Podczas powrotu byłam zbyt zrezygnowana, aby podjąć próbę wspinaczki do okna, więc skorzystałam ze swojej kryjówki na wypadek sytuacji kryzysowych i przebrałam się w zwyczajne ubrania. Strój Cierniowej Księżniczki razem z tą nieszczęsną maską wyrzuciłam do pobliskiego kosza na śmieci i w martwej ciszy, ciemnymi ulicami powróciłam pod dom. Przez moment udało mi się zapomnieć o otaczającym mnie świecie. Zapomniałam o Loidzie, Anyi, o swojej pracy, Yurim i o Zmierzchu.
O rzeczywistości, w której tkwiłam przypomniał mi dopiero cichy trzask drzwi wejściowych, kiedy zrozumiałam, że wyszłam oknem, a wróciłam drzwiami. Zatrzymałam się na moment obserwując jasną smugę światła wydobywającą się z kuchni. Nieprzekonana, co do swojego szczęścia w ostatnim czasie, zacisnęłam palce na zgubionej obrączce szpiega i ruszyłam w kierunku kuchni.
W pomieszczeniu zastałam Loida, który również zastygł w bezruchu, kiedy skierował na mnie spojrzenie błękitnych tęczówek. Na jego bladym policzku odznaczała się długa, krwawiąca szrama, a w oczach czaiła się niepewność, którą szybko zastąpiło zatroskanie. Przez moment na jego twarzy wykwitł wyraz lekkiej paniki, ale niedługo po tym westchnął ciężko i oparł się dłońmi o blat.
Spanikowana, gdy zobaczyłam jego ranę, znalazłam się przy nim w dwóch krokach łapiąc jego twarz w swoje drżące dłonie. Jasna krew jeszcze delikatnie płynęła z miejsca, w którym rozcięcie było grubsze, ale tak, poza tym rana nie wyglądała na zbyt poważną. Niemniej jednak zmartwiło mnie to, że w ogóle tam była.
- Co ci się stało?- spytałam rozkojarzona, łapiąc z nim kontakt wzrokowy. Loid złapał ostrożnie za moje nadgarstki i odciągnął dłonie od swojej twarzy. Nie odpowiadał mi przez dłuższą chwilę, jakby próbował sobie coś ułożyć w głowie.
A potem mnie pocałował.
Zrobił to znowu. Tym razem, jednak z własnej inicjatywy. Delikatnie musnął moje wargi, tak, że ledwie wyczułam w tym pocałunek. Lekkie muśnięcie, ponieważ bał się, iż mogłabym go odrzucić.
Na początku byłam zbyt zaskoczona, by zorientować się w obecnej sytuacji. Potem, jednak upewniłam Loida w jego działaniu i oddałam pieszczotę z większym zaangażowaniem niż podczas naszego pierwszego pocałunku. Policzki piekły mnie niemiłosiernie, a temperatura mojego ciała wzrosła wraz z szalejącymi w moim brzuchu motylkami. Chłonęłam każdą sekundę tej chwili, czując się zupełnie tak, jakby jutra miało nie być.
To, co piękne mija zawsze szybciej niż byśmy tego chcieli i tak było i tym razem. Ciężko oddychając z lekko uchylonymi wargami wpatrywałam się w Loida zupełnie zapominając o małej stróżce krwi, która wpłynęła mu już za krawędź jego białej koszuli.
- Nie było cię w pokoju- zaczął, a następnie sięgnął dłonią do pasma moich włosów- Martwiłem się, więc poszedłem cię szukać- dodał, zaczesując ciemny kosmyk za ucho. Na ten gest przeszedł mnie przyjemny dreszcz, a cień uśmiechu zawitał na moich ustach.
Loid odpędzał moje wszelkie zmartwienia i bez problemu wywoływał u mnie uśmiech. Czym zasłużyłam sobie na tak cudownego mężczyznę w moim życiu?
- Byłam tylko na spacerze- szepnęłam niepewnie. - Trzeba to opatrzyć, pewnie boli- dodałam cicho.
Nie musiał nic więcej mówić. Historii powstania rozcięcia mogłam domyślić się sama. W okolicy przecież nigdy nie było spokojnie, a wariatów na ulicach nie brakowało. Szczególnie nocą, kiedy nie było widać tego, że są podejrzani.
Złapałam za kilka opatrunków leżących w szafce i odwróciłam się ponownie w kierunku blondyna, a następnie odłożyłam to co miałam w rękach na blat obok niego.
Podczas opatrywania panowała przyjemna cisza, która pozwalała mi nieco ochłonąć. Nie pomyślałam o tym, że Loid mógłby chcieć wejść do mojego pokoju, a tym samym odkryć moją nieobecność. Powinnam się bardziej zabezpieczyć. Nie mogłam przecież pozwolić na to, żeby ktokolwiek dowiedział się o mojej pracy.
Kochałam swoją pracę i kochałam też Loida i Anyę, a dla dobra obu musiałam nie dopuścić do tego, by te dwie rzeczy uległy połączeniu. Tożsamość Cierniowej Księżniczki nie mogła wyjść na światło dzienne.
- Sądzę, że powinniśmy poważnie porozmawiać, Yor- powiedział Loid w pewnym momencie, gdy na jego policzku spoczął już czysty opatrunek i po prostu staliśmy, patrząc na siebie w milczeniu.
Spojrzałam w oczy Loida i odetchnęłam cicho, podświadomie ciesząc się, że to on zaproponował tę rozmowę. Sama nie wiedziałam, jak mam powiedzieć mu o tym, co czuję, a mimo że starałam się wszystko trzymać pod kontrolą to czułam, że ucieka mi to gdzieś i tego nie zauważam.
- Też tak myślę- odpowiedziałam cicho.
Byłam pewna swoich uczuć wobec Loida, ale nie byłam już tak pewna tego, czy jestem w stanie okazać mu je w odpowiedni sposób. Bardzo bym chciała, by czuł się przy mnie tak dobrze, jak ja czuję się przy nim i aby jego problemy traciły znaczenie.
- Może czas, by przestać udawać?- zapytał Loid, łapiąc za moją dłoń i splatając nasze palce razem.- Co czujesz Yor?- zadał kolejne pytanie, posyłając mi przy tym niewyraźny uśmiech pełen obaw.
Zdecydowanie byłam gotowa, by powiedzieć te dwa słowa. Mimo że tylko dwa, miały tak wielkie znaczenie.
***
![](https://img.wattpad.com/cover/318766425-288-k704648.jpg)
CZYTASZ
Zlecenie na Miłość
FanficYor to młoda zabójczyni znana powszechnie jako Cierniowa Księżniczka. Jest także udawaną żoną Loida Forgera przy czym tym samym należy do operacji Strix. Co, jeśli Yor otrzyma zlecenie, aby zabić legendarnego szpiega o kryptonimie Zmierzch? Podczas...