- Hej, może powinnaś dać mu szansę? - zaproponowałam Max. Szłyśmy razem przez korytarz podczas przerwy na lunch i rozmawiałyśmy o jej relacji z Lucasem - jej ex. Nie powiedziałam jej o wczorajszym wieczorze. Bałam się jak zareaguje.
- Myślisz? Ale Lucas jest totalnym idiotą! Ciągle tylko koszykówka i koszykówka. Świata po za nią nie widzi.
Doszłyśmy do stołówki i usiadłyśmy przy pierwszym lepszym stoliku.
- To mu to powiedz. Opowiedz mu o wszystkim, co cię w nim denerwuje. Jeśli naprawdę cię kocha postanowi się chodź w połowie zmienić. Tylko pamiętaj, że to działa w obie strony, skoro koszykówka jest dla niego ważna wspieraj go w tym. - poradziłam.
Max westchnęła i schowała głowę w dłonie. Zauważyłam za nią stolik przy, którym siedział Eddie z swoją ekipą. Spojrzał w moją stronę, a ja dyskretnie mu pomachałam. Uśmiechnął się do mnie, a ja do niego. Przestańcie, pomyślałam kiedy poczułam motylki w brzuchy, które latały jakby się tam paliło. Może się paliło? Chłopak powiedział coś do kolegów i wstał od stołu. Patrzyłam na niego pytającym wzrokiem kiedy zaczął się kierować się w moją stronę.
- Witaj, skarbie - odsunął krzesło od stołu i usiadł na nim okrakiem tak, że oparcie krzesła miał przed sobą. Max podniosła głowę do góry i z lekkim uśmiechem na twarzy spojrzała na mnie wyczekująco.
- Ehh... Tak, więc... Max to jest Eddie. Poznaliśmy się wczoraj, w sklepie - wytłumaczyłam zakłopotana, jednak Max chyba to nie wystarczyło. - No i później...
- Zaprosiłem ją do siebie, pokazała mi jak super gra na gitarze i spędziliśmy trochę czasu razem. - Eddie mi przerwał. Teraz to ja schowałam twarz w dłonie.
- Tak, tak to prawda - spojrzałam na chłopaka morderczym wzrokiem. - Myślę jednak Eddie, że powinieneś już... iść - uśmiechnęłam się do niego porozumiewawczo. - Koledzy za tobą tęsknią - wskazałam na grupkę chłopaków za nami.
- Cóż, chyba moja droga masz rację - wstał. - A bym był zapomniał - odwrócił się jeszcze raz w moją stronę. Wziął moją dłoń i włożył do niej karteczkę. - Otwórz kiedy będziesz chciała - mrugnął do mnie i odszedł. Osłupiała patrzyłam to na karteczkę to na chłopaka, który odchodził.
- Obiecuję, że mogę to wytłumaczyć - zwróciłam się do Max.
- Nie ma sensu, tylko pogorszysz sprawę - zaśmiała się.
Oparłam czoło o stół. Moje myśli krążyły wokół tego, co się przed sekundą wydarzyło. To było urocze, ale z drugiej strony przerażające. Znamy się dopiero dwa dni, a on już mówi do mnie skarbie i daje mi tajemnicze liściki!
- Myślę, że powinnyśmy to uczcić - rzuciła Max.
- Uczcić co?
- To, że kogoś sobie znalazłaś!
- Ale ja nikogo nie znalazłam! - krzyknęłam troszkę za głośno i parę osób ze stołówki odwróciło głowy w naszą stronę z zainteresowaniem. - Proszę, Max odpuść sobie - jęknęłam.
- Pójdźmy do galerii na zakupy - zaproponowała. Popatrzyłam na nią z skwaszoną miną.
- No nie wiem, nie lubię zakupów.
- To na lody. Znam świetną lodziarnię. - rzuciła kolejnym pomysłem. Całkiem niezłym pomysłem.
- Dobrze. Lody mogą być - uśmiechnęłam się. Kiedy skończyłyśmy jeść nasze posiłki wróciłyśmy na lekcje.
***
O 16.00 samochód podjechał pod moje drzwi. Na korytarzu poprawiłam się jeszcze w lustrze i wyszłam. Nagle tylnie drzwi samochodu otworzyły się i wysiadła z nich Max.