Chapter Nine

533 51 1
                                    

Ostatnio działo się tyle, że już nie ogarniałam. Eddie właśnie grzebał w kablach od jakiegoś kampera, żebyśmy mogli go odpalić. Nagle zauważyli nas jacyś ludzie i zaczęli biec w naszą stronę. Eddie akurat skończył i szybko zamienił się miejscem ze Steve'm, który ma prawo jazdy.

- Zdurnieliście?! - miałam dość już tego co dzieje się w ostatnim czasie.

Steve nadepnął na pedał gazu z całej siły.

- Trzymajcie się! - krzyknął i wyrwaliśmy do przodu.

***

( Jakiś czas później )

- Wiesz Harley, że zanim zerwaliśmy, planowałem z tobą przyszłość? Mówię poważnie. - odwrócił na chwilę wzrok od drogi i spojrzał na mnie. Tylko się uśmiechnęłam. - Chciałem mieć szóstkę dzieci, trzy dziewczynki i trzech chłopców. Mielibyśmy takiego kampera jak ten i w każdy weekend jeździlibyśmy na różne wycieczki.

- Szóstkę dzieci? Chyba sam byś je sobie urodził. - zaśmiałam się.

- Urodziłaby mi je moja piękna żona. - znów na mnie spojrzał. - Harley Harrington.

- Chciałbyś żebym była kiedyś twoją żoną? - zdziwiłam się.

- Tak. Pomyśl sama. Życie idealne. - uśmiechnął się. Odwzajemniłam uśmiech.

Przez resztę drogi jechaliśmy już w ciszy, ale ja cały czas myślałam o tym co mi powiedział.

***

Wstąpiliśmy do sklepu kupić jakąś broń do walki. Ja wybrałam sobie karabin maszynowy. Wszyscy chodząc po sklepie się rozdzielili.

- Daj więcej tego. - powiedział Steve do Robin i zaczął wkładać więcej baniaków z paliwem naftowym do koszyka.

- Patrz co kupuje Harley. - powiedziała Robin. Obydwoje zaczęli się na mnie patrzeć.

- Jest piękna, prawda? - zapytał dziewczyny Steve. Nie zdążyła mu odpowiedzieć bo nagle zobaczyła...

- Jason. - zaczęła biec w przeciwną stronę, żeby jej nie zauważył.

Steve wlepił w niego niezadowolony wzrok i czekał na to co chłopak zrobi.

- Harley Harris. - zauważył mnie.

- Tak, to ja. Tylko nie podniecaj się za bardzo. - odpowiedziałam mu sarkastycznie.

Erica zauważyła Jason'a. Wystraszyła się trochę, bo widziała, że ze mną rozmawia. Uważnie przyglądała się temu co chłopak robi.

- Ależ oczywiście. - Jason odpowiedział na mój sarkazm.

- Słuchaj, przykro mi z powodu Chrissy. - odwróciłam się w jego stronę.

- Była piękną dziewczyną. - chłopakowi zadrżał głos.

- Trudno się z tym nie zgodzić. - nie do końca wiedziałam co powiedzieć.

- To dokładnie tak jak ty. Harley. - podszedł do mnie.

- Dziękuję? - to było trochę dziwne.

- Słyszałem, że zerwaliście z Harrington'em. - chciał rozpocząć dziwny temat.

- Już się pogodziliśmy. - odpowiedziałam mu ze spokojem.

- Tak? A tak w ogóle to... - zaczął mówić.

- Co?

- Wiesz gdzie on jest? - zrobił się dziwny.

- Kto? - zapytałam. Dobrze wiedziałam o kogo my chodzi.

Erica zobaczyła resztę jego kolegów. Zaczęła się wycofywać

- Twój przyjaciel. - kontynuował Jason.

- Mam ich wielu. - odpowiedziałam mu.

- Eddie. - tracił już cierpliwość.

- Niestety nie wiem. - chciałam od niego odejść, ale złapał za lufę od mojej broni.

- Wiesz. Powiesz mi gdzie on jest, a ja odejdę. - mówił z wielką złością w głosie.

- Powinieneś już iść. - odpowiedziałam mu tym samym tonem, jakim on mówił do mnie. Chłopak tylko patrzył na mnie. Wyglądał jakby miał jakąś nerwicę. Powtórzyłam jeszcze raz. - Powinieneś, już iść.

Erica patrzyła na nas przerażona. Chłopak szarpnął lufą przy puszczaniu jej. Pokazał coś do swoich kumpli i wszyscy szybko wyszli.

***

( Trochę później )

Przygotowywaliśmy się do walki. Eddie z Dustin'em wbijali gwoździe w klapę od śmietnika, żeby zrobić z niej tarczę, a Max pomagała Nancy odciąć lufę od wiatrówki.

Eddie podniósł swoją tarcze tak, jakby był gotowy do walki.

- I jak? - zapytał Dustin'a.

- Ekstra. - odpowiedział mu uśmiechnięty chłopak.

Eddie stanął jedną nogą na skrzynkę i zaczął się wygłupiać.

- Uwaga. Eddie waleczny. - powiedział podnosząc jedną rękę ku górze.

- Eddie, czy ty nawet w takim momencie nie możesz być poważny? - zażenowałam się.

- Okej. Panno marudo. - zaśmiał się chłopak.

- Z kim ja żyję? - zapytałam się siebie. Eddie patrzył na mnie przez chwilę nic nie mówiąc.

- Dobra, sorry. Wiecie, że was kocham chłopaki. - uśmiechnęłam się do nich.

Zaraz po tym zaczęli się ze sobą wygłupiać i tak jakby "walczyć".

- To dla mnie za dużo. Idę stąd. - odeszłam od nich.

- Nigdy się nie zmieniaj Dustin'ie Henderson. - Eddie złapał go za policzki.

- Nie planowałem. - zdziwił się Dustin.

- Erica jak tam u was? - krzyknęłam. Lucas podniósł kciuk w górę, w znaczeniu, że idzie im dobrze.

- Opuść ten durny paluch. - powiedziała do chłopaka. Lucas opuścił rękę.

- Daj to. - Erica zabrała mu dzidę. - za słabo to owinąłeś. - zaczęła po nim poprawiać.

- Twoim zdaniem wszystko robię źle. - oburzył się chłopak.

Tak mijał nam jak na razie ten powalony dzień.

_________________

Dziękuję za przeczytanie :)

Mam nadzieję, że się podoba, a jeśli tak to pamiętajcie o zostawieniu gwiazdki

Odnajdziemy Siebie || Steve Harrington Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz