Ostatnie dwa tygodnie można określić za pomocą jednego słowa- rutyna. Każdy dzień wyglądał tak samo. Nie miałam kontaktu z nikim ze znajomych. Potrzebowałam czasu. Musiałam ochłonąć po wydarzeniach z 25 grudnia. Nie ma wieczora, kiedy nie wracam do wspomnień z tamtego dnia. Zawsze kończy się to łzami. Dzisiaj, niestety, nastąpił ten dzień, w którym musiałam opuścić mój azyl. Dostałam wiadomość od Florka, iż muszę stawić się w naszej „głównej kwaterze", ponieważ musimy coś ustalić. Wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy, po czym pożegnałam się z rodzicielką i poinformowałam ją, że nie wiem kiedy wrócę. Po 15 minutowym spacerku znalazłam się na miejscu. Było to mieszkanie jakiegoś kolegi Floriana, który zginął w Kampanii Wrześniowej. Mieściło się ono na trzecim piętrze bardzo ładnej kamienicy, na której jeszcze nie odbiły się ślady wojny. Mieszkanie było przystosowane do różnych potrzeb. Były tam dwa pokoje sypialniane, z materacami i kocami oraz ubraniami na zmianę dla obu płci. Łazienka, kuchnia z zapasem jedzenia i nasze centrum, czyli salon, w którym znajdowały się najróżniejsze mapy, spisy, plany, rozkazy i tym podobne. Mieszkanie to było strikte przystosowane pod naszą sześcioosobową grupę, ponieważ tyle osób liczyła Główna Kwatera. Pod żadnym pozorem nie mogliśmy zdradzać jej lokalizacji. Po chwilowej spinaczce na trzecie piętro, dotarłam do drzwi naszego mieszkanka i weszłam do środka. Jak się okazało, ktoś już tam był. Liczyłam, że będzie to Florian, ponieważ chciałam z nim porozmawiać na pewne tematy. Jednak, gdy przekroczyłam próg salonu, zauważyłam tam mężczyznę, którego wcześniej jeszcze nigdy nie miałam okazji poznać. Chciałam się do niego zbliżyć niepostrzeżenie, aby bliżej mu się przyjrzeć, ewentualnie zagrozić mu nożem. Życie nie jest takie piękne, i gdy postawiłam pierwszy krok, podłoga zaskrzypiała tak głośno, iż jest prawdopodobieństwo, że sąsiedzi z kamienicy obok to usłyszeli. Mężczyzna odwrócił się w moją stronę w ekspresowym tempie. Ewidentnie był zaskoczony moją obecnością tutaj.
-Kim pani jest?- Zapytał.
-A pan kim jest przepraszam bardzo?
-Zapytałem pierwszy.
-Ale jako dżentelmen powinien pan ustąpić damie.- Mężczyzna tylko wywrócił oczyma na mój komentarz. -Jestem kolegą Antka- Wtedy już wiedziałam, że owy mężczyzna jest częścią naszej grupy, bo właśnie taki pseudonim ustaliliśmy na Flo. Pseudonim ten znali tylko najbardziej zaufani ludzie Floriana.
-Tak się składa, że ja również. Wie pan może kiedy przybędzie?
-Niestety nie.- Odpowiedział.- Może przejdziemy na ty, skoro mamy ze sobą pracować?- Zaproponował. Zgodziłam się, bo napewno ułatwi nam to pracę.
-Jestem Stanisław.
-Patrycja, miło poznać.
-Więc jaką funkcję pełnisz?- Zapytałam.
-Jestem członkiem komendy chorągwi.
-Interesujące, chciałabym pracować w chorągwi, moja opiekunka próby podharcmistrzowskiej była zastępcą komendanta chorągwi i wiele mi o tym opowiadała.
-Czy ja wiem czy to takie interesujące? Zapewne masz ciekawszą funkcję. Jaką funkcję pełnisz?
-Jestem drużynową i pomagam dowództwie żeńskiej organizacji.
-Nie wiedziałem, że rozmawiam z tak ważną osobą.- Mój rozmówca się zawstydził,co skutkowało pojawieniem się u niego rumieńców. Zdziwiło mnie to trochę.
-Bez przesady, jestem tylko pomocnikiem. Wszyscy są już piętnaście minut spóźnieni! Zapomnieli czy co?- Stanisław tylko wzdrygnął ramionami.
-Może zaparzę herbaty? Najcieplej to nie jest, a herbatka nas rozgrzeje.- Zaproponowałam. Mój towarzysz przyjął moją propozycję. Po powrocie z kuchni usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy rozmawiać. Okazało się, że parę lat temu byliśmy razem na obozie, ponadto wzięliśmy ślub obozowy. Śmiechom i rozmowom nie było końca, a ja na chwilę zapomniałam o wszystkich moich problemach, jak i o tym, co się dzieje na świecie. Nie zauważyliśmy kiedy czas upłynął, lecz było już późno. Zebraliśmy się ku wyjściu, ale spojrzeliśmy na zegarek. Było długo po godzinie policyjnej, więc nie było takiej opcji, abyśmy wracali do swoich domów.
-Chyba spędzimy tu razem noc.- Powiedział.
-Na to wychodzi.- Odpowiedziałam, uśmiechając się w kierunku mojego kolegi. Oboje udaliśmy się do swoich sypialni, Florian zadbał o to, aby mężczyźni i kobiety spali osobno, małżeństw w naszym gronie narazie nie było. Przebraliśmy się w ubrania dostępne w mieszkaniu, po czym udaliśmy się na spoczynek.
Około godziny trzeciej obudziły mnie jakieś krzyki, wstałam i poszłam wyjrzeć za okno. Na ulicy stały dwa wozy niemieckie, a szkopy wyprowadzali ludzi z kamienic i kierowali ich do odpowiednich pojazdów. Jak najciszej tylko mogłam, udałam się do pokoju, w którym spał Orsza, aby go obudzić.
-Stasiek, wstawaj.- Szepnęłam, potrząsając przy tym ramię mężczyzny. Ten obudził się niemal natychmiast.
-Wywożą ludzi.- Powiedziałam przerażona. Broniewski zrozumiał powagę sytuacji. W tym momencie usłyszeliśmy niemieckie krzyki na klatce schodowej. Z wrażenia aż wstaliśmy. Stanisław przytulił mnie do siebie w taki sposób, aby osłonić moje ciało swoim, w przypadku ewentualnego postrzału. Nie zwróciłam nawet na to zbytnio uwagi, ponieważ byłam bardziej zajęta tym, czy przypadkiem zaraz nie wywiozą nas do Niemiec na roboty.
-Exportieren wir Sie auch? (Tych też wywozimy?)
-Nein, wir haben ein Set. (Nie, mamy komplet)- Staliśmy w bezruchu do momentu, aż usłyszeliśmy warkot silników, a krzyki niemieckie ustały. Wtedy oboje głośno odetchnęliśmy. Nadal czułam, że strasznie się trzęsłam. Broniewski również musiał to zauważyć, ponieważ przytulił mnie. Moją reakcją był płacz. Nie płakałam z powodu kontaktu fizycznego z mężczyzną. Płakałam z powodu natłoku emocji, który się we mnie zebrał. Stres- spowodowany tym, iż ledwo uniknęliśmy wywózki- oraz cała gama innych uczuć związana z wszystkim co się wydarzyło od początku wojny. On był przy mnie. Chociaż spędziliśmy ze sobą tylko parę godzin, nie zostawił mnie w chwili, gdy najbardziej kogoś potrzebowałam. Stanisław odprowadził mnie do łóżka, przykrył kocem i nie opuścił mnie, dopóki się nie uspokoiłam. Gdy byłam już pod pewnym względem opanowana, Orsza wstał, w drzwiach rzucił tylko:
-Dawno nikt mnie nie nazywał Staśkiem, ale jeśli chcesz może być to twój przywilej. Jakby coś się działo, przychodź od razu. Dobranoc.- Po tych słowach wyszedł. Gdyby było jasno, zauważył by, że się zarumieniłam. Nie miałam kłopotów z zaśnięciem, ponieważ byłam bardzo zmęczona.
Na następny dzień wstałam wypoczęta. Czułam się bardzo dobrze, mimo wydarzeń wczorajszej nocy. Broniewski jeszcze spał, dlatego podjęłam decyzje o przygotowaniu śniadania, w ramach podziękowań. W szafkach nie mieliśmy zbyt wiele, ale wystarczyło. Gdy Stanisław się obudził, zjedliśmy śniadanie i posprzątaliśmy wszystkie naczynia jak i miejsca spania. Wymieniliśmy się również numerami telefonu, aby móc się ze sobą skontaktować. Oboje zmierzaliśmy ku wyjściu w pełnej ciszy, aż zdecydowałam się ją przerwać.
-Dziękuję Ci bardzo za to, że byłeś ze mną wczoraj w nocy. Nie wiem co..- Nie mogłam dokończyć tego co chciałam powiedzieć, ponieważ mój towarzysz mi przerwał.
-Nie ma problemu. Każdy by tak postąpił, gdyby był na moim miejscu.- Posłał mi swój zniewalający uśmiech, który był jak promienie słońca w sierpniowe popołudnie.
-Kwestionowałabym to, aczkolwiek jestem bardzo wdzięczna i bardzo mi było miło, w trakcie rozmowy z tobą. Mam nadzieję,..-Tym razem również nie miałam możliwości dokończenia moich podziękowań. Broniewski pocałował mnie, po czym wyszedł z mieszkania.jooo, następny rozdział w tak krótkim czasie. Jestem w szoku. Po krotce, mam nadzieję, że wam się podoba i polubicie naszego nowego kolegę, Staśka. Więcej mówić nie będę.
Serwus!
YOU ARE READING
Zanim przyszło nam odejść
FanfictionWojna, słowo które znamy od dawna, słowo które jak je wypowiesz przynosi Ci namyśl cierpienie, ból, śmierć, strach. Ale czy Ci ludzie co żyli podczas wojny odczuwali tylko to? Czy wojna zabrania nam na coś takiego jak miłość czy przyjaźń? 1. w „Kami...