§ 16.

168 14 23
                                    

Wizyta u Brańskich przeciągnęła się do następnego dnia. Tata, jak nie on, dał się prawie upić panu Sławkowi i uległ pani Joasi, która kategorycznie zabroniła nam wracać do Warszawy po nocy. Co prawda jako amatorka wygodnego odpoczynku nie byłam zachwycona wizją spania na turystycznym materacu wciśniętym między stół a meblościankę, ale nie zamierzałam narzekać. Zwłaszcza kiedy przypominałam sobie, że Michał i Maciek nocowali w namiocie. W tym zestawieniu i tak miałam lepiej.

Nocy nie mogłam zaliczyć do udanych, gdyż śpiący na rozkładanej kanapie tata chrapał jak lokomotywa. Jakim cudem mama wytrzymywała z nim w jednym łóżku? Matko, jakie miałam szczęście, że Michała ta przypadłość oszczędziła, bo byłabym permanentnie niewyspana. Chociaż i tak czasami mnie budził, kiedy za bardzo się wiercił i przypadkowo kopał po nogach czy wbijał łokieć w żebra. To jednak mogłam wytrzymać w przeciwieństwie do chrapania.

Nad ranem tata przystopował nieco z tym swoim koncertem i miałam nadzieję, że uda mi się zdrzemnąć choć ze dwie godzinki, ale przed siódmą na parter zeszli Ana i Ksawery. Starali się zachowywać w miarę cicho, ale i tak się ocknęłam. Z tego, co się wczoraj dowiedziałam, Pestka miała umówione spotkanie z prokuratorem oskarżającym w sprawie, którą prowadziła. Niedzielny poranek to dość dziwna pora na załatwienie kwestii stricte zawodowych, ale mojej prawie-bratowej najwyraźniej to nie przeszkadzało. Tak samo jak Ksawciowi nie przeszkadzało, że jego ukochana wybierała się na spotkanie z facetem, który ją podrywał. I to w dodatku w obcisłych sportowych ciuchach, idealnie podkreślających jej kobiece kształty.

Nie, to nie ruszało mojego brata ani trochę. Natomiast fakt, że byłam w szczęśliwym związku już tak.

Po ostrej wymianie zdań w kawiarni nie mieliśmy okazji wrócić do tematu Michała. Nie ulegało jednak wątpliwości, że Ksawery nie miał zamiaru zmienić zdania. Za każdym razem, kiedy w rozmowie z innymi nawet mimochodem wspominałam o Okońskim, spinał się i posyłał mi surowe spojrzenie. Ignorowałam je, ale to przecież nie mogło trwać wiecznie. Poza tym nie chciałam wyjeżdżać bez osiągnięcia chociażby pozornego porozumienia między nami. Nie znosiłam pozostawiać niewyjaśnionych sporów. A już zwłaszcza z osobami, na których mi naprawdę zależało. Dlatego też miałam nadzieję, że uda nam się jeszcze porozmawiać przed moim powrotem do Warszawy.

Nie minęło pięć minut od wyjścia Any i Ksawerego, podczas których udało mi się przemknąć oczy, kiedy zapipczała moja komórka. Sięgnęłam po nią niechętnie, ale kiedy tylko dostrzegłam, że to wiadomość od Michała, od razu się ożywiłam. Przesłał mi zdjęcie śpiącego na brzuchu w rozkopanym śpiworze Maćka z dopiskiem: „Mam nadzieję, że chociaż ty miałaś lepszą noc. Młody tak się wiercił, że budziłem się chyba z siedem razy. Zdecydowanie wolę spać z tobą :D".

Uśmiechnęłam się jak głupia, a senność minęła jak ręką odjął. Szybko zaczęłam odpisywać.

„U mnie niestety nie lepiej, miałam wrażenie, jakbym spała w jednym pokoju z lokomotywą. Ha, skoro Maciek się tak wiercił, to teraz już wiesz, co ja przeżywam z tobą :P".

Wspominałam Michałowi, że za bardzo rzuca się po łóżku, ale on zbagatelizował problem, twierdząc, że do tej pory nikt się na to nie skarżył. Cóż, może jego dotychczasowe dziewczyny miały na tyle mocny sen, że nie czuły, kiedy nieświadomie wymierzał im kopniaki.

Nie łudziłam się już, że uda mi się zasnąć, więc przez następne pół godziny wymienialiśmy się wiadomościami. Mimo niewyspania ta korespondencja zdecydowanie dodała mi energii. Był to pierwszy poranek od trzech dni, który zaczęliśmy osobno. Najwyraźniej brakowało nam tego kontaktu.

Początkowo nie zakładałam, że będę nocować u Michała niemal codziennie, w końcu mieliśmy się nie spieszyć. Okazało się jednak, iż tak trudno się nam rozstać, że łatwiej tego po prostu nie robić. Tak naprawdę jedyny czas, jaki spędzaliśmy osobno, to ten, kiedy Michał był w pracy. Przez całą resztę dnia próbowaliśmy się sobą nasycić, co, jak widać, wciąż nie nastąpiło. I już nie mogłam się doczekać wieczora, który planowaliśmy znów spędzić wspólnie.

(Nie taka) Prosta sprawa (Pestka #2.5)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz