Chapter Five

667 56 5
                                    

Wróciliśmy jeszcze na chwilę do mojego pokoju. Chciałam posprzątać po oglądaniu filmów. Usiedliśmy na łóżku i kiedy zbierałam koce Steve zapytał:

- Chcesz przyjść do mnie jutro?

- No nie wiem... - chciałam jutro odpocząć po dzisiejszym dniu. Steve złapał misia, który leżał na łóżku. Zrobił minę jak mały szczeniaczek i udawał, że mówi przez misia:

- Proszę.

- Dobrze wiesz, że nie poradzę sobie z tą minką. - Uśmiechnęłam się. Chłopak popatrzył się na mnie chwilę, po czym odwzajemnił uśmiech i powiedział:

- Kocham cię Harley. - było to bardzo urocze.

- Też cię kocham Steve. - odłożyłam misia na miejsce.

- Jesteś idealna. - ciągnął.

- A ty masz najpiękniejszy uśmiech. - odpowiedziałam mu.

- Tak? - zapytał zadowolony.

- Obiecaj mi, że zawsze będziesz uśmiechnięty. - spojrzałam mu w oczy.

- Dopóki będziesz przy mnie, ja będę się uśmiechał. - uśmiechnął się jeszcze bardziej.
Potem zbliżył się do mnie i zaczęliśmy się całować. Był taki kochany. Wciąż nie rozumiem co takiego Nancy widziała w Jonathan'ie, żeby zostawić Steve'a.

***

Kolejnego dnia zeszłam rano na śniadanie. Jutro miałam iść do szkoły. Wszyscy już do niej od dawna chodzą, ale przyjechałam tu w trakcie roku szkolnego, a składanie papierów, żebym mogła dołączyć zajęło cioci trochę czasu.

Znajomi Mike czekali na niego w korytarzu, żeby iść razem do szkoły. Dustin, Lucas i ta ruda laska. W pewnym momencie zapytała się mnie:

- Harley, możemy porozmawiać same?

- Okej? - zdziwiłam się i weszliśmy razem do pokoju obok.

- Idziesz do naszej szkoły? - Zapytała.

- Tak, ale będę w ostatniej klasie. - wymusiłam uśmiech.

- To oczywiste, ale pomyślałam, że mogłybyśmy się lepiej poznać. No wiesz, mamy taką jakby paczkę. - powiedziała. Brakowało mi jeszcze zakolegowania się z tymi gówniarzami. Ale jednak nie chciałam wyjść na jakąś niemiłą, więc udawałam zainteresowanie.

- Coś związanego z tymi potworami?

- Tak. Mamy nadzieję, że żadne nowe się nie pojawią. Podczas ostatniej bitwy zginął mój brat. - nagle przestała mówić.

- Przykro mi. - zrobiło mi się jej szkoda. Popatrzyła na mnie chwilę jakby z pogardą, po czym powiedziała:

- W każdym razie, Steve i Nancy też do tego należą. Więc są tam też osoby w twoim wieku.

- Zawsze chętnie pomogę, ale mam nadzieję, że nie będzie potrzeby. - tak na serio miałam to gdzieś, ale jak powiedziała o bracie to nie chciałam robić jej jeszcze większej przykrości.

- Wszyscy mamy taką nadzieję. - zapatrzyła się w jednym kierunku.

- W szczególności martwiłabym się o Steve'a. - przerwałam tą niezręczną ciszę.

- Widać, że serio ci na nim zależy. - uśmiechnęła się sztucznie. - Zasłużyłaś na niego. - nie mówiła z serca. - Myślę, że byłby gotów oddać za ciebie życie. - spojrzała mi w oczy czekając na odpowiedź. Już nie lubiłam tej małej.

- Nie pozwoliłabym mu na to. - powiedziałam by sprawdzić jej reakcje. Cała ta rozmowa była dziwnie podejrzana.

Spojrzała się na mnie tylko trochę podejrzanie. Ten cały cyrk przerwał nagle Mike, który krzyknął, że jak ruda nie przyjdzie to idą bez niej, bo inaczej spóźnią się do szkoły. Wyszliśmy z pokoju, a ja udałam się do góry. Gdy wchodziłam po schodach usłyszałam jak Lucas pyta się dziewczyny:

Odnajdziemy Siebie || Steve Harrington Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz