30

90 11 4
                                    

Letty

-Co ty.. Kiedy... Gdzie... Jak... - Nie mogłam znaleźć odpowiednich słów, żeby zrozumieć, co się właśnie wydarzyło. Jacob stał na progu mojego mieszkania z wielkim bukietem, który ledwo mieścił się w jego rękach i aktualnie już zmartwioną miną. Przecież miał był kilkaset kilometrów stąd i najprędzej wrócić za kolejny miesiąc. Otarłam szybko łzy wierzchem dłoni i wpuściłam go do środka, by nie narażać się na spotkanie z moją matką. Wyglądał na trochę zmęczonego, jego oczy były podkrążone, włosy miał w totalnym nieładzie. Kurtkę miał rozpięta, więc widziałam, że miał rozpiętych kilka guzików, a sama koszula była mocno pognieciona. Przypatrywałam mu się dalej w głębokim szoku. Dosłownie przed kilkoma minutami powiedział mi, że musiał coś załatwić, a teraz nagle był w moim mieszkaniu.

-Co ty tu robisz?! -wykrztusiłam w końcu z siebie i przypadkiem dostrzegłam swoje odbicie w lustrze. Oczy i policzki miałam zaczerwienione od płaczu, włosy wyglądały jakby piorun we mnie uderzył, każdy kosmyk sterczał w inną stronę. Do spania ubrałam za duże różowe spodnie w groszki, które ledwo trzymały się na moich biodrach i wielką koszulkę, która kiedyś dostałam po tacie, bo jej nie nosił, ponieważ się rozwlekła. Wyglądałam po prostu jak menelica. Zrobiło mi się wstyd, że widział mnie w takim stanie i najchętniej uciekłabym do łazienki, by się przebrać i doprowadzić do porządku. On patrzył tylko na moją twarz, a na swojej miał wypisaną troskę.

-Coś się stało, Letty? Potrzebujesz pomocy? -Zapytał, nie spuszczając ze mnie oczu. Wyciągnął jedną rękę w moim kierunki i pogłaskał mnie po policzku.

-Ja... -Co miałam mu powiedzieć? Tak naprawdę płakałam przez niego. Jego słowa sprawiły mi taki ból, że nie byłam w stanie powstrzymać łez. Myśl, że mógłby być z inną kobietą złamała mi serce. Tylko czy chciałam mu wyznać prawdę i pokazać jak bardzo rzeczywiście mi na nim zależało? Wtedy będzie miał pewność, że mnie zdobył. Poza tym cały czas miałam w głowie fakt, że tak mało o nim wiedziałam. Znałam go dłużej niż Camerona, a on nadal ukrywał tak wiele informacji na temat swojej przeszłości, swojej rodziny, unikał tematów z tym związanych. -To długa historia, a rano muszę wstać do pracy.

-Letty -westchnął Jacob i pokręcił głową zrezygnowany. -Nie ukrywaj się. Powiedz mi o co chodzi. Przecież jestem twoim przyjacielem.

-Jutro piątek, pewnie będzie większy ruch. Jak będę niewyspana to nie będę mogła się skupić.

-To ci, kurwa, dam wolne. W końcu to mój warsztat -warknął mężczyzna ewidentnie lekko poirytowany moim zachowaniem.

-Nie zostawię chłopaków samych w taki dzień, Jacob. Cameronowi na pewno przyda się moje wsparcie.

-Cameron świetnie poradzi sobie sam -odpowiedział mi, a w jego oczach błysnęła złość. Zabrałam z jego rąk bukiet czerwonych róż i ruszyłam do kuchni po wazon, który napełniłam wodą, a następnie wstawiłam do niego kwiaty. Czułam za sobą obecność Jacoba, ale próbowałam ją ignorować. Cały czas biłam się z myślami, co powinnam mu powiedzieć. Nie lubiłam kłamstwa i starałam się go unikać, ale z drugiej strony czasami lepsze było kłamstwo. Wydawało mi się, że w sytuacji, kiedy tak niewiele wiedziałam o tym mężczyźnie wręcz nie wypadało zdradzać mu wszystkiego. Jednak jak mielibyśmy zbudować cokolwiek, gdy nie ukrywałam przed nim swoje emocje? Czy ja w ogóle chciałam z nim budować coś więcej? Myślałam, że się w nim zakochiwałam, ale ciągle miałam jakieś wątpliwości, więc czy aby na pewno?

-Przepraszam -powiedział Jacob i podszedł bliżej mnie, aby pogładzić mnie po ręce. -Niepotrzebnie się uniosłem na wzmiankę o Cameronie, wybacz mi.

-W porządku -wzruszyłam ramionami i obróciłam się przodem do niego. Uniósł delikatnie kąciki ust w niepewnym uśmiechu i znowu pogłaskał mnie po twarzy.

DylematOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz