Leżałam na ławce na boisku szkolnym i rozmawiałam z siedzącą obok Max. Zaczął się listopad, ale dzisiejszy dzień był na tyle ciepły, że usiadłyśmy podczas przerwy na luch na dworze.
Z Eddiem już mi przeszło, jak go widzę żołądek nie podskakuje do gardła, a ręce przestają się pocić. Przestałam o nim myśleć i po części zapomniałam o tym, że już kiedyś razem gadaliśmy.
Niestety nie wszyscy zapomnieli o nim tak jak ja.
- Jeśli boisz się do niego zagadać zrób coś, co może cię do nie przybliżyć chociaż trochę. - zaczęła Max. Dziewczyna miała obsesje na moim i jego punkcie i za każdym razem, gdy się z nią spotykałam nawijała o tym jaką to byśmy super parą nie byli. Nie jesteśmy już nawet znajomymi, a co dopiero parą.
- Ugh Max, ty cały czas o tym samym? - jęknęłam i usiadłam. - Już mi przeszło, więc nie nawracaj mnie znowu, proszę. Jakoś muzyka nas nie przybliżyła, więc nie wiem, co innego. - odkąd pokłóciłam się z chłopakiem nie pojawiłam się na żadnej próbie ,,Corroded Coffin" - tak nazywał się ten zespół Eddie'go.
- Pomyśl, co Eddie lubi? - siedziałam przez minutę rozmyślając nad odpowiedzią. Nagle zuważłam Max, która do kogoś machała. To byli Mike i Dustin z równoległej klasy. Również im pomachałam kiedy nagle mnie oświeciło.
- Jezu Max jesteś genialna! - wykrzyknęłam i pobiegłam w stronę chłopaków.
- Dustin! Mike! Mam do was pytanie - zdyszana oparłam dłonie o kolana.
- Co się stało? - zapytał Dustin.
- Chodzi o ,,Hellfire Club". Mogłabym dołączyć? - nie owijałam w bawełnę.
- Ty? - Dustin nie dowierzał. - Dlaczego chcesz dołączyć?
- Cóż, stwierdziłam, że D&D to ciekawa gra, a po szkole nic nie robię, więc mogłabym przychodzić na spotkania. - skłamałam.
- Wiesz to wszystko zależy od Eddie'go Munsona. Możemy się go teoretycznie zapytać czy cię przyjmie - odpowiedział Mike.
- Nie! Znaczy... Przyjmie, przyjmie ja i on to dobrzy znajomi - znowu skłamałam.
- Ty i Munson? - zapytał Dustin i chłopacy spojrzeli po sobie.
Pokiwałam głową.
Dustin wyciągnął z plecaka tą samą koszulkę, którą miał na sobie i mi ją podał.
- Musisz ją ubierać na każde spotkanie. - popatrzyłam z odrazą na koszulkę. Zazwyczaj nie byłam wybredna, ale mogli się bardziej postarać. Szybko jednak zmieniłam swój wyraz twarzy na ekscytacje i wróciłam do Max.
- Dobre zagranie, chociaż z drugiej strony... Nie wiem, czy nie będziesz żałować - stwierdziła Max.
- Możliwe - przytaknęłam.
***
Od trzydziestu minut chłopacy próbowali mi wytłumaczyć zasady gry.
- Jeśli chcesz go pokonać musisz wyrzucić sześć, a nie siedem Katia! - Dustin krzyczał na mnie kiedy znowu się pomyliłam. - Zaraz przyjdzie reszta, a ty nie umiesz nic!
- Dobrze przepraszam, już się skupiam - powiedziałam i spróbowaliśmy od początku.
I faktycznie, kiedy bardziej się skupiłam się na grze wychodziło mi ona znacznie lepiej niż na początku.
Grało nam się bardzo dobrze dopóki nie przyszła reszta. Najpierwsza oczywiście wszedł Eddie, a później reszta zespołu. Kiedy mnie zobaczyli wszyscy stanęli jak wryci.
- Co ona tu robi? - zapytał Dustina Eddie wskazując na mnie palcem.
Dustin popatrzył na mnie błagając o pomoc.
- Cóż... Pomyślałam, że fajnie będzie dołączyć do jakiegoś klubu, bo nie mam żadnych zajęć po lekcjach, a D&D to ciekawa gra, więc pomyślałam, że czemu nie? - wytłumaczyłam się kłamiąc. Ostatnio kłamanie dobrze mi idzie. Za dobrze.
Eddie popatrzył na mnie podejrzliwie i usiadł na swoim TRONIE. Spojrzałam na niego z lekką odrazą na twarzy.
- Przykro mi ale nie. Nie dołączysz do Hellfire. - oparł łokcie o stół i splótł dłonie.
- Co, dlaczego?! - wykrzyknęłam.
- Bo to nie jest gra dla dziewczynek.
Podniosłam brwi do góry i odwróciłam od niego wzrok. Kurwa, co odpowiedzieć.
- Ale Eddie. Ona jest serio bardzo dobra w tą grę. - powiedział Dustin, a Mike pokiwał głową. Eddie patrzył to na mnie, to na chłopaków. Na końcu spojrzał, na kolegów z zespołu, a oni wzruszyli ramionami.
- Dwadzieścia minut, nie więcej - rzekł Eddie i zaczęliśmy grę.
Wszystkim grało się bardzo dobrze. Wszyscy się śmiali i rozmawiali. No może oprócz Eddie'go. Na jego twarzy wciąż malowało się oburzenie i złość, jednak raz po raz widziałam jak stara się ukryć swój uśmiech.
Przez większość czasu wygrywaliśmy, a nawet jak coś nam nie wyszło później to naprawialiśmy. Czas mijał bardzo szybko, aż w końcu Eddie powiedział:
- Twój czas się już skończył, Katia - chłopak zwrócił się do mnie.
- Skończy się kiedy powiem, że się skończy. - zwróciłam się do niego. Bawiłam się świetnie pierwszy raz od wielu tygodni i jakiś typ, który myśli, że siedząc na plastikowym tronie może wszystko mi tego nie zabierze. Popatrzyłam na innych wyczekująco jednak ich nagle bardzo zainteresował stół, na którym graliśmy i wlepili w niego wzrok.
- Przepraszam, możecie nas na chwilę zostawić? - mruknął Eddie. Wszyscy zerwali się z krzeseł jak porażeni piorunem i wyszli na korytarz. Spojrzałam wymownie na chłopaka.
- O co ci chodzi? - zapytał Ed. - Nie uwierzę w twoją bajeczkę o wolnym czasie po lekcjach i wielbienia tej gry. - wskazał głową na planszę. Westchnęłam.
- Jak nie chcesz to nie wierz. Nikt ci nie każe. - wstałam od stołu i skierowałam się w stronę drzwi. Chwyciłam z klamkę jednak Eddie mnie zawołał. Zamknęłam oczy odwracając się niego. Otworzyłam je z powrotem i zobaczyłam go niebezpiecznie blisko mnie. Popatrzyłam mu w oczy.
- Wszystkiego najlepszego, Katia.
Otworzyłam szeroko oczy, jednak szybko je spuściłam, żeby Ed nie zobaczył, że się rumienie.
- Dziękuję - odpowiedziałam ciągle patrząc w dół. Eddie podniósł mój podbródek tak , że musiałam na niego spojrzeć. Cholera.
- Nie ma za co - uśmiechnął się delikatnie. - Skarbie.
Otworzyłam szeroko buzię ze zdziwienia. Minutę temu chciał mnie wywalić za drzwi!
Zesztywniała wyszłam na korytarz i pobiegłam na parking uśmiechając się jak wariatka.
Jedyny dzień, w którym nie żałowałam niczego, co zrobiłam.