5 | Oferta

24 4 0
                                    

Damien po wyjściu ze stadniny nie skontaktował się z nią ani razu. Przescrollowała ich wiadomości wymienione między sobą prawie od samego początku. Narastał w niej coraz większy żal na swojego chłopaka. Obecnego? Byłego? Ciężko jej było teraz stwierdzić. W sumie od początku miała wrażenie że ich związkowi czegoś brakuje.

Smutne przemyślenia pod kołdrą przerwało pukanie do drzwi.

- Proszę.

Sonia wślizgnęła się do środka.

- Cześć Kamila. Jak się trzymasz?

Widząc przyjaciółkę Kamili przypomniało się że na nią też powinna być zła. Schowała telefon pod poduszką i odwróciła się do ściany.

- Przepraszam... Nie gniewaj się na mnie... Nie wiedziałam co mam zrobić. Wysiedziałam ten głupi film i pojechałam prosto do domu. Nie chcę mieć z nimi nic więcej wspólnego. Żałuję że w ogóle zgodziłam się na  to wyjście. Adam to straszny palant, byłam pewna że ma na myśli randkę ze mną a... Ech... byłam strasznie naiwna. Dzisiaj dopiero po treningu się dowiedziałam o tym co się stało... Tak mi przykro... Nie powinnam cię w ogóle prosić o to wyjście!

- To bez znaczenia. Czy bym poszła czy nie skończyło by się tak samo.

- Kamila, ja...

- Ja i Damien zerwaliśmy.

- CO?!

- Powiedział wczoraj że mi pomoże, a jak wróciłam pokłóciliśmy się... raczej nic z tego nie będzie - odwróciła się z powrotem w stronę Sonii która patrzyła na nią zszokowana szeroko otwartymi, niebieskimi oczami - To nie jest najlepszy dzień mojego życia, wiesz?

Sonia przytuliła ją mocno. Posiedziały jeszcze chwilę w pokoju, po czym Kamila, po nieprzespanej, przepłakanej nocy wypełnionej wyrzutami sumienia, postanowiła wrócić do świata żywych. Zarzuciła swoją luźną, słodką bluzę do zakładania tylko na pocieszenie w złe dni, po czym zeszła na dół na śniadanie, a tak właściwie na drugie śniadanie - była niedziela tuż przed południem.

W kuchni siedziały na kawie jej mama i Rita Maruna, mama Sonii. Roberta nie było – szczerze nie znosił pani Maruny i za każdym razem gdy widział że przyjeżdża uciekał do swojego gabinetu.

- Och, mama. Co tu robisz? Miałaś być dopiero za pół godziny dopiero – spytała Sonia.

- Musiałam załatwić kilka formalności – pani Maruna machnęła w stronę stołu – Rachunki za paszę i suplementy dla Parysa i wyrównanie rachunków za kowala, formalności.

Uśmiechnęła się do Felicji, która krótko odwzajemniła uśmiech, choć wydawała się nieco nieobecna. Kamila zauważyła że ma podkrążone oczy, co nie było do niej podobne.

- Słyszałam o incydencie z poprzedniej nocy - kontynuowała Rita - Robert wspomniał że widziałaś jakieś dzieci przy ogrodzeniu i śmieci na pastwisku? To prawda Kamilo?

Dziewczyna skrzywiła się, ale odpowiedziała zgodnie z prawdą że tak.

- Pastwisko Parysa było już sprawdzane? On wychodził z Lotnikiem, nieprawdaż?

Sonia mruknęła "mamo", ale Rita na to nie zareagowała.

- Zgadza się - przyznała Felicja - ale ta sytuacja miała miejsce przy najdalej położonej łące, którą raczej utrzymujemy tylko na siano. Rzadko puszczamy tam konie. Normalnie Lotnik i Parys wychodzili na pastwisko najbliżej stajni, jeśli ktoś miałby się tam przedostać, musiałby wejść nam na podwórko, a to raczej niemożliwe żeby nikt nie zauważył – wyjaśniła. Rita pokiwała głową ze zrozumieniem.

Próba DzielnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz