5

1.5K 40 2
                                    

Eleine

Nie przejęłam się tym, że on wyszedł. Jak teraz, tak sobie pomyślę, to go nie rozumiem. Jak można się wściec za to, że powiedziałam, że nie jestem jego? Dziwny mężczyzna. Ale przystojny - powiedział mój głos w głowie. Muszę się z nim zgodzić. On... A właściwie kto? Nawet się nie przedstawił. Mój narzeczony na niby, jest naprawdę przystojny. Z daleka widać, że jest wysoki i umięśniony. Na oko 190cm wzrostu. Brunet z czekoladowymi oczami. Równe białe zęby. Idealnie dopasowany garnitur. Widać, że jest jakimś biznesmenem. Który świetnie całuję - znowu głos. Muszę się z nim zgodzić. Pocałunek był wspaniały. Miał takie miękkie wargi, a jego smak to mięta i papierosy. Nie pale, nie lubię ich zapachu. Strasznie śmierdzą i niszczą organizm, to nie dla mnie. Dziwne, że taki przystojny mężczyzna pali, ale co ja, tak naprawdę wiem?

Nie stać mnie na nie. On pewny siebie mężczyzna z pieniędzmi ilością podchodzącą, pod kostki lodu w zamrażarce. Dobrze zbudowany, na pewno kogoś ma. Taki mężczyzna zawsze ma wielkie, a nawet ogromne powodzenie u kobiet, przy czym duże ego, które nie chce karmić. Zazdroszczę mu, ponieważ ma wszystko czego chce. Pieniędzy, powodzenie, pewność siebie, władze i niestety duże ego. Nie musi się martwić, czy zapłaci czynsz na czas, czy nie straci pracy i, czy nie wyląduje pod mostem.

Właśnie praca. Co z nią? Sam owy mężczyzna powiedział, że gdy będę udawać znajdzie mi pracę, ale jak mam udawać, gdy go przy mnie nie ma? Zmaterializuje się przy mnie, niczym wampir? A może jest, nie widzialny i teraz obserwuję me poczynania? Coraz więcej pytań posiadam w swej głowie, a coraz mniej odpowiedzi na nie mam.

Dlaczego mam udawać narzeczoną? Może on wie tego, czego ja nie wiem?

W powietrzu nadal unosił się zapach jego wody kolońskiej. Muszę przyznać, że bardzo piękny zapach posiadały te perfumy. Czuć bogactwo jego osoby. Na pewno były drogie.

Postanowiłam wstać z łóżka i podreptać do łazienki za potrzebą. Usiadłam najpierw na łóżku spuszczając nogi w dół, by stopy dotknęły zimnych kafelków, które były na podłodze. Powoli wstałam na równe nogi. Nie wiedziałam gdzie owa łazienka się znajduje, dlatego skierowałam się najpierw do drzwi w, których znikną brunet. Stawiałam krok po kroku, najpierw prawa noga później lewa. Tak dotarłam do drzwi.

Powoli wyciągnęłam rękę w stronę klamki, która była zwyczajna, taka metalowa przymocowana do białych szpitalnych drzwi. Gdy dotknęłam jej, poczułam zimny metal. Powoli, jakby od tego zależało me życie, spuściłam ją w dół ciągnąc drzwi w swoją stronę, wychylając przy tym delikatnie głowę, by rozejrzeć się po korytarzu. Był biały, z białymi wyglądającymi na bardzo niewygodne krzesła. Wszystko tutaj było białe. Mimo jasnego koloru, było czuć aurę śmierci i niepokoju. Na samą myśl, że w pokoju w którym się obecnie znajdowałam, wiele osób straciło życie, mój żołądek przekręcił się do góry nogami.

Dreptałam tak w z dłuż korytarza szukając łazienki. W końcu zobaczyłam drzwi, na których znajdował się trójkąt, oznaczający damską ubikacje. Podeszłam do nich i je otworzyłam, wchodząc przy tym do pomieszczenia. Zobaczyłam lustro stwierdziłam, że muszę się najpierw zobaczyć to co ujrzałam mnie przeraziło. Blada skóra, zapadnięte policzki, fioletowe wory pod oczami i popękane usta. Taki widok zastałam w lustrze. Gdybym siebie nie znała, przestraszyła bym się.

Luciano

Po telefonie do ojca zacząłem myśleć. Do dwóch miesięcy, muszę znaleźć żonę. Te zadanie dla jednych jest niewykonalne, a dla drugich bułka z masłem. Dla mnie jest ono pół na pół. Mogę się ożenić z pierwszą lepszą kobietą napotkaną na ulicy, z drugiej strony serce mówi ożeń się z Eleine. Ta piękna kobieta zawładnęła mym sercem i umysłem. Już udajemy narzeczeństwo może tak... Nie ona się nie zgodzi. A może jednak? W sumie warto spróbować. Najwyżej się nie zgodzi i ją do tego zmuszę... Nie bez zmuszania jej. A może to co ojciec zrobił z mamą. To też nie. Znienawidzi cie do końca życia. Racja, ale... Puttana! dlaczego to jest takie trudne.

Wychodziłem właśnie z gabinetu gdy spotkałem Clare. Rudą szmatę która za wszelką cenę, chce mnie poślubić, by tylko zdobyć pieniądze.

- No hej przystojniaku. Wiesz, masz tylko dwa miesiące do poślubienia kobiety by odziedziczyć mafię. Myślę, że ja będę dla ciebie najodpowiedniejsza. - Mówiąc to przybliżała się do mnie, by położyć swe ręce z bardzo długimi szponami, na moim bardzo dobrze wyrzeźbionym torsie.

- Sorry straccio, ale ja już mam narzeczoną. - Powiedziałem uśmiechając się na myśl, że to prawda.

Jej mina była bezcenna, smutek złość i nienawiść połączona z jej strasznie mocno nabotoksowaną twarzą. Była to bardzo śmieszna kombinacja.

Nie przejmując się nią, kierowałem się do drzwi wyjściowych. Schodząc schodami, usłyszałem szept służących.

- Pan Luciano ma tylko dwa miesiące na poślubienie kobiety. Ciekawe czy ma kogoś na oku. - powiedziała Ana jedna ze służących.

- Na pewno kogoś ma. Przez prawie tydzień chodził z głową w chmurach. Był bardzo nieobecny. Całymi dniami go w posiadłości nie było. Podobno swój czas spędzał w szpitalu! - Powiedziała druga służąca.

- W szpitalu? A co on tam robił?

- Nikt nie wie. Może jego kobieta tam była? Może pracuje w szpitalu? Albo coś jej się stało. Oby była cała i zdrowa.

Dalej nie słuchałem, poszedłem szybko do drzwi, by potem wejść do auta i jechać do szpitala.

Gdy byłem na miejscu, szybko zacząłem kierować się sali Eleine. Gdy wszedłem do sali, nikogo nie było. Zacząłem panikować. Co, jak ktoś z wrogów się o niej dowiedział i domyślił się, że to mój słaby punkt i postanowił ją porwać? Jak coś się jej stanie, nie przeżyje tego. Usłyszałem drobne kroki, które wchodzą przez drzwi. Szybko się odwróciłem w ich stronę i zobaczyłem Eleine całą i zdrową. Całe szczęście jej nic się nie stało.

- Gdzie ty kurwa byłaś?! Martwiłem się o ciebie, że coś Ci się stało! - Nie kontrolowałem się teraz. Całą złość wyleje na nią. Muszę się powstrzymać, inaczej będzie się mnie bała.

- To już wyjść do toalety nie mogę, bez twej wiedzy? Jak miałam się spytać o pozwolenie, gdy poszedłeś sobie, kiedy powiedziałam, że nie jestem twoja! - Ona teraz też krzyczała.

- Mi scusi - Powiedziałem to z kruchą w głosie. Pierwszy raz kogoś przeprosiłem nie licząc rodziny. - Ale teraz pojedziesz ze mną i będziesz odpoczywała pod opieką moich lekarzy w mojej posiadłości.

Mafia BossOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz