10 | Jak po grudzie

10 5 1
                                    

Jazda na Cykorii okazała się małym, prywatnym koszmarem Kamili.

Pierwszym problemem na jaki natrafiła był fakt, że Cykoria wręcz uciekała od kontaktu ręka jeźdźca - jej pysk. Być może był to efekt urazu do sprzętu na jakim ją jeżdżono, ale stanowiło nie lada wyzwanie. Kamilę co prawda uczono że dobry jeździec nie potrzebuje rąk by pokazać koniowi gdzie ma iść - w przypadku Cykorii nie było to do końca możliwe. Klacz cały czas strzygła uszami na wszystkie strony i rozglądała się uważnie z głową wysoko uniesioną niczym płocha sarna na łące wypatrująca niebezpieczeństwa. Na każdy nieoczekiwany dźwięk w mijanym krzaku odskakiwała w bok, cofała się lub zamierała w miejscu.

Bardzo utrudniało to skupienie się na jeździe i sprawiało że Kamila robiła się coraz bardziej sfrustrowana swoją bezradnością. Technicznie nie widziała przyczyny przez którą szło jej tak źle.

Sprawy nie ułatwiał fakt że gdy Kamila i Cykoria miały wykonać jakieś indywidualne ćwiczenie, Tami podjeżdżała blisko Pauli i obie chichotały z końskich grzbietów patrząc prosto na nią. Kamilę ze wstydu i frustracji piekły policzki. Zwłaszcza że obie jeździły świetnie.

Aurelia miała najwyraźniej wielkie oczekiwania, bo im dłużej były na placu tym bardziej z ust schodził jej uprzejmy uśmiech i skupiała się na dziewczynach, a mniej zwracała uwagę na Kamilę.

- Dziękuję za jazdę! - zakończyła trening. Po jeździe zwróciła się szeptem do Kamili "Coś wam chyba nie poszło".

- To prawda. Dotrzemy się!

- Na to liczę - prychnęła Aurelia - Pamiętaj o naszej umowie.

Pocieszająca była myśl, że Tami nie dostała już na jazdę Liski, a od tej pory jeździła na innym koniu. Aurelia spełniła pierwszą część umowy.

Kamila od tej pory co weekend zjawiała się w stajni. Zaczynała dzień od karmienia i sprzątania boksów. Później zabierała się za zadania specjalne, zostawione codziennie na kartce przez Aurelię w paszarni. Rybcia miała wyszczególnione lżejsze zadania na liście - była jednak dzieckiem, mniejszym i chudszym niż piętnastolatka. W reszcie rzeczy Kamili podobno miała pomagać Tami, ale ta jeśli już pojawiła się w stajni, to jej pomoc ograniczała się do trzymania miotły podczas rozmowy z innymi klubowiczami. Cała czarna robota spadała na Kamilę.

Zbliżał się koniec roku szkolnego. Kamila coraz bardziej zdawała sobie sprawę, że Cykoria to przypadek beznadziejny. Na cotygodniowych treningach Aurelia coraz mniej zwracała uwagę na Kamilę i Cykorię, a regularne bycie wyśmianym za plecami przez koleżanki z treningu skutecznie podkopywały samoocenę dziewczyny. Zaczęła pracować z klaczą z ziemi, na zamkniętym placu. Problem polegał na tym że Cykoria na polecenia z ziemi reagowała dobrze. Była coraz ufniejsza w stosunku do Kamili, co nie zmieniało faktu że pod siodłem szło im cały czas tak samo źle. Pozbycie się ciężkich pomocy jeździeckich które wprawiały klacz w panikę nie rozwiązało ich problemów. Kamila coraz bardziej wątpiła, że uda jej się nauczyć coś tego konia do listopada. Postanowiła jeszcze przed wakacjami poprawić swoje oceny w szkole, licząc, że uda jej się tym przebłagać mamę i ta jakoś rozwiąże tą trudną sytuację.

Jedno było pewne - jej mama nie myliła się co do faktu że jej oceny są złe. Boleśnie okazało się że świadectwo z wyróżnieniem jest dla niej po prostu nieosiągalne, choć od początku maja siadała do zeszytów gdy tylko wracała ze szkoły i kończyła naukę późno w nocy. Wyjątkiem były oczywiście weekendy w stajni.

- Przykro mi, ale jakkolwiek nie przeliczyłabym twojej średniej nie wychodzi mi z tych ocen 5 na koniec - oświadczyła starsza nauczycielka, trzymając w ręce wypracowanie które Kamila dzień wcześniej przygotowała na dodatkową ocenę na zajęcia.

- Proszę pani - szepnęła błagalnie - To może ja zrobię jeszcze jakieś dodatkowe zadania? Projekt? Opracowanie? Proszę mi tylko powiedzieć co, a ja na pewno to zrobię.

Nauczycielka spojrzała na uczennicę z politowaniem.

- Wiesz ilu uczniów przychodzi w takiej samej sytuacji jak ty z taką samą prośbą co ty? Jeśli miałabym wam sprawdzać te dodatkowe prace nie spałabym po nocach a niektórzy i tak nie zasłużyli by na podciągnięcie oceny. Panno Dero, zalecam uczyć się systematycznie w przyszłym semestrze - skwitowała i ostentacyjnie zatrzasnęła dziennik.

Kamila była rozczarowana. Wielotygodniowe kucie, zaniedbanie kontaktów ze znajomymi i wspólnych wyjść i tak nie przyniosło to takich rezultatów jakie zakładała. Z Sonią widziały się tylko przez chwilę w weekendy, a poza tym przyjaciółka wciąż nie odzyskała swojego telefonu, więc kontakt był utrudniony.

Nic nie szło tak jak się tego spodziewała.

Gdy pogrążona w czarnych myślach, słuchając smutnej muzyki na słuchawkach pokonywała ostatnią prostą ze szkoły do domu, klakson samochodu sprowadził ją na ziemię.

Odwróciła się, zdejmując słuchawki.

- Kamila? Jak ty dziewczyno wyrosłaś!

Nic nie dało się pomylić ze słodko-szczebioczącym głosem cioci Sylwii Furman. Wysiadła z auta i chwiejąc się na szpilkach na dziurawej drodze (jak ona była w stanie w nich kierować samochodem?) podeszła do bratanicy i serdecznie ją wyściskała. Nozdrza Kamili zalał zapach kwiatowych perfum. Nie zdążyła się przywitać bo ciocia zaczęła trajkotać.

- Kropka w kropkę jak tata! Czy ty masz coś w ogóle z Furmanów? Nie, jesteś podobna do Felicji, ten sam uśmiech i ta sama moc spojrzenia, choć oczy czarne jak węgle - przeżywała ciocia - Wybacz dziecinko, tak dawno cię nie widziałam że muszę się chwilę pozachwycać! Nie mogę uwierzyć że już nie jesteś dzieckiem. Są rodzice w domu?

- Mama dzisiaj pracuje na popołudnie, ale tata jest.

- To chodźmy, zajmę dosłownie chwileczkę.

Kamila wiedząc że z nogą w gipsie tata nosi się raczej niewyjściowo, co oznaczało podomowe, dziurawe podkoszulki i szorty w których tata nie wyszedł by nawet do ogrodu zapobiegawczo pierwsza weszła do domu i zawołała "TATO! CIOCIA SYLWIA PRZYJECHAŁA!".

Zaskoczony Robert przykuśtykał do holu o kulach. Miał na sobie szarą koszulkę i jaskrawe spodnie od piżamy w kratę, czyli mogło być gorzej. Kamila przeszło przez myśl że broda taty jest w wyjątkowo nieokiełznanym stanie. Przy cioci Sylwii wszystko wydawało się niezadbane, ale tata był ostatnią osobą która się tym przejmowała.

- Sylwia! - przywitał ją zaskoczony Robert - Myślałem że przyjedziecie dopiero jak dzieciaki skończą rok szkolny.

- Okoliczności sprawiły że trochę się pospieszyliśmy - odparła zgrabnie omijając temat - Wpadniemy w przyszłą sobotę na obiad to Daniel wszystko wyjaśni. Chciałam dać znać że zatrzymujemy się u was tylko na weekend, żeby nie nadużywać gościnności. Na później wynajęliśmy hotel w mieście. Miałam nadzieję że uda mi się złapać Felicję, no ale cóż, zadzwonię do niej później.

- Nie nadużywać... czyżbyście przyjechali na dłużej? - spytał Robert. Furmanów charakteryzowało to że wiecznie się spieszyli, nawet ich wizyty miały to do siebie że pełne były ruchu, zamieszania i jeśli naprawdę się gdzieś spieszyli - szczypty chaosu.

- Wszystko opowiemy - Sylwia klasnęła podekscytowana w dłonie - Ale nie dzisiaj! Dopiero przyjechaliśmy. Mamy sporo rzeczy do załatwienia po powrocie do kraju więc dzisiaj jadę dalej. Miło było was zobaczyć! Uściski od Daniela i dzieciaków!

Gdy zamknęły się drzwi Kamila spojrzała wielkimi oczami na tatę.

- Tato, czy będę mogła nie brać udziału w tym obiedzie w sobotę? - spytała słodko. Robert zmierzył ją surowym spojrzeniem, ale zachowując żartobliwy ton obrócił kota ogonem.

- Młoda damo, czemu pytasz o takie rzeczy mnie, a nie mamy?

Kamila westchnęła. Czyli się nie wywinie. Pewnie mama będzie potrzebowała jej pomocy od rana więc raczej w ogóle nie uda jej się pojechać tego dnia do stajni. Będzie musiała jakoś to wyjaśnić pani Aurelii. Nie powinno być to problemem, zwłaszcza że zaraz zaczynają się wakacje i zgodnie z obietnicą będzie przebywać w ośrodku niemal codziennie.

Jeśli nie zdoła podnieść już ocen w tym roku, będzie musiała wziąć się w garść jeśli chodzi o pracę z tym koniem. Coś musi zadziałać.

Próba DzielnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz