Wyglądają na cieniasów || 12

89 7 0
                                    

Minął już tydzień od naszej imprezy urodzinowej, a dziś miało przyjść jakiś kilku znanych przestępców by zasilić szeregi naszej Ligi, nie bardzo odpowiadało mi to bo w końcu mamy dobry i spisujący się zespół, więc po co to psuć dając jakiś żółtodziobów? No cóż ale decyzja nie należy do mnie, ale nikt mi się zabronił ich nastraszyć trochę.

W mojej jakże ślicznej i inteligentnej główce zaczął się rodzić iście idealny plan, oi będzie się działo, muszę się tylko przygotować, bo za niedługo mają się pojawić.

Ruszyłem biegiem do mojego pokoju się przygotować. Pół godziny później byłem już gotowy, wyglądałem całkiem normalnie, ale rękawy od bluzy miałem związane za plecami żeby wyszedł z tego kaftan bezpieczeństwa, włosy miałem posklejane i roztrzepane we wszystkie strony, coś jak u Kacchana.

Tak wyglądając wyszedłem z pokoju, na korytarzu widziałem się tylko z blondynką, nie zdziwiło ją ani trochę to jak wyglądam i potwierdziła, że kandydaci już przyszli i mogę zacząć swoje przedstawienie.

Przy schodach wziąłem głęboki wdech i zbiegłem z schodów, ale nie planowanie wyjebałem się z przedostatniego lądując mordą na podłodze, huk był dość głośny, przez co właśnie tym przerwałem Tomurze i tym ludziom.

Podniosłem głowę z podłogi i spojrzałem na nich, Dabi siedział obok szefuńcia i próbował się nie śmiać, Shiga patrzył na mnie jak na debila, przy czym miał uniesioną brew i widziałem, że próbuje zachować powagę. Kurogiri udawał, że mnie nie zna i nie widzi, dalej czyszcząc szklanki. A tamta trójka, coś mało ich, patrzała na mnie jak na wariata, właśnie o to mi chodziło.

- Nic mi nie jest! Żyje!

Po dłuższej chwili podniosłem się z podłogi, ciężko jest wstać bez użycia rąk. Chodziłem po całym pomieszczeniu, jeszcze przez chwilę byłem punktem zainteresowania przez całą piątkę, ale już po kilku minutach wrócili do rozmowy ignorując mnie, czas na kolejny punkt z mojego planu.

Zaszedłem po cichu całą trójkę, nawet tego nie usłyszeli, lepiej dla mnie, widziałem jak Dabi prawię sika z powstrzymywanego śmiechu. Uśmiechnąłem się do niego głupio i zacząłem udawać, że ich obwąchuje.

- Niuch niuch.

Jeden aż odskoczył ode mnie przestraszony, ale zachowałem powagę i kontynuowałem, tych dwóch patrzało na mnie jak na debila, ale nic sobie z tego nie zrobiłem, a jego przystojniejszego polizałem po policzku.

- Ummm.... Arbuzik.

Chłopak od razu się ode mnie odsunął wściekły i przerażony, widziałem jak cała trójka się trzęsie patrząc na mnie i moje zachowanie. Dabi już nie wytrzymał i ze śmiechu spadł z krzesła. Tomura się tylko trochę załamał.

- Izu? Możesz przestać się wydurniać i usiąść spokojnie na dupie?

- A, a, a, a, żaden Izu mój drogi Tomusiu.

Byłem zadowolony z siebie i swoich umiejętności aktorskich, może powinienem zacząć grać psychicznie chorego? Pewnie dostał bym za to Oskara.

Podszedłem do braci i kopnąłem tościka, żeby wstał i nie wycierał tych i tak już brudnych podłóg. Usiadłem obok pana rączki z uśmiechem zadowolenia.

- Ej, rozwiążesz mnie? - odwróciłem się do niego tyłem.

Chłopak tylko westchnął i mnie rozwiązał, podziękowałem mu i założyłem już normalnie bluzę wytrzepując ją z brudu, który zgarnąłem z podłogi kiedy się wyjebałem.

Usiadłem już grzecznie i spojrzałem na naszych gości, tylko jednego kojarzyłem, raz udał mu się napad na bank w pojedynkę, a przy kolejnym prawię go złapali, mógłbym się nam przydać. A jeśli o tamtą dwójkę chodzi to nie kojarzył ich w ogóle.

- Wyglądają na cieniasów - wskazałem na dwóch chłopaków.

Chyba ich tym obraziłem, bo jeden rzucał mi mordercze spojrzenie, a zaś drugi wyjął coś z kieszeni tak by nikt nie widział, ale ja jestem zajebiście świetnym obserwatorem, więc od razu to zauważyłem i uniknąłem noża, który we mnie poleciał.

- Pudło! Spróbuj następnym razem, jeśli życie ci niemiłe.

- Deku! Do cholery jasne! Możesz się uspokoić!?

- Przecież nic nie robię, to on zaczął, ja tylko stwierdziłem fakt.

Siedziałem jakby nic się nie stało, a trójka nagle zbledła, spojrzałem na nich i uniosłem brew pytająco.

- On? On jest tym Deku? - zapytał któryś.

- A ile jest złoczyńców o tym imieniu? Od lat tak się nazywam, zanim to imię miało jakiś rozgłos.

Oparłem głowę na ramieniu czerwono okiego chłopaka i ziewnąłem znudzony, nie sądzę, żeby oni byli nam potrzebni, ale to już nie moja decyzja, ale chociaż mogę się czasem wtrącić, wiadomo, że moje zdanie było brane pod uwagę, bo jakby nie patrzeć to ja byłem mózgiem każdego planu i to jak wywalałem ludzi, którzy po prostu nie pasowali do akcji i planu.

Nawet nie wiem kiedy mi się przysnęło, ale to nic i tak wszystko słyszałem i czułem. Wiedziałem, że Dabi przeniósł mnie na kanapę i głaskał mnie po głowie co oczywiście mi się podobało.

A jak już się obudziłem to położyłem głowę na kolanach chłopaka żeby mnie miział dalej, widziałem zazdrosne spojrzenie Tomu i od razu się do niego uśmiechnąłem.

- Nie złość się i nie martw, on jest twój, nie zabrał bym ci go w tym sensie, jesteście moimi braćmi.

Najwyraźniej ulżyło mu po moich słowach, dziwne, że w ogóle widział we mnie potencjalną konkurencję, nie brał bym się za tego spaleńca, nie mój typ, czy ja w ogóle mam jakiś typ? A chuj wie, nie potrzebuje nikogo takiego, można ruchać bez miłości i żyć dalej.

- I jak w końcu? Bierzemy ich? Czy wypierdalamy na dwór?

Patrzałem na trójkę mężczyzn, dalej leżał na kolanach Dabisia. A oni patrzyli na naszą trójkę po kolei czekając na decyzję, pewnie ten od napadu zostanie, a tamta dwójka wyleci, drobni złodzieje nie są nam potrzebnie i miałem rację, werdykt zapadł chwilę po moich myślach.

- Papa panowie, nie do zobaczenia - pomachałem im.

Tomura podszedł do nas i zrzucił moją głowę z kolan chłopaka i posadził tam swoją dupę, gnojek jeden, ugryzłem go lekko w kolano przez co dostępem z niego w ryj, ale nie bolało jakoś bardzo i położyłem się z powrotem teraz opierając głowę na nogach drugiego chłopaka.

- Czyli to już oficjalnie? Od kiedy?

- Jakoś miesiąc.

- Co?! I nic nie powiedzieliście!? Jak ty możecie mi to robić?

- Już tak nie jęcz, głowa boli przez ciebie - warknął na mnie Tomu trzymając się za głowę.

Prychnąłem na niego obrażony i odwróciłem się do nich dupą żeby im pokazać, że się obrażam na nich, Dabiemu tak przy okazji się dostanie, on też mi nic nie powiedział, ale teraz mogę się domyślić jak oni sobie zajęli czas przed imprezą.

-------------------------------------------------------------
Ilość słów: 1081

Kolejny rozdział, czasem muszą się pojawić takie nudniejsze by w następnych mogło się dość zadziać ciekawszego.

Piszcie co sądzicie, każdy komentarz jest brany pod uwagę przy następnych rozdziałach lub ich poprawkach.

Dziękuję za uwagę i życzę wam króliczki moje miłego dnia lub nocy w zależności kiedy to czytacie.

Mamo Wybacz Mi / Villian Deku [WOLNO PISANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz