11.

316 28 3
                                    

- Ej Bakugo, wiem że jesteś zły, ale wyjdziemy gdzieś? - zapytał przez drzwi gdy siedziałem owinięty w kołdrę w pokoju już trzecią godzinę. - Proszę. - dodał na koniec.

Nie odpowiadałem, dalej mnie irytował i nie zamierzałem nigdziej iść, a zwłaszcza z nim.

- Dobra, wyjdę sam. Do zobaczenia Bakugo. - mruknął przez drzwi i usłyszałem oddalające się ciężkie kroki.

Wyszedłem z kryjówki dopiero gdy usłyszałem trzaśnięcie drzwi wejściowych. Podeszłam do drzwi w pokoju i nasłuchiwałem czy na pewno wyszedł z domu i nie próbuje mnie przechytrzyć. Po chwili przekręciłem zamek i wyszedłem ostrożnie z pomieszczenia. W mieszkaniu nikogo nie było. Z ulgą odetchnąłem i zwróciłem się do salonu. Skoczyłem na kanapę i rozpocząłem maraton seriali.

Po kilku odcinkach indyjskiej telenoweli zasnąłem na kanapie. Po chwili poczułem dotyk na ramionach się wybudziłem. Spojrzałem za siebie i ujrzałem znajomego mi dobrze czerwonowłosego olbrzyma. Momentalnie się spiąłem i zacząłem panikować. Czułem dyskomfort wynikający z jego dotyku.

- Dlaczego ty się mnie boisz? - powolnie pościł moje ramiona czując jak się spinają.

- Chyba śnisz, ciebie miałbym się bać?! Nie pochlebiaj sobie, jednym ruchem mógłbym cię powalić na ziemię a jednym wybuchem zabić. - prychbałem zaplatając ręce próbując ukryć jak bardzo drżały.

Okrążył kanapę i usiadł obok mnie. Instyktownie się odsunąłem od niego.

- No widzisz, boisz się mnie. - oznajmił z spokojem. Prychbałem. - Obaj wiemy że to prawda, lub jest inna opcja...

- Oczywiście że się ciebie nie boję.- syknąłem mu prosto w twarz.

- A więc lubisz mnie? - zbliżył się.

Serce mi stanęło i osłupiałem.

- Czyli jednak! - krzyknął radośnie. - Lubisz mnie! Nie, kochasz mnie! Kochasz!

W głowie odbijały mi się o ścianki czaszki jego słowa "Kochasz... Kochasz.... Kochasz!... Kochasz!... KOCHASZ!...KOCHASZ KOCHASZ KOCHASZ KOCHASZ"

Zacząłem złapać się za głowę, zatykać uszy i krzyczeć, sam nie wiem nawet co krzyczałem, zagłuszały to jego słowa. Nagle obudziłem się, tak naprawdę. Serce mi waliło a oddech był przyspieszony. Uświadomiłem sobie że to wszystko było snem. Że to się nie zdarzyło, nigdy. I nie zdarzy.

Spojrzałem na zegarek była prawie północ. Wstałem z kanapy i łapiąc za pilot wyłączyłem telewizor. Nie mogłem uwierzyć że mój chory umysł podsunął mi taki sen. Łapiąc się za bolącą skroń rzuciłem pilotem o ziemię i zacząłem wlec się chwiejnie do kuchni. Usiadłem przy stole z szklanką wody z rozpuszczonym przeciwbólowym lekiem. Oparłem twarz o blat i westchnąłem.

- Szaleństwo. - mruknąłem sam do siebie. - Kirishima! - nagle krzyknąłem nie mogąc wytrzymać bólu głowy. - Bachorze! Skocz po leki!

Odpowiedziała mu cisza, podniósł głowę ze stołu i spojrzał w stronę drzwi. W całym mieszkaniu pomijając kuchnie w której siedział panowała ciemność.

- Bachorze?! - warknął. - Nie ma go? - mruknął pod nosem. Spojrzał na zegarek na piekarniku. 00:23 - Co z nim?

Ruszył na korytarz. Ani śladu jego butów. Jeszcze nie wrócił, lub wyszedł. Chwycił telefon i zadzwonił na numer czerwonowłosego. Rozbrzmiał dzwonek w domu. - Nie wziął telefonu. - mruknął i znajdując telefon Eijiro włożył go do kieszeni.

Zwrócił się do sypialni gdzie rzucił się na łóżko. Leżąc i próbując zasnąć jego spokój przerwało wibrowanie a następnie znajomy dzwonek. Wyjął z kieszeni telefon Kiriego i bez namysłu nacisnął zielony guzik. W słuchać rozbrzmiał znajomy kobiecy głos.

- Ee pan jest ojcem? - pisnęła cicho, w tle było słychać głośną muzykę, krzyki i śpiewy.

- Z kim mówię? - zapytałem.

- Kelnerka z klubu nocnego "Turkusowy Smok", chłopak nachlał się w cztery dupy i podał ten numer jak zapytałam o ojca. Mógłbyś przyjechać, kimkolwiek jesteś? - wydawała się znudziona i zakłopotana. Ten dureń podał swój własny numer jako numer ojca, normalnie ręce opadają.

Rozłączyłem się i ruszyłem do drzwi nie zwarzając na nic.

Dotarłem samochodem pof lokal o którym mówiła kobieta. Przed wejście wypatrzyłem znajomą mi dobrze czerwoną czuprynę i awanturującą się do niego młoda niebieskowłosą dziewczynę. Westchnąłem głośno i ruszyłem mozolnym krokiem w ich stronę. Stanąłem za kobietą.

- Dobry wieczór - przywitałem się, spojrzałem na chłopaka przed nią. Był półprzytomny i chwilowo szczerzył się do mnie lub kelnerki jak głupi, zgaduje to drugie.

Dziewczyna momentalnie obróciła się w moją stronę na pięcie marszcząc brwi. Spodziewałem się pożądnego ochrzanu z jej strony, ale ona nagle po przyjrzeniu mi się złagodniała, a wręcz wybuchła ze szczęścia.

- Boże Bakugo Katsuki, zwany królem eksplozji! Nie mogę uwierzyć, że to naprawdę ty! Bo to ty, prawda?! - na chwilę znów spoważniała ale po moim przytaknieciu znów wróciła do pierwotnego stanu szczęścia i podekscytowania. Podskakiwała stojąc przed mną i mówiła z taką szybkością że nie szło jej zrozumieć. Krótko mówiąc przypominała odrobinę Deku. Irytująca, wkurzająca,  męcząca, uciążliwa. W jednym słowie "Deku".

Błagam, zostań /Kiribaku/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz