Eddie

66 2 0
                                    

- Ej, podwieziesz mnie do sklepu muzycznego? - zapytałam brata wracając ze szkoły - potrzebuję nowej kostki do gitary, stara mi się gdzieś zapodziała - westchnęłam.

- Jasne nie ma problemu. Jak wrócisz pewnie w domu mnie nie będzie, mam dziś nocną zmianę w pracy, bo jakieś wesele jest i muszę pomóc tym cymbałom w kuchni. - Peter miał poważną minę, jednak ja uśmiechnęłam się pod nosem i zachichotałam.

Podziękowałam chłopakowi za podwózkę i wysiadłam z samochodu na szczęście już na końcówkę ulewy. 

Pchnęłam drzwi i weszłam do środka. W sklepie było może z piętnaście osób pachniało drewnem i było bardzo ciepło. Sklep nie był duży, więc szybko znalazłam to czego szukam. Kostek było dużo, więc trochę zajęło zanim wybrałam odpowiednią.

- Pomóc ci w czymś - usłyszałam głos tuż za moimi plecami. Dlaczego zawsze za mną?

- Już znalazłam, dzięki. - odwróciłam się w stronę chłopaka i pokazałam mu moją zdobycz. Był dość wysoki. Tak, nawet bardzo wysoki. Albo po prostu to ja jestem niska. Miał kręcone włosy do ramion i grzywkę. Miał bluzkę z napisem ,,Hellfire Club", skórzaną kurtkę i wytarte jeansy. Wyglądał... Jak ten jeden szkolny odklejeniec. Miał jednak w oczach iskierkę, która mówiła o tym, że ten chłopak ma dobre serce.

- Dobry wybór - uśmiechnął się i odkrył górę swojej koszulki na tyle bym mogła zobaczyć jego kostkę zwisającą z łańcuszka, taką samą jaka trzymałam w ręce - Jak długo grasz?

- Trzy lata - wtedy zaczęłam mój okres dorastania i buntu. - Jestem samoukiem, więc nie gram za dobrze jak na tą ilość czasu - odpowiedziałam speszona, gdyż nigdy nie spotkałam osoby, która również grałaby na gitarze.

- Na pewno jesteś świetna. - zapewnił. - Eddie. Eddie Munson - przedstawił się i wyciągnął dłoń w moją stronę.

- Katia. Po prostu Katia - uśmiechnęłam się i podałam mu rękę.

Chwilę staliśmy w niezręcznej ciszy, jednak ja widziałam, że Eddie chce coś powiedzieć, ale się wacha. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem dzięki czemu pękł i zapytał:

- Słuchaj wiem, że to dziwne, ale bardzo mnie ciekawi jak grasz, bo wiesz, rzadko się spotyka, że dziewczyna gra - przerwał, gdy zobaczył, że się na niego patrzę jakby uciekł ze szpitala dla obłąkanych. - Chciałabyś może wpaść do mnie? Przedstawiłbym cię chłopakom może i może, jeśli jesteś tak dobra na jaką wyglądasz, dołączyłabyś do naszego zespołu? - dokończył niepewnie.

- Nie chcę mówić jak mój brat, ale możesz być równie dobrze porywaczem, mordercą...

- Tak wiem dlatego to tylko propozycja - wtrącił. - Ale wiesz chodzimy razem do szkoły to pomyślałem, że się dasz namówić.

- Chodzimy razem do szkoły? - zapytałam zaskoczona. - Wyglądasz jakbyś miał to piekło już za sobą. - zaśmiałam się.

- Cóż... Jestem w trzeciej klasie chociaż powinienem być w ostatniej, ale dyrektor chyba mnie polubił i zatrzymał mnie jeszcze raz w trzeciej - zawstydzony zaczął bawić się suwakiem swojej kurtki.

Zaśmiałam się. Chłopak zaczął wyglądać w moich oczach na bardzo miłego i widać, że się stara, jednak czy na pewno...

- Dobrze, ale jeśli mnie porwiesz obiecuję, że będę najgorszym zakładnikiem na świecie - zażartowałam i skierowałam się do kasy.

Na zewnątrz jednak znowu zaczęło lać, więc Eddie zaproponował mi żebym wzięła jego kurtkę. Oczywiście odmówiłam, ale nie był chłopak typem osoby, której łatwo odmówić, więc wylądowałam w jego samochodzie cała mokra, zmarznięta i w jego kurtce.

- Ha! Nie dość, że zapraszasz obcą dziewczynę do swojego domu to jeszcze podwozisz ją białym vanem. Masz gdzieś tu jeszcze jakieś cukierki, którymi kusisz swoje cele? - zapytałam ironicznie.

- Nie muszę mieć cukierków, żeby dziewczyny chętnie wchodziły do mojego samochody, skarbie - uśmiechnął się dumnie i wskazał na siebie. - I tak mam cukierki, chcesz? - wyjął siatkę cukierków ze schowka. Moje ulubione...

- Nie, dzięki - prychłam i zaczęliśmy się śmiać.

***

Dojechaliśmy na miejsce. Dom Eddiego, a raczej przyczepa wyglądała z zewnątrz całkiem przyjemnie. Obok ,,domu" pod prowizorycznym garażem stała już reszta ekipy. Chłopacy wyglądali jakby wszyscy razem uciekli ze szpitala dla obłąkanych. Uroczo.

Chłopacy nie wyglądali na zadowolonych z tego, że Eddie przyprowadził jakąś dziewczynę.

- Kto to jest? - wskazał na mnie ręką niski chłopak w krótkich, ale gęstych lokowanych włosach. Jego mina krzyczała: ,,Nie wiem kim jesteś, ale nie powinnaś tu być"

- To jest Katia. Gareth Katia, Katia Gareth. - przedstawił nas sobie Eddie. - Przyprowadziłem ją tu, bo podobno gra na gitarze, a my potrzebujemy drugiego gitarzysty.

Wszyscy spojrzeli na mnie nie ufnie, ale uśmiechnęłam się najmilej jak potrafiłam.

- Skoro Eddie cię przyprowadził to musisz być bardzo dobra - poszedł w głąb garażu.

- Znaczy, ja nie wiem... - Czy na pewno jestem dobra? Co jeśli nie i się wygłupie przy wszystkich?

Chłopak podał mi gitarę. Przyglądałam się przez chwilę sprzętowi. Wyglądała identycznie jak moja tylko miała inny kolor - moja jest czarna a jego niebieska. Wyjęłam z opakowania nową kostkę i niepewnie przełożyłam ramiączko od gitary przez ramię. Wszyscy oprócz Eddiego przyglądali mi się drwiącym wzrokiem, co dodało mi pewności siebie, żeby im pokazać na co mnie stać. Zaczęłam grać. Na początku dość niepewnie, jednak z każdą kolejną sekundą brzmiało to coraz lepiej. Kątem oka zauważyłam, że chłopacy byli lekko zaskoczeni, ale starali się to ukryć. Przez chwilę mój umysł wyłączył na chwilę myślenie i skupił się tylko na grze. Kiedy skończyłam zespół spojrzał na siebie znacząco.

- Witamy w zespole.

***

Po paru godzinach spędzonych z chłopakami stwierdziłam, że są z nich całkiem przyzwoite ziomki. Byli zabawni i świetnie grali, ich muzyka (czego się nie spodziewałam) brzmiała zadziwiająco dobrze.

- Miło było poznać, ale myślę z chłopakami, że już na nas czas - jeden z przyjaciół Eddie'go wstał z podłogi, na której siedzieliśmy i spojrzał znacząco to na mnie i Eddie'go, który siedział obok mnie to na swoich przyjaciół.

- A tak dokładnie tak jak mówisz, już pora późna, późna bardzo - chłopak o imieniu Davis wstał rozbawiony i zachęcił resztę, żeby również wstała. Zagubiona wodziłam za nimi wzrokiem kiedy Eddie odprowadzał ich do drzwi.

- Wiesz co chyba też powinnam iść - odparłam speszona kiedy chłopak podał mi rękę i pomógł mi wstać z podłogi - Już faktycznie trochę późno - wskazałam na zegarek na jego ręce.

- Odwieźć cię? - zapytał.

- Nie dzięki, pójdę pieszo - uśmiechnęłam się i skierowałam w stronę drzwi.

Miałam już wychodzić kiedy chłopak zatrzymał mnie chwytając za rękę.

- Zapomniałaś czegoś - podał mi moją kostkę do gry.

Chwytając ją delikatnie musnęłam dłoń chłopaka. Zażenowana spojrzałam w dół kiedy chłopak rozbawiony zobaczył mój rumienieć na twarzy.

- Dziękuję - odparłam i wyszłam za drzwi.

Kiedy straciłam ,,dom" Eddiego z oczu stanęłam na środku drogi. Popatrzyłam na kostkę, którą trzymałam w ręce i uśmiechnęłam się. 




PS.: Wiem, że Eddie ma czarno - białego vana, ale biały mi bardziej pasował do sytuacji...


Late night in HawkinsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz