11. Szczerość?

1.5K 78 23
                                    

Ta piosenka ma taki vibe do tego rozdziału, najlepiej to sobie zapętlcie...
-------------

Patrzyłam na chłopaka, który wydawał się być jeszcze bardziej zmęczony niż minutę temu. Tak bardzo chciałam mu pomóc, zdjąć chociaż trochę ciężaru z jego ramion. Nie mogłam pojąć jak ten człowiek żył z tak wielką odpowiedzialnością przez ten cały czas.

- Przepraszam. – Powiedziałam w końcu, a on od razu zwrócił się w moją stronę. Zmarszczył brwi nie rozumiejąc. Właściwie to sama nie rozumiałam, byłam już po kilku drinkach, a moje logiczne myślenie uciekło razem z rozsądkiem. – Gdybym przeczytała ten wpis wcześniej, nie musiałbyś mierzyć się z tym sam.

- Dobrze że tego nie zrobiłaś. – Odpowiedział po chwili. – Miałaś wystarczająco na głowie, nie chciałem dokładać Ci więcej zmartwień ale potrzeba wyjaśnienia ci wszystkiego była większa.

- Masz jakiś plan? Z jej ojcem? Przecież to nie może trwać w nieskończoność. – Zaczęłam niekomfortowy temat ale wiedziałam, że prędzej czy później będziemy musieli o tym porozmawiać. Wiedziałam też, że to pora na naszą 100% szczerość, teraz tylko to mogło nas uratować.

- Od trzech miesięcy nie było żadnego epizodu, zgodziła się na branie leków więc stany depresyjne już się nie pojawiają. Jednak nadal jest spore ryzyko. – Westchnął kończąc kolejnego drinka. - Codziennie delikatnie staram się jej uświadamiać, że nas już nie ma. Mimo że zdaje sobie z tego sprawę, czasami niespodziewanie przychodzi tutaj, dzwoni w środku nocy żebym przyjechał. Chce chodzić ze mną na imprezy i spotykać się z moimi znajomymi. – Jego głos coraz bardziej się łamał. – Za każdym razem się zgadzam bo panicznie boje się ze znowu zadzwonią do mnie ze szpitala. Podała mnie nawet jako bliski kontakt, chyba tylko po to żebym jako pierwszy wiedział co przeze mnie zrobiła.- Mówił dalej a ja czułam, jak z każdym kolejnym słowem łzy zbierają się pod powiekami. U mnie i u niego.

- To nie przez ciebie. – Wstałam od razu odrzucając na bok koc, zachwiałam się przez gwałtowność mojego ruchu i procenty w żyłach. Przerzuciłam cały ciężar ciała na nogę na której miałam żelowy opatrunek. Skrzywiłam się lekko na ból który był coraz mocniejszy. Chłopak to zauważył bo automatycznie wstał próbując mnie przytrzymać za ramiona. Staliśmy naprzeciwko siebie z kilku centymetrową przepaścią między nami. Przymknęłam oczy gdy tylko poczułam jego zapach. Zapach przez który przepadłam.

- W porządku? – Zapytał pocierając delikatnie moje ramiona.

Nie odpowiedziałam, bo nie było w porządku. Dopiero gdy stałam przy nim czując jego oddech, widząc jego twarz zrozumiałam, że straciłam rok przez mój własny strach. Nie pozwoliłam mu wyjaśnić czegokolwiek. Straciłam tyle czasu z nim przez jakąś psychopatkę. Wiem, że nie powinnam tak myśleć bo ona jest po prostu chora ale nie mogę pojąć jak można być tak zdesperowanym żeby niszczyć życie komuś innemu. Zwłaszcza jemu.

- Nic nie jest w porządku. – Odpowiedziałam nadal nie otwierając oczu. – Nie zasłużyłeś na to wszystko. – Nim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, pochyliłam się w jego kierunku opierając czoło o jego klatkę piersiową. Poczułam jak wstrzymuje oddech. Właściwie nie czekałam długo na jego reakcje, objął mnie ramionami mocniej przyciskając do siebie. Był tak cholernie ciepły. Wtuliłam nos w jego koszulkę łapiąc każdy jego oddech. To było tak kojące, oparł brodę o czubek mojej głowy i przycisnął mnie jeszcze bliżej siebie. Nawet nie wiedziałam, że to możliwe. Stałam tak wciśnięta w jego ramiona, pochłaniałam jego całego jak gąbka.

- Chociaż raz chciałbym zrobić coś dla siebie i nie puszczać Cię. – Powiedział wprost w moje włosy. –Wiem że to będzie trudne, ale naprawdę nie chce Cię już odtrącać. Potrzebuje cię.

Poisoned CityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz