Znowu tonęłam. Opadałam na dno oceanu, przywiązany do kostki ciężar z szybkością ciągnął mnie w otchłań. Tutaj było bardzo zimno, lodowato. Moja skóra błagała o ciepło a płuca o tlen. Zamknęłam oczy pozwalając aby fale zabrały moje wiotkie ciało. Czułam się jak mała dziewczynka zagubiona w tłumie, ten wewnętrzny strach mnie rozrywał.
Dochodził do mnie głos, znajomy, miły ciepły. Kazał mi się obudzić. Tylko z czego obudzić? Jestem przecież na dnie oceanu, nie mogę nawet otworzyć oczu, nabrać powietrza.
Obudzić. To był sen, to był tylko sen.
Otworzyłam oczy i niemal od razu wzięłam głęboki wdech. Jakbym wcześniej go wstrzymywała. Leżałam na swoim łóżku, w moim pokoju. Było ciemno, tylko blask księżyca wpadał do sypialni przez uchylone zasłony. Spojrzałam na Sore który był nade mną pochylony. To jego głos słyszałam, on mnie sprowadził na ziemie. W jego oczach widziałam niepokój. Trzymał dłoń na moim ramieniu.
Odetchnęłam spokojniej i położyłam głowę na poduszkę. Chłopak widząc mój spokój, sam się rozluźnił. Położył się obok mnie a ja ułożyłam się wygodniej przy jego boku. Oplotłam go ramieniem a on przykrył nas szczelniej kołdrą.
Dopiero po chwili zebrał się aby cokolwiek mi powiedzieć.
- Wstrzymywałaś oddech. - Powiedział szeptem, wciąż pocierając delikatnie moje ramię. - Nie oddychałaś. - Dodał drżącym już głosem.
- Wiem. Przepraszam że Cię wystraszyłam. Po prostu znowu tam byłam. Na dnie. - Wyjaśniłam nie odrywając się od jego ciała.
- Nie przepraszaj. Po prostu się martwię. - Otulił mnie mocniej. - Kiedy masz spotkanie z Panią Haris? - Zapytał z nutą nadziei.
- W czwartek.
Pani Haris to psychoterapeutka do której zapisał mnie Christian. Chodziłam do niej dwa razy w tygodniu. Miałam za sobą dopiero dwa spotkania więc nie spodziewałam się cudów niemal od razu. Była starszą kobietą która wzbudzała we mnie szacunek samym spojrzeniem. Spotkania z nią mimo jej surowości przebiegały spokojnie, jednak zawsze były bolesne. Dużo szczegółowych pytań na które nie zawsze chciałam odpowiadać. Grzebanie w przeszłości, wyjaśnianie starych zabliźnionych ran. To było ciężkie ale też kojące. Jakbym z każdą kolejną wizytą, dowiadywała się więcej o samej sobie. Zrzucała z siebie tonowe ciężary które ciągnęły mnie w dół przez ostatnie lata.
Niestety koszmary nadal czasami się pojawiały. Nie były już to tak silne i mocne ataki. Zawsze też Sore obok mnie czuwał. Budził mnie gdy tylko dostrzegał problem.
- To dobrze. - Wymamrotał sennym głosem w moje włosy. - Dasz radę zasnąć czy chcesz pogadać? Może coś obejrzymy? - Zaproponował.
Wiedział, że nie zawsze udaje mi się ponownie zasnąć po złym śnie. Dlatego zawsze daje mi alternatywę abym nie musiała do rana wgapiać się w sufit.
- Jeśli będziesz mnie tak trzymał to zasnę bez problemu. - Wyszeptałam w jego szyje.
Zakręcił wokół mnie ramię i jeszcze ściślej mnie do siebie przysunął.
Minęły trzy tygodnie od śmierci Rose. To były długie, bolesne i pełne cierpliwości dni. Jednak z każdym było coraz lepiej. Przesypiał już całe noce, oprócz tych w których budziły go moje koszmary. Często mu gotowałam, więc nawet jak chciał odmówić posiłku, to nie mógł tego zrobić.
Sore coraz częściej się uśmiechał, razem z chłopakami zaczęli chodzić na siłownie. Każdy z nich z różnych pobudek ale wszystkim to wychodziło na dobre. Sore musiał pozbyć się stresu a to było idealne rozwiązanie. Ray postanowił zrzucić zbędne fałdki, powtarzał, że odkąd jest z Ver przytył kilka kilogramów. Oczywiście nikt tego nie widział bo nadal był szczupły. Lucas mówił, że chce zrobić sobie ciało boga aby wyrwać jeszcze więcej dziewczyn, chociaż to tak naprawdę była tylko wymówka. To on zapisał się na siłownie jako pierwszy, jestem prawie pewna, że zrobił to po tym jak zobaczył Sofię na randce z jednym z naszych trenerów z pobliskiej siłowni. Dla blondynki była to tylko niezobowiązująca kawa, natomiast dla niego to była jakaś dziwna motywacja aby pokazać jej, że też może tak przypakować.
CZYTASZ
Poisoned City
Teen FictionIvy dorasta, zaczyna studia i dorosłe życie. Tylko dlaczego bez niego? Dlaczego kocha go i nienawidzi jednocześnie? Myślała że to będzie proste, nie patrzeć na niego. Miała tylko na niego nie patrzeć, miała nie patrzeć na nich. On ratuje ją. Ona r...