Minęła godzina. A potem kolejna, a po niej jeszcze wiele, zanim za oknem zapadł zmrok i udało mi się wyjść z ciężkiego szoku. Byłam pewna, jak niczego innego, że miłość mojego życia jest w tym momencie moim celem w pracy.
Nie miałam bladego pojęcia, jak powinnam postąpić w tej sytuacji, ale na początek musiałam mieć stu procentową pewność. W głębi mojego serca jeszcze tlił się promyk nadziei, że to wszystko nie ma ze sobą żadnego związku, a Loid rzeczywiście jest zwykłym psychologiem. Nie chciałam, nie byłam w stanie uwierzyć, że ten mężczyzna, który każdego dnia jest taki miły i pomocny, jest również szpiegiem.
Część mojej nadziei rozwiała się, gdy zapukałam do jego pokoju i odpowiedziała mi bezlitosna, złowroga cisza. Sfrustrowana otarłam zbłąkaną łzę z policzka i wróciłam do swojego pokoju. Ze złością wyszarpałam z szafy strój Cierniowej Księżniczki oraz maskę na twarz. Jeśli Loid był Zmierzchem, to tym bardziej nie mógł mnie rozpoznać. Przebrałam się pośpiesznie i stanęłam przed lustrem wygładzając miękki materiał sukienki ciemnej, jak noc.
Zaczerwienione policzki oraz opuchnięte oczy zupełnie nie pasowały do mojej zdeterminowanej miny, która miała przekonać mnie samą, że wszystko ma jeszcze szansę na szczęśliwe zakończenie. Moje serca drżało na samą myśl o zabiciu Zmierzcha, który okazałby się Loidem.
Mimo swojej nieograniczonej miłości do Loida i Anyi, zabolała mnie myśl, że byłam potrzebna tylko jako przykrywka do wykonania misji. Moją głowę zaczęły nawiedzać wspomnienia z każdej chwili, w której Loid był ze mną i mówił te wszystkie pocieszające słowa, które tak naprawdę były na potrzeby tego bym przy nim została i mogła udawać jego żonę.
Samoistnie zaczęłam kwestionować prawdziwość każdej jego wypowiedzi. Czy słowa takie, jak "kocham cię", mające wielką wagę również mogły być kłamstwem?
Nie pamiętam w jaki sposób dotarłam do portu. Do miejsca, w którym rozpoczęłam to zlecenie i miejsca, w którym miało się ono zakończyć. Stanęłam na kontenerze o numerze 66 i czekałam. Uważnie obserwowałam otoczenie wypatrując w ciemności choćby zarysu postaci.
Po kilku minutach moje czekanie się opłaciło. W słabym świetle księżyca przewinęła się męska, wysoka sylwetka. Bez zawahania zeskoczyłam z kontenera, a moje szpilki cicho stuknęły o betonowe podłoże. Ten dźwięk towarzyszył mi do czasu, dopóki nie stanęłam naprzeciw mojego aktualnego wroga.
Mężczyzna również na mnie czekał stojąc pewnie z pistoletem w prawej ręce. Lufa broni połyskiwała delikatnie, kiedy przecięła powietrze i została wycelowana prosto we mnie. Nie poruszyłam się nawet o milimetr, gdy rozległ się huk wystrzału, a pocisk lecący z ogromną prędkością musnął skórę na mojej szyi. Szczypanie i odrobina krwi przypomniały mi po co tu jestem, jednak nadal pozostałam w bezruchu.
- Zmierzch- mruknęłam, będąc pewna, że człowiek stojący właśnie przede mną jest poszukiwanym przeze mnie szpiegiem.
- Pojawiasz się na każdej mojej misji- ton jego głosu rozbrzmiał cicho w mojej głowie. Był dużo niższy niż głos Loida i ponownie pozwoliłam sobie na chwilę złudnego myślenia- Kim jesteś?- spytał, a pytanie poprzedził dźwięk przeładowywanej broni.
- Cierniową Księżniczką- odpowiedziałam bez zawahania, obserwując jego reakcje. Zmierzch zmarszczył nieznacznie brwi, lecz poza tym jego mina pozostała nieodgadniona- Mam zlecenie, by cię zabić- dodałam, powoli i ostrożnie ukazując dwie złote szpile, czekające na ich użycie.
- Nie uda ci się- stwierdził, a w jego głosie pobrzmiała nuta rzuconego wyzwania.
Potem wszystko stało się już dużo szybciej. Walka, jak za każdym razem była wyrównana i każde z nas zraniło drugą osobę, w co wcześniej trzeba było włożyć wiele wysiłku. Zmierzch robił skuteczne uniki oraz zasłaniał się tak, aby odniesione obrażenia nie mogły przeszkodzić mu w dalszej walce, a ja wciąż nacierałam.
Pierwszą szpilę straciłam po ledwie dwóch minutach, kiedy użyłam jej do osłony przed kulą pistoletu. Pierwsza kropla krwi szpiega upadła na ziemię, gdy zraniłam jego przedramię. Pierwsze rozkojarzenie pojawiło się, gdy moje obrączka zsunęła się mi z palca i z brzdękiem potoczyła się pod nogi Zmierzcha.
Stanęliśmy wtedy w bezruchu, ciężko oddychając i wpatrując się w swoje oczy rozpalone żądzą wygranej. W tamtym momencie przypomniałam sobie o biżuterii leżącej w naszym domu na stoliku i czekającej na mój powrót bym mogła wrócić i znowu się na niej powyżywać.
Zmierzch najwyraźniej zrozumiał, że nie jestem w stanie go pokonać i zaczął się wycofywać, ale tym razem nagły przypływ odwagi, pchnął mnie w kierunku możliwe, że najgłupszej rzeczy na jaką w życiu się zdecydowałam.
- Loid!- zawołałam głośniej niż zamierzałam, ale przynajmniej poskutkowało. Zmierzch zamarł w bezruchu, a mi łzy napłynęły do oczu, bo było to jednoznaczne potwierdzenie moich przypuszczeń, które przez ten cały czas z zaciekłością starałam się wypierać- Czy naprawdę mnie kochasz?- zapytałam zrozpaczona, widząc, jak Zmierzch ostrożnie odwraca się w moim kierunku.
Przez jego twarz przepłyną wyraźny wyraz szoku i skrajnego niedowierzania. Tym bardziej utwierdziło mnie to w moim wniosku. Tożsamość legendarnego, nieuchwytnego szpiega została wyrwana na światło dzienne.
- Yor?
A wtedy moje serce pękło na miliony ostrych odłamków.
Dostałam zlecanie na miłość.
***
CZYTASZ
Zlecenie na Miłość
FanficYor to młoda zabójczyni znana powszechnie jako Cierniowa Księżniczka. Jest także udawaną żoną Loida Forgera przy czym tym samym należy do operacji Strix. Co, jeśli Yor otrzyma zlecenie, aby zabić legendarnego szpiega o kryptonimie Zmierzch? Podczas...