→ 𝘋𝘢𝘻𝘢𝘪 𝘖𝘴𝘢𝘮𝘶

292 25 9
                                    

Ship: Dazai x Reader
Notka: fluff
Tytuł: The Tipping Point
Uwagi:


════♣♣════

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

════♣♣════

Jak to jest mieć umiejętność, której się nienawidzi, pytasz? Cóż...

To jak wyraźne pęknięcie na przejrzystej szybie. Jak Kainowe znamię, z którym musisz żyć do samego końca.

Najchętniej oddałabyś je komuś innemu. Pozbyła przy najszybciej nadarzającej się okazji. Ale los chciał i zadecydował.

Muszę istnieć, codziennie idąc z tą klątwą pod rękę. Nienawidzę każdego uderzenia mojego serca, każdego wydychanego oddechu i każdego ranka, gdy dowiaduję się, że nie umarłam we śnie. Choć wyrzekłam się Boga, czując do niego wstręt za otrzymany od niego dar, dalej żyję.

Żyję i oddycham. Dla ciebie. Bo mnie o to prosiłaś.

Nerwowo skubałam kraniec białej rękawiczki, usiłując nie odwrócić wzroku i nie wbić oczu w podłogę.

— Poznajcie Panią Dickinson. — gdy Doppo wskazał mnie gestem ręki mimowolnie wyprostowałam plecy. 

Zmusiłam się do grzecznego uśmiechu, nie kierując go konkretnie do żadnej z zebranych osób. 

— Dzisiaj zaczyna pracę. — dodał swoim poważnym tonem.

Jedyne czego pragnęłam to odrobiny spokoju. Nie liczyłam na odzyskanie chęci do życia, już dawno przestałam wierzyć, że kiedyś nastąpi przełom, ale miałam nieukrywane nadzieje, że w tej Agencji mogę nareszcie poczuć się jak człowiek, nie poszukiwana broń.

— Miło mi was poznać. — powiedziałam łagodnie, przywdziewając najładniejszy uśmiech jaki miałam na podorędziu. — Mam nadzieję na owocną współpracę. — schyliłam się grzecznie, czując niepewność pod naporem tak wielu bystrych oczu.

Przełknęłam z trudem, usiłując ukryć drżenie dłoni. Miałam nowe imię i nową tożsamość. Nie byłam tą samą osobą. A co najważniejsze - nie miałam umiejętności.

Tak właśnie. Byłam zwykłą asystentką. Nikim ważnym. Jedynie osobą z tła.

Powtarzałam w głowie te słowa jak mantrę. Już miałam zamiar odwrócić się i ruszyć do urządzonego dla mnie biurka, gdy usłyszałam z oddali czyjeś przeciągłe westchnienie.

— Nieskalana, wręcz idealna piękność! — uniosłam z szokiem brwi, patrząc na siedzącego na swojej ławce bruneta.

— Zaczyna się... — mruknął chłopiec o nierównej grzywce.

Zdumiona spojrzałam na swojego przełożonego. Widziałam jak Kunikidzie drga powieka.

Mężczyzna w beżowym płaszczu złapał się teatralnie za serce i odchylił, jakby w pewnego rodzaju ekstazie.

Nocny Cyrk | One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz