Rozdział 11. Komplikacje

17 4 0
                                    

Rachel budziła wszystkich po kolei, porządnym szarpaniem za ramię. Nie był to najdelikatniejszy sposób na pobudkę, ale mogła jeszcze wylewać im wodę na twarze albo krzyczeć do uszu.

Gdy Rafael przetarł zaspane oczy, uświadomił sobie, że słońce wzeszło już wysoko. Za wysoko. Mogła być już dziesiąta rano, a oni nie zjedli nawet śniadania.

Pegazy nadal okupowały przeciwny kraniec polany, a Roca tkwiła w formie góry skalnych odłamków, śpiąc w najlepsze.

- Wstawaj i obudź swoją jaszczurkę – poleciła tropicielka.

W tym czasie Anthony odwrócił się do reszty plecami i podwinął bluzkę, aby posmarować bliznę na żebrach. Nie zauważył, że Aneta zerka na niego, ale szybko odwróciła głowę, karcąc się w myślach za podglądanie.

- Dawno tak dobrze nie spałam – odezwała się Xianmei, gdy przeżuwali suche bułki i popijali je wodą z bukłaków.

- To przez to miejsce. Nie mam na myśli świeżego powietrza, ale panuje tu taka dziwna aura spokoju. Mam rację? – odparła Aneta.

- Tak. W tej polanie jest coś szczególnego, czego nie potrafię określić. Właśnie dlatego pegazy tak ją uwielbiają – wyjaśniła Rachel. – Gdzie jest wasz statek? – dodała po chwili milczenia.

- Zostawiliśmy go w ostatnim porcie, po tej stronie kanału – powiedział Anthony. – Może tam zostać pięć dni. Jeśli nie zdążylibyśmy wrócić do tego czasu, mieli na nas czekać w zatoce, na południe od portu.

- Mamy już tylko dwa dni na powrót – dorzucił Rafael.

- W zupełności wystarczy. Mam kompas i mapę, więc poprowadzę nas na skróty przez las. Bardziej martwi mnie wioska, w której zacumowaliście. Jej mieszkańcy nie przepadają za Strażnikami, aż dziwne, że pozwolili wam na tak długo zatrzymać się w ich porcie – Rachel poprawiła okulary.

- Pewnie kapitan im zapłacił – rzuciła Xianmei.

Za ich plecami rozległo się rżenie. Pegazy wzbiły się w powietrze i zniknęły w chmurach. Został tylko jeden z uzdą na pysku. Podszedł do Anety i skubnął ją w ramię.

- Chcesz więcej cukru? – roześmiała się. – Nie dam ci teraz. Nie chcę, aby ci zaszkodził. Wczoraj dużo zjadłeś.

Podniosła się i pogładziła chrapy wierzchowca.

- Wymyśliłam dla ciebie imię: Wicher. Podoba ci się?

W odpowiedzi pegaz zarżał radośnie.

- Ładnie – stwierdził Rafael.

- Muszę was przeprosić – westchnęła Rachel. Oczy wszystkich zwróciły się na nią. – Przepraszam, że byłam dla was taka nieuprzejma... Tak, jak mówił wam George, rzadko opuszczam mury siedziby i kontaktuję się z innymi. Można powiedzieć, że mam coś w rodzaju traumy, uprzedzenia. Dlatego też, gdy dowiedziałam się, że George wysyła mnie na misję z czworgiem obcych mi osób, podczas której na pewno spotkam sporo innych ludzi, wkurzyłam się. Nie udało mi się wykręcić, więc mój gniew wyładowałam na was. To było głupie, zwłaszcza, że dzięki wam pierwszy raz udało mi się tak długo przebywać w towarzystwie stada, mimo że było po drugiej stronie polany. A teraz jeden z pegazów stoi parę metrów ode mnie. Zawsze marzyłam, aby zobaczyć jednego z bliska. Dzięki Anecie, moje marzenie staje się bardziej realne.

- Na szczęście, nie zdążyłaś nam jeszcze zaleźć za skórę – przyznał Anthony. Xianmei trzepnęła go w zdrowe ramię. – Aua!

- Przeprosiny przyjęte. Myślę, że się nieźle dogadamy – powiedziała Sinijka.

Dzieci Żywiołów. Tom 2. PegazOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz