- Co ty wyprawiasz? – Zapytałam w szoku, patrząc jak chłopak coraz bardziej się spina. Przeczesał palcami mokre włosy i oparł się o ścianę. Chłopak chyba był w podobnym stanie upojenia do mnie, miał przekrwione oczy i bladą twarz. Woda jakby zmyła z niego maskę obojętności którą nosił dzisiaj cały dzień. – Oszalałeś? – Mój krzyk przedostał się nawet przez barierę alarmu.- Na to wygląda. – Zaśmiał się i szeroko uśmiechnął. To było okropne, patrzeć jak się uśmiecha ale nie widzieć w nim grama szczęścia. – Oszalałem! – Krzyknął i podniósł głowę a krople padały na jego twarz. Rozłożył ręce pozwalając aby ciemność w której tkwiliśmy go ogarnęła. Jego mokra twarz odbijała smugi czerwonych lamp, wyglądał tak upiornie.
- Dlaczego to zrobiłeś?! – Zadałam pytanie jeszcze głośniej i cofnęłam się o trzy małe kroki. – Przecież komuś mogło się coś stać! Widziałeś jak ludzie przerażeni taranowali się przy wyjściu!? Co jeśli w tym tłumie była Sofia, Veronica albo Eva! – Krzyczałam dalej i dopiero gdy wypowiedziałam ostatnie zdanie, doszedł do mnie sens tych słów. Moim dziewczynom naprawdę mogło się coś stać. Przez ten chaos nawet nie zwróciłam na to uwagi, na to gdzie one są. Byłam na niego wściekła. – Muszę je znaleźć. – Poinformowałam bardziej siebie niż jego, złapałam za końcówki włosów i mocniej je pociągnęłam. Ból przywracał trzeźwość.
Cofnęłam się o kolejne trzy kroki, tym razem obiłam się o ścianę. Ból nie pomógł, czułam się jeszcze gorzej, przez migające lampy mój wzrok był jeszcze bardziej zamazany. Znowu zrobiło mi się duszno, poczułam jak pocą mi się dłonie, zaczęły też drżeć. Nogi już się pode mną uginały. Złapałam za gardło mając nadzieję że w jakiś magiczny sposób mój dotyk rozluźni krtań.
- Spokojnie. – Doszedł do mnie jego głos, już się nie śmiał. Doszła do mnie ta chrypka której próbowałam się dzisiaj pozbyć z mojej głowy. Po chwili poczułam jego dłonie na moich zimnych ramionach. Mój organizm sam wzdrygnął się na ten dotyk, wiedziałam ze on to poczuł. – Wszyscy pojechali już do mieszkania, nikomu się nic nie stało. – Poinformował mnie i mimo uczucia odjęcia ze mnie ciężaru, nadal czułam się jak cień. On tylko pogorszał to swoim dotykiem, gdy zaczął pocierać moją skórę ramion.
- Zostaw. – Powiedziałam tak aby usłyszał, pokręciłam głową sama wmawiając sobie że chcę aby mnie puścił. On jednak nic sobie z tego nie robił, nadal mocno mnie trzymał. Byłam na niego wściekła, na siebie jeszcze bardziej. – Dlaczego włączyłeś alarm? – Zapytałam spokojniej, chociaż trudno mi było opanować złość.
- Miałem pozwolić Ci z nim wyjść? Kidy jesteś kompletnie pijana? – Zapytał i dopiero teraz mnie puścił. – Możesz mnie nienawidzić i wyzywać, masz do tego cholerne prawo! – Podniósł głos, dopiero teraz podniosłam na niego wzrok. Patrzył na mnie, był tak bardzo zmęczony. – Ale nie myśl że pozwolę aby jakiś pijany gość Cię wykorzystywał! Nadal będę o Ciebie dbał. Możesz na mnie krzyczeć ale nie ustąpię! – Skończył swoją wypowiedź a ja po prostu patrzyłam na niego w osłupieniu. Nawet nie wiedziałam kiedy mój oddech się unormował. Widziałam jak walczył sam ze sobą. Odsunął się ode mnie opierając się od ścianę naprzeciwko.
W tym momencie już nawet nie byłam zła, chciało mi się śmiać. Jego postawa i słowa to było tak banalne.
Na mojej twarzy zagościł uśmiech, chrząknęłam i odbiłam się od ściany. Zrobiłam dwa kroki w jego stronę i tuż przy jego nogach kucnęłam. Parsknęłam pod nosem cichym śmiechem, bo cholera byłam tak w tym momencie bezsilna. Mogłabym zrobić to co powiedział, tylko po co?
- Jesteś pieprzonym hipokrytą. – Oznajmiłam najbardziej doniosłym głosem. – Wiedziałam jakie ma intencje i wiesz co? Miałam takie same. – Ponownie zaśmiałam się pod nosem zwracając na siebie jego uwagę. – I właśnie tutaj jest jedna różnica, on mnie nie okłamywał. Nie udawał że chce mnie naprawiać tylko po to żeby mnie zaliczyć!
CZYTASZ
Poisoned City
Ficção AdolescenteIvy dorasta, zaczyna studia i dorosłe życie. Tylko dlaczego bez niego? Dlaczego kocha go i nienawidzi jednocześnie? Myślała że to będzie proste, nie patrzeć na niego. Miała tylko na niego nie patrzeć, miała nie patrzeć na nich. On ratuje ją. Ona r...