jak napływają mu do oczu łzy.

Chwilę później przyjechała karetka zabierając martwą kobietę. Wytłumaczyłem im krótko okoliczności i obiecałem jak najszybciej się do nich zgłosić wypełnić kilka dokumentów.

Wróciłem do nastolatka.

- Jak masz na imię? - zapytałem.

- Kirishima Eijiro, a ty?

- Bakugo Katsuki. Eijiro masz się gdzie zatrzymać? Jakaś rodzina?

- Nie, nie mam. Czy... Ja skończę w sierocińcu? - spojrzał na mnie zeszklonymi oczami. Nie mógłem go zostawić, byłem mu coś winny.

- Chodz, w pobliżu mam samochód. Zostaniesz kilka dni u mnie a potem coś wymyślimy. - wstałem z zimnego krawężnika. Chłopak nie reagował. - No chodź, bo wilka dostaniesz.

Kirishima głośno westchną i powoli wstał. Zaczęliśmy iść do mojego auta, jedząc mieliśmy, przewidywalnie bo nie mieliśmy o czy rozmawiać chodzby że względu na różnice wieku.

Błagam, zostań /Kiribaku/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz