Rozdział 12. Na pokładzie

16 4 0
                                    

Nie zatrzymując się ani na moment wrócili nad rzekę i po jej przekroczeniu, aby nie denerwować mieszkańców wioski, ruszyli tuż przy jej brzegu na południe. Dotarcie do zatoki, łącznie z przerwami na odpoczynek, zajęło im prawie pięć godzin.

Wymęczeni nocną podróżą dotarli na kamienistą plażę. Księżyc odbijał się w wodzie, ładnie oświetlając statek Strażników. Na pokładzie paliło się małe światełko, co oznaczało, że jakiś marynarz miał wartę.

Xianmei podpaliła obie dłonie i zaczęła wymachiwać nimi nad głową, aby zwrócić na siebie uwagę załogi. Parę minut później szalupa dobiła do brzegu. Nadstworzenia nie skorzystały z jej usług. Pegaz sam poleciał za Anetą na pokład, natomiast Roca utworzyła dla siebie kamienny pomost, który zaprowadził ją prosto pod statek. Ludzie musieli tylko opuścić dla niej trap. Gdy jaszczurka po nim weszła, pomost schował się z powrotem w dnie.

Przyjaciele poczuli ulgę, że teraz została im już tylko droga morska i już nie będą musieli spać na ziemi, tylko w kajutach.

Kapitan wszedł na pokład, aby ich powitać. Miał na sobie piżamę, czyli musiał się niedawno obudzić. Widząc pegaza, pogratulował im sukcesu i przeprosił, że nie zaczekali w porcie. Dopiero później dostrzegł Rachel stojącą na uboczu i zdał sobie sprawę, że kogoś brakuje.

- Gdzie jest Zadar? - to pytanie musiało paść.

Przyjaciele spuścili oczy, a uśmiechy spełzły z ich twarzy.

- Napadli nas w lesie - zaczął Anthony. - Zadar nas uratował, ale nie przeżył.

- Co? Jak to się stało? - kapitan Eryk był w szoku.

- Odciągnął ode mnie jednego napastnika, gdy skręciłam kostkę. Tamten zepchnął go nad urwisko i wbił sztylet w brzuch - oczy Anety były pełne łez. - Jednak Zadar zdołał złapać go za pelerynę i rzucił się z nim w przepaść.

- Przykro mi.

Wszyscy obecni byli poruszeni poświęceniem Strażnika. Szeptali między sobą uwagi o jego czynie.

- Pani przejęła pałeczkę po Zadarze? - zwrócił się do tropicielki.

- Tak - kobieta podeszła do kapitana. - Jestem Rachel.

- Eryk - uścisnęli sobie dłonie.

- Proponuję przełożyć opowieści o naszej podróży na jutro. Szliśmy bardzo długo i jesteśmy zmęczeni - powiedziała Rachel.

- Tak. Zaraz pokażę pani kajutę, ale najpierw trzeba wprowadzić pegaza do stajni.

***

O świcie statek wypłynął z zatoki, lecz przyjaciele tego nie poczuli, ponieważ spali w najlepsze na pryczach.

Dopiero koło południa Rafael zajrzał do stajni pod pokładem. Roca i Wicher spokojnie stali w boksach obok siebie. Żadne nie wydawało się zaniepokojone rejsem. Widocznie wzajemna obecność nadstworzeń działała na nie kojąco. Chłopak nakarmił kamienną jaszczurkę oraz sprawdził, czy pegaz ma wodę i siano.

Następnie poszedł pod kajutę przewodniczki. Wziął głęboki oddech i niepewnie zapukał. Zawsze stresował się przed pukaniem do cudzych drzwi.

Tropicielka zaprosiła go do środka.

- Co cię sprowadza? - miała na sobie świeże ubranie z nieodłącznym malachitowym płaszczem, złotymi bransoletami i ciemnozielonymi okularami.

- J-ja widziałem na polanie, że zbierasz pióra pegazów - zaczął niepewnie.

- Racja.

- Też wtedy jedno wziąłem. Czy one mają jakieś magiczne właściwości?

- Magiczne właściwości? - Rachel uniosła brwi.

- N-no jakieś klątwy, czy coś.

- Nie - pokręciła głową za śmiechem. - Skąd ci to przyszło do głowy?

- W dzieciństwie rodzice czytali mi książki o różnych magicznych przedmiotach i zaklętych skarbach. Przez to pomyślałem, że z piórami pegazów może być podobnie - śmiech kobiety speszył Rafaela. - Chciałem dać to pióro mojej przyjaciółce, gdy się spotkamy.

- Na piórach pegazów nie ciążą żadne klątwy. To by było okropne, gdyby tak piękne stworzenia obarczały innych klątwami. Spokojnie możesz dać piórko przyjaciółce. Na pewno jej się spodoba.

- To dobrze. Pójdę już.

- Jak jej na imię? - pytanie zatrzymało Rafaela w drzwiach. - Twojej przyjaciółce?

- Bianca. Znamy się bardzo długo. Tańczyliśmy razem w zespole tanecznym, zanim okazało się, że jestem Dzieckiem Żywiołów i zabrali mnie Strażnicy.

- Pewnie za nią tęsknisz?

Chłopak zamknął drzwi i odwrócił się do dwudziestolatki.

- Bardzo. To moja najlepsza przyjaciółka. Jest moją partnerką w tańcu. Dogadujemy się bez słów - czy Rafaela zabłysły, gdy o niej mówił. - Otrzymałem od niej i rodziców parę listów, ale nie mogę im odpisać, ponieważ nasz zespół podróżuje po świecie i w momencie, gdy ja otrzymam od nich list, oni mogą być już w innym mieście.

- No to nieciekawie.

- Wiem. A jest tyle rzeczy, o których chciałbym jej opowiedzieć: o Roce, o Wichrze, o Wyspie Cudów i oczywiście, o moich nowych przyjaciołach... Jednak jest szansa, że się spotkamy. Przed wyruszeniem na misję dostałem list, że prawdopodobnie zespół wystąpi w Twierdzy. Oczywiście, muszą otrzymać zgodę Mateo, ale chyba nie będzie z tym problemu.

- Myślę, że nie.

- Byłoby naprawdę super, gdybym mógł ją poznać z Anetą, Xianmei i Anthonym!

Rafael rozpływał się jeszcze przez parę minut nad tym, co by pokazał Biance, gdy ta przybędzie na Wyspę Cudów. Mówiłby tak bez końca, sprawiając, że Rachel pożałowałaby, że w ogóle zapytała o jego przyjaciółkę, ale kucharz zawołał ich na późne śniadanie.

***

Po posiłku Rachel, skarżąc się na dolegliwości związane z chorobą morską, zamknęła się w swojej kajucie. Spędziła w niej całą podróż, opuszczała ją tylko na posiłki oraz na spacer po pokładzie po zachodzie słońca.

Natomiast młodzież została po śniadaniu osaczona przez załogantów, aby opowiedziała im o wyprawie. Niestety, zmusiło ich to do przeżywania na nowo śmierci opiekuna.

Gdy już zaspokoili ciekawość załogi, udali się na dziób, by spokojnie porozmawiać.

- Ciągle nie wierzę, że już go więcej nie zobaczę - wyznała Aneta, opierając się o reling. - Chciałabym go przeprosić za to, że podejrzewałam go o zdradę. Już nie będę miała do tego okazji.

- Ja żałuję, że nie miałam więcej strzał. Mogłabym go uratować - Xianmei wpatrywała się w toń.

- Nie myśl tak. Jeśli każdy z nas będzie rozmyślał: „co by było, gdyby?", nigdy nie pogodzimy się ze stratą - zauważył Anthony. - Tylko będziemy ciągle wyrzucać sobie, że czegoś nie zrobiliśmy albo, że zrobiliśmy coś źle. Mogę mieć do siebie pretensje, że nie zauważyłem, co się dzieje i nie ruszyłem z pomocą, ale sam byłem zajęty walką i po prostu nie miałem, jak mu pomóc.

- Aby jego ofiara nie poszła na marne, powinniśmy wygrać tę wojnę - Rafael mówił pewnym głosem, co było u niego rzadkością. - Zróbmy to, dla Zadara.

- Dla Zadara - powtórzyli przyjaciele.

Dzieci Żywiołów. Tom 2. PegazOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz