rozdział 9

129 5 0
                                    


Była godzina jedenasta, gdy się obudziłam. Zjadłam śniadanie, poszłam się umyć, po czym wróciłam do swojego pokoju. Dzisiaj miała się odbyć impreza świąteczna dla przyjaciół u Rudego. Do spotkania zostało mi jeszcze parę godzin, więc stwierdziłam, iż poczytam książkę. Wybrałam Balladynę Juliusza Słowackiego. Zbliżała się godzina 14, co oznaczało, że czas najwyższy zacząć się zbierać. Ubrałam czarne, tweedowe spodnie, do tego beżowy sweter, a włosy uczesałam w dobieranego warkocza. Wzięłam płaszcz, ciasto i prezenty, udałam się w kierunku mieszkania przyjaciela. Gdy dotarłam, na miejscu byli już Alek z Basią, Monia, Paweł, Anoda oraz oczywiście gospodarze, czyli Dusia i Janek. Mieliśmy już zaczynać, ale nadal brakowało Tadeusza i Anki. Gdy przyszli, okazało się, że Zośka zabrał ze sobą osobę towarzyszącą, którą była Hala. Była ubrana w granatową sukienkę z bufiastymi rękawami i rozkloszowanym dołem. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, jedząc potrawy przygotowane przez panią Zdzisławę, oraz te, które pozostali uczestnicy przynieśli. Czas mijał nam bardzo przyjemnie. W pewnym momencie zobaczyłam, że Danka spogląda to na  mnie, to na Ankę, dając nam do zrozumienia, że chce nam coś powiedzieć. Wstałyśmy od stołu, przeprosiłyśmy naszych znajomych, po czym udałyśmy się w kierunku pokoju młodej Bytnarowej, w celu rozmowy.
-O czym chcesz pogadać Dusia?- Zapytałam.
-Widziałyście jak Glińska klei się do Tadeusza? Nie odstępuje go ani na krok. Jak posłuszny piesek przy nodze swojej pańci.- Nagle drzwi do pomieszczenia się otworzyły, a stanęły w nich Monia i Basia.
-Ploteczki bez nas? Toż to skandal!- Powiedziała Monia.
-Ta zniewaga krwi wymaga!- Zawtórowała jej Basia.
-Miałam w planach z wami pogadać, jak rozmówię się z Anią i Patrycją- Odpowiedziała Danuta.-Ale skoro już jesteśmy wszystkie razem to możemy pomówić wszystkie. Hala strasznie się klei do Tadzia, zauważyłyście?
-Ogólnie, ostatnio się strasznie często spotykają, a mój brat ciągle o niej gada, Hala to, Hala tamto, jakby jakimś cudem była co najmniej.-Wtrąciła Zawadzka.
-Sugerujesz, że mogą być razem?- Zapytałam. W brzuchu poczuła lekkie ukłucie. Czy ja jestem zazdrosna o Tadeusza? Niemożliwe. Jest tylko przyjacielem moich przyjaciół. Jest strasznie zarozumiały i irytujący.
-Czy ja wiem? Tadeusz nigdy nie był w związku, kocham mojego brata i życzę mu szczęścia, ale nie chcę by się związywał z nią. Ona nie jest dla niego odpowiednia.
-Jeśli będą lub już są parą, Tadeusz na 100% powie Jankowi, Janek mi, a ja wam powiem- Poinformowała nas Monia.
-Czas pokaże. Chyba powinnyśmy już wracać, bo zaraz zaczną coś podejrzewać.- Zaproponowała Basia. Wszystkie się zgodziłyśmy, po czym wróciłyśmy do salonu, gdzie byli pozostali.   
-A was co tak długo nie było panienki?- Zapytał Alek z zawadiackim uśmiechem na twarzy.
-Babskie sprawy Aleczku. To co, otwieramy prezenty?- Zapytałam, w odpowiedzi na twarzach moich towarzyszy zagościł uśmiech. Wszyscy rozdali swoje prezenty, zostały jedynie te ode mnie do podarowania. Otrzymałam piękną sukienkę w kolorze butelkowe zieleni, miała rozkloszowaną spódnicę, oraz mały dekolt w kształcie litery V. Wzięłam prezenty i przekazałam je osobom docelowym. Gdy Alek zobaczył skórzaną kurtkę, o której od dawna marzył omal się nie popłakał za szczęścia.
-Patiiii, jak ja Ci dziękuję za tą cudowną kurtkę, jesteś najlepsza!
-Nie ma problemu, chociaż nie było łatwo ją zdobyć- Dawidowski przytulił mnie i wrócił na wcześniej zajęte przez siebie miejsce.
Dziewczyny były zachwycone swoimi sukienkami i już planowały, na jakie okazje się w nich wybiorą. Janek, otworzywszy swój prezent, wraz z Anodą szukali różnych, dziwnych słówek i próbowali je wymówić. Dla mnie i dla Hanki jako osób mówiących biegle po angielsku, był to przezabawny widok. Na koniec został mi jedynie Tadeusz. Gdy do niego podeszłam, aby wręczyć mu prezent, Hala patrzyła na mnie jakbym była przebrana za klauna lub kogoś podobnego. Zośka podziękował za notatnik i powiedział, że zeszyt bardzo mu się przyda, gdyż poprzedni mu się skończył.
Rozmawialiśmy jeszcze przez jakiś czas, lecz nadszedł moment, w którym musieliśmy zacząć sprzątać po wieczerzy. Z dziewczynami znosiliśmy wszystkie talerze, miski i wazy do kuchni, gdzie panowie, pod dyrekcją pani Zdzisławy, zmywali i chowali wszystkie naczynia do szafek. W pewnym momencie Hala, znalazłszy się obok mnie i udając, że się potknęła, wylała na mój sweter, całą zawartość wazy z barszczem. Byłam zdziwiona zaistniałą sytuacją i nawiązałam kontakt wzrokowy z stojącymi trochę dalej Basią i Dusią, gdy Glińska patrzyła na mój, obecnie różowy, aniżeli beżowy, sweter. Przez około minutę nikt się nie odzywał.
-Może jakieś przepraszam? Kultura tego wymaga, nawet jeśli zrobiłaś to przypadkowo.- Słowo „przypadkowo" ledwo przeszło mi przez usta, bo wiedziałam, że zrobiła to celowo. Hala posłała mi tylko zagadkowe spojrzenie i udała się w kierunku kuchni. Ja natomiast udałam się do łazienki w celu zaprania swetra, aby ślad po barszczu nie pozostał. Dusia poszła wraz ze mną i zaoferowała pożyczenie własnej bluzki, bym miała w co się przebrać. Po załatwieniu wszystkiego, wróciłam do salonu, gdzie na kanapie siedziała zapłakana Hala z Tadeuszem, który ją przytulał i pocieszał, Janek stał zaraz obok i podawał jej chusteczki, a Anoda i Alek siedzieli przy stole i o czymś cicho dyskutowali. Dziewczyny wyglądały na zdenerwowane. Ich spojrzenia mówiły jedno. Nie jest dobrze.
Gdy panowie zauważyli moją obecność, nie wiedziałam czego się spodziewać. Widziałam spojrzenia mówiące wiele. Dziewczyny patrzyły na mnie ze współczuciem, strachem, troską, Alek z Rudym mieli zagubiony i zmieszany wzrok, jakby nie rozumieli tego, co się wydarzyło, lub tego, co miało się zaraz wydarzyć. Anoda siedział, czekając, aż ktoś się odezwie. Napotykając spojrzenie Tadeusza, jedyne co w nim zobaczyłam to gniew. Nie był to zwykły gniew. To był ten rodzaj gniewu, zmieszany z rozczarowaniem, żalem i smutkiem. Nie wiedziałam, jak mam zareagować w tej sytuacji. Okazało się, że wszystko się miało zaraz wyjaśnić.

Tadeusz wstał i podszedł do mnie. Jego gniew dało się wyczuć w powietrzu,. Zbliżył się tak bardzo, że aż cofnęłam się o krok do tyłu.
-Zechcesz się wytłumaczyć?- Zapytał. Wszyscy wyczekiwali na moją odpowiedź. Nie wiedziałam natomiast, z czego mam się tłumaczyć.
-Niezbyt wiem o co Ci chodzi Tadeusz.- Chciałam go wyminąć i stanąć obok dziewczyn, lecz on mnie nie przepuścił.
-Myślę, że wiesz.
-Przykro mi, że muszę cię zawieść, ale nie mam bladego pojęcia o czym mówisz.
-Dlaczego krzyczałaś i uderzyłaś Halę?- Teraz to mnie zdziwił. Przecież do niczego takiego nie doszło.
-Że co niby zrobiłam?- Zapytałam, nie dowierzając w to co usłyszałam.
-Dlaczego krzyczałaś i uderzyłaś Halę?- Powtórzył Zośka, lecz nadal sens jego słów nie docierał do mnie.
-Proszę cię Tadeusz. Naprawdę wierzysz w to, że ją uderzyłam? Albo, że na nią krzyczałam? Jedyne co zrobiłam to lekko podniosłam głos, bo się zdenerwowałam, ponieważ wylała na mnie barszcz i nie potrafiła powiedzieć przepraszam.
-Patrycja nie kłam! Hala nam wszystko powiedziała! Wiemy, że już od dawna masz do niej o byle co problem, a teraz, gdy potknęła się, przez co przypadkowo wylała na ciebie barszcz, ty się wkurzyłaś i zaczęłaś na nią krzyczeć. Uderzyłaś ją Patrycja! Uderzyłaś drugą osobę, która jest Bogu ducha winna! Nie wierzę, że kiedykolwiek miałem do ciebie jakikolwiek szacunek. Jesteś  s z a l o n a! Twoja zazdrość sprawiła, że ktoś inny ucierpiał. Kto wie może byś była zdolna zabić Halę? Nie chcę cię już nigdy widzieć na oczy! Ani mi się waż zbliżyć do Hali, a uwierz, że źle się to dla ciebie skończy.- Tadeusz skończył swój długi monolog, a ja stałam w drzwiach ze łzami w oczach. Bardzo nie lubiłam, gdy ktoś na mnie krzyczał. Nie wierzyłam w to, że mój przyjaciel, uwierzył w to co mówi Glińska. Jej kłamstwa były jego prawdą. To bolało najbardziej.
-Tadeusz, to wszystko nieprawda. Jak ty możesz w to wierzyć?- Głos mi się łamał, łzy już dawno ciekły po policzkach. Nie docierał do mnie fakt, że mój przyjaciel oskarżył mnie o coś takiego.
-Patrycja, po prostu wyjdź. Nie mogę na ciebie patrzeć. Jesteś obrzydliwa.- Jego słowa sprawiały mi największy ból. To wszystko było dla mnie nierealne. Mimo tego, iż wielokrotnie ludzie mnie wyzywali, żadna z tych sytuacji nie sprawiała mi takiego bólu jak ta. Moje łzy zamieniły się w wodospad, a ja, wyszłam z mieszkania Bytnarów jak ta posłuszna, mała owieczka, wypełniając polecenie Zośki. Słyszałam jak ktoś woła moje imię i biegnie za mną, ale się nie zatrzymałam. To nie był Jego głos. To nie był On. To nie On pobiegł za mną, aby mnie przeprosić...

tadam, o to nowy rozdział. Zaczęłam go pisać chyba w lipcu, lecz dopiero komentarz  jogobelka_xd zmotywował mnie, aby go skończyć. Proszę nie bijcie mnie za ten rozdział, od początku książki planowałam tą sytuację, więc jest i ona. Nie myślcie jednak, że w następnym rozdziale będzie już wszystko picuś glancuś, o nie nie nie, nie ma tak łatwo. Dajcie znać ci myślicie.
Serwus!!

Zanim przyszło nam odejśćWhere stories live. Discover now