Już następnego dnia otrzymałam instrukcje dotyczące nowego zlecenia, którego chcąc czy nie chcąc, musiałam się podjąć. Okazało się, że został mi nawet przydzielony osobisty asystent, którego głównym zadaniem było odkrycie prawdziwej tożsamości Zmierzchu. Byłam tym faktem niezwykle pocieszona, bo bałam się już, skąd ja sama mogłabym zebrać takie informacje. Nigdy w moich zleceniach nie było mowy o znalezieniu kogokolwiek, zazwyczaj to były proste zlecenia, gdzie szłam „na gotowe". Wszystkie informacje i szczegóły miałam podane jakiś czas przed zadaniem, a teraz nagle miałam sama sobie znaleźć cel. Jeszcze, żeby ten cel był taki łatwy...
Stwierdziłam jednak, że nie mogę narzekać i podniosłam się ze swojego łóżka, ziewając. Wsunęłam na nogi swoje kapcie i założyłam szlafrok. Była bardzo wczesna godzina i do tego weekend, dlatego pomyślałam, że nie muszę się tak od razu spieszyć z ubieraniem czy poranną toaletą, bo i tak nie spotkam nikogo w salonie. Anya pewnie spała w najlepsze, a Loid, albo wyszedł wcześniej do pracy, albo siedział nad nią do tak późna, że jeszcze śpi.
Podziwiałam, że ten mężczyzna był w stanie poświęcić swojej pracy i pacjentom tyle czasu, ja gdybym miała poświęcić go tyle dla pracy w urzędzie, umarłabym z przepracowania, a pieniędzy i tak, by mi brakowało. Odetchnęłam cicho i wyłoniłam się z pokoju, będąc najciszej, jak potrafiłam i zaspana weszłam do pustej kuchni. Otworzyłam lodówkę, wyciągając z niej mleko i w momencie, gdy ją zamykałam, spojrzałam w bok, dostrzegając wysoką sylwetkę jakiegoś mężczyzny. Kiedy zorientowałam się, że nie byłam tu sama, a tym mężczyzną jest Loid, to mimo to przestraszyłam się i automatycznie chciałam zaatakować go mlekiem, w ostatniej chwili powstrzymałam się i upuściłam karton na ziemię.
Widziałam, że Loid również się wzdrygnął, po czym równocześnie spojrzeliśmy na karton mleka, który ścisnęłam trochę za mocno, bo gdy upadł na ziemię, to pękł i mleko się wylało.
- Przepraszam najmocniej!- wykrzyknęłam w tempie ekspresowym, pochylając się, aby zebrać karton z ziemi. Loid niestety nachylił się w tym samym czasie i nasze głowy się zderzyły, co mężczyzna skomentował cichym syknięciem. Czułam już, jak moje policzki płoną i zestresowana wyprostowałam się, jak struna, patrząc, jak mężczyzna podnosi karton z podłogi- Pójdę po mop- zadeklarowałam i niemal wybiegłam z kuchni, rzucając się na urządzenie sprzątające, targając je ze sobą z powrotem na „miejsce zbrodni".
- Przepraszam, nie chciałem pani wystraszyć- wytłumaczył Loid, gdy ja z uwagą wycierałam rozlane mleko. Dlaczego on tak cicho chodził? Matko jaki wstyd!- Ale przyznam szczerze, że nie usłyszałem, jak pani weszła do kuchni- dodał po chwili, odwracając wzrok w stronę okna. Czy to znaczy, że ja też tak cicho chodziłam? Może przez przypadek myśląc o najnowszym zleceniu, zaczęłam iść tak jakbym na nim była.
Zachowałam się nieodpowiedzialnie i zdałam sobie z tego sprawę dopiero teraz, że powinnam się bardziej pilnować. Nie chciałam wzbudzić podejrzeń Loid'a. Udawałam jego żonę dla niego, ale również dla siebie i wiedziałam, że teraz muszę się także pilnować moją pracą. Nikt się nie mógł dowiedzieć.
Kiedy w końcu udało mi się wytrzeć podłogę, poszłam odnieść mop oraz wróciłam do swojego pokoju, aby się przebrać. W tempie ekspresowym zmieniłam szlafrok na długi czerwony sweter i czarne spodnie. Zawsze nosiłam czarne lub czerwone ubrania, ponieważ nie można było wtedy dostrzec ewentualnych plam krwi, którą pozostawiają na mnie moje cele.
Odetchnęłam głęboko, czując, że już się rozbudziłam i nagle usłyszałam dziwny pikający dźwięk. Schyliłam się pod moje łóżko i wyciągałam specjalne urządzenie, którego nazwy nie znałam, i które miało za zadanie przesyłać mi informacje, które zebrał mój informator.
Nacisnęłam jedyny guzik na dole urządzenia i na ekranie ukazała mi się niezbyt długa wiadomość, która rzecz jasna była zaszyfrowana w razie, gdyby dobrał się do niej ktoś nieupoważniony.
,,Źródła donoszą, że agent Zmierzch będzie wykonywał dzisiaj misję o godzinie jedenastej w nocy w porcie przy kontenerze numer 509. Ma to być proste udaremnienie przemytu. Bądź gotowa. W razie potrzeby zabij wszystkich"
Zadanie przyszło strasznie szybko i miałam nieco wątpliwości co do prawdziwości tych informacji, ale nie pozostało mi nic innego, jak wypełnić rozkazy. Zdawałam sobie sprawę, że misja nie może mi się powieść już za pierwszym razem, ale chciałam, chociaż zobaczyć tego całego Zmierzcha w akcji. Byłam ciekawa, czy może on być, aż tak dobry, aby być w stu procentach nieuchwytny.
Potrzebowałam jakiegoś punktu zaczepienia, by być w stanie zacząć działać. Wystarczyła mi jakiś znak szczególny, chociaż domyślałam się, że to będzie niemożliwe, bo był on mistrzem kamuflażu. Człowiekiem o tysiącach twarzy, który nigdy nie pokazał, jak wygląda naprawdę.
Był prawdziwym szpiegiem.
Nie będąc w stanie wymyślić nic więcej, schowałam informator głęboko pod łóżko i wyszłam z pokoju, wracając do kuchni, gdzie zastałam Loid'a szykującego się do wyjścia z domu. Miał na sobie jak zwykle swój garnitur i świetnie ułożoną fryzurę. Takiej elegancji mogłam mu tylko pozazdrościć.
Posłałam mu nieśmiały uśmiech, który odwzajemnił ze zdecydowanie większą pewnością niż ja. Mężczyzna szybko opuścił dom, nie wdając się więcej ze mną w dyskusje, a ja zabrałam się za przygotowywanie śniadania dla siebie i Anyi, bo niestety Loid nie zdążył nic ugotować.
Mentalnie musiałam się też przygotować na dzisiejszą akcję w porcie.
![](https://img.wattpad.com/cover/318766425-288-k704648.jpg)
CZYTASZ
Zlecenie na Miłość
FanficYor to młoda zabójczyni znana powszechnie jako Cierniowa Księżniczka. Jest także udawaną żoną Loida Forgera przy czym tym samym należy do operacji Strix. Co, jeśli Yor otrzyma zlecenie, aby zabić legendarnego szpiega o kryptonimie Zmierzch? Podczas...