15

117 11 0
                                    

Jacob

Nie było łatwo skupić myśli na otwarciu odkąd Letty odezwała się do mnie, pisząc krótką wiadomość, że będą w trójkę. W końcu miałem poznać jej partnera, ojca małej Gii. Czy bałem się tego spotkania? Nie, chyba nie było czego się obawiać. Z opowiadań Letty wychodziło na to, że Fin nie był raczej przerażającym człowiekiem i nawet gdyby cokolwiek wyszło na jaw nic by mi nie zrobił. Jedyne czym się martwiłem to czym to spotkanie mogło się skończyć dla niej. Przez tych kilka tygodni udało mi się ją trochę poznać i wiedziałem, że pewnie była chodzącym kłębkiem nerwów, nie potrafiła również za dobrze ukrywać emocji, więc on na pewno domyślał się, że coś było nie tak. Nie dawała mi spokoju także myśl o podobieństwu do swojego ojca. Tyle lat się zapierałem, że nigdy nie stanę się taki jak on, a koniec końców zachowałem się tak samo, wdając się w romans z zajętą kobietą. Kurwa, jeszcze z początku nawet mój motyw nie był niczym wartym pochwały. Chciałem ją zdobyć tylko po to, żeby ją zdobyć, nie było w tym nic głębszego. Dopiero po poznaniu jej bliżej, gdy dopuściła mnie do swojej córki i do swojego życia bez żadnych tajemnic zrozumiałem, że przestało chodzić tylko o sprzątnięcie jej sprzed nosa Cameronowi i nie potrafiłem się już powstrzymać. Czy to w jakikolwiek sposób czyniło mnie lepszym od mojego ojca? On zmieniał kobiety jak skarpetki, stawiając przelotne przygody z mężatkami ponad wszystko inne i nie przejmując się niczym, nie przypominałem sobie by kiedykolwiek którakolwiek z tych pań znaczyła dla niego więcej niż zeszłoroczny śnieg. Zaś Letty stała się dla mnie kimś ważnym, nie mogłem przestać myśleć o niej i tym jak mógłbym jej pomóc, jak mógłbym zapewnić jej i Gii lepsze życie.

Wszystko było już gotowe, budki z przekąskami i słodyczami stały przed budynkiem. Wejście do warsztatu było przepasane długą czerwoną wstęgą, jak na otwarciu czegoś wielkiego, ale takie pierdoły zawsze przyciągały tłumy ludzi, więc i tym razem się na to zdecydowaliśmy. Cam stał z jednej strony w garniturze, ja po drugiej ubrany na roboczo z resztą mechaników. Szukałem wzrokiem Letty, ale nigdzie jej nie znalazłem. Może się rozmyśliła? Zamiast niej dostrzegłem swoją matkę z Amber. Obie stały uśmiechnięte od ucha do ucha, chociaż z uśmiechu mojej byłej narzeczonej bił swego rodzaju triumf. Jakby to, że stała obok mojej rodzicielki cokolwiek zmieniało. Westchnąłem pod nosem, przeczuwając że szykowało się jakaś akcja, którą obie wymyśliły w celu zbliżenia nas do siebie ponownie. Bez większych wstępów przeciąłem wstęgę przed drzwiami, a chłopaki zaczęli gwizdać i wiwatować.

-Witajcie w The Cars Clinic -powiedziałem głośno i gestem dłoni zaprosiłem ludzi do środka. Moi pracownicy stanęli przy blatach i zaczęły się rozmowy z klientami, Cameron podobnie jak reszta wszedł do warsztatu i witał się z wszystkimi, odpowiadając na wszelkie pytania. Trzy pierwsze samochody wjechały na kanały i wzięliśmy się do roboty. Stanąłem przy jednym z nich i najzwyczajniej na świecie pomagałem chłopakom, żeby zająć czymś myśli, które ciągle wirowały wokół Letty. Dawno nie miałem szansy się ubrudzić przy naprawach, więc dało mi to wiele radości. Thomas przyglądał mi się z zaciekawieniem, chyba lekko zaszokowany tym, że nie zostawiłem ich samych sobie i nie skupiłem się na rozmowach z klientami.

Nie wiem ile czasu minęło, ale w końcu zostałem przegoniony z wnętrza przez Camerona, który nalegał, żeby prawdziwy szef i założyciel tego wszystkiego spędził trochę czasu z ludźmi. Wśród tego tłumu trafiłem na znajomego, który często odwiedzał nasze inne warsztaty w trakcie swoich podróży. Opowiadałem mu krótko o swoich planach na kolejne oddziały, kiedy poczułem czyiś wzrok na sobie. Odwróciłem się w tamtą stronę i zobaczyłem jej lekko zarumienioną twarz, koło niej stała mała Gia z zadowolonym uśmiechem i watą cukrową w rączce ubrana w rzeczy, które jej kupiłem. Za plecami dziecka stał jakiś mężczyzna i trzymał jedną rękę na plecach Letty. Fin. Kobieta miała rację mówiąc, że nie było się czego obawiać. Gość był jej wzrostu, o ile nie ciut niższy, szczupły żeby nie powiedzieć chudy, miał krótkie blond włosy, brodę w tym samym kolorze i okulary na nosie. W swoich jeansach i koszulce ze Spider-Mana wyglądał na typowego nerda, który kompletnie do niej nie pasował. Ja pierdole. Miałem ochotę się roześmiać. Jak ten facet mógł mieć nad nią taką władzę? Przecież Letty byłaby w stanie zmiażdżyć go swoimi umięśnionymi nogami i zostawić po nim tylko mokrą plamę, a jednak trwała u jego boku, bojąc się tego, co mógłby im zrobić.

DylematOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz