2.11

34 5 0
                                    

Letty

Czarna brama otworzyła się przed nami, ukazując długi kamienny podjazd, po którym Cameron wjechał powoli. Drogę z każdej strony otaczały rośliny, które nie wybudziły się jeszcze z zimowego snu, ale oczami wyobraźni widziałam jak pięknie ogród musiał wyglądać wiosną i latem.

-Teraz pewnie nie robi wrażenia, ale jak zrobi się cieplej i wszystko zacznie kwitnąć...

-...będzie wyglądać niezwykle -dokończyłam jego myśl, a nos miałam przyklejony do szyby niczym dziecko przed sklepem z zabawkami. Odwróciłam się do Cameron, a on uśmiechał się szeroko, patrząc przez przednią szybę.

-Mój ojciec potrafi być trochę oziębły i wycofany, więc się nie przeraź -poinformował mnie Cam. -Ale matka za to nadrabia i prawdopodobnie zasypie cię pytaniami i zagada na śmierć.

-Och -sapnęłam i zagryzłam nerwowo wargi. -Ja... Nie radzę sobie w takich sytuacjach najlepiej.

-Wiem, Letty. -Mężczyzna złapał za moją dłoń i splótł nasze palcem, po czym ścisnął mnie delikatnie. -Będę obok ciebie, nie bój się.

Opuściłam spojrzenie w dół na nasze złączone ręce, które leżały na moim udzie, jego kciuk głaskał uspokajająco moją skórę, a z miejsca tego na całe moje ciało promieniowało przyjemne ciepło. Nie czułam się źle, gdy mnie dotykał, nie było żadnego braku komfortu ani niczego takiego, co zwykle mi towarzyszyło w takich sytuacjach. Ogarnęło mnie poczucie bezpieczeństwa. Cam także przyglądał się naszym dłoniom, a na jego twarzy widniał ten sam czuły uśmiech, którym obdarzył mnie przed hotelem, kiedy po nas przyjechał.

-Witajcie w posiadłości Williamsów -powiedział, zatrzymując się na końcu podjazdu.

-Wow. -Tylko tyle zdołałam wydobyć z siebie w reakcji na widok rozciągający się przede mną. Ogromnej wielkości budynek, który bardziej przypominał zamek niżeli posiadłość zbudowany był z cegły w odcieniach brązu, a wejście wyglądało jak zrobione z kamienia. Całość oświetlona była światłami w ciepłym kolorze, co dodawało miejscu uroku i tej zamkowej atmosfery. Do drzwi prowadziła ścieżka z tego samego kamienia, którym ozdobione było wejście, a kilka kroków przed stała niewielka fontanna, która aktualnie nie pompowała wody, zapewne z powodu temperatur na zewnątrz. Tuż obok głównego budynku stał mniejszy, połączony przejściem nad dalszą częścią drogi pewnie na tył posiadłości, Cameron wyjaśnił mi, że było to miejsce zamieszkania ludzi pracujących dla jego rodziców.

-Kucharka, sprzątaczka, ogrodnik i coś jak lokaj oraz ich rodziny mieszkają razem z nami -powiedział, kiedy oboje wysiedliśmy z jego samochodu. Gia najedzona po obiedzie zasnęła jak tylko ruszyliśmy, więc nadal pochrapywała na tylnym siedzeniu.

-Cameron, to miejsce jest... magiczne -wyszeptałam, będąc pod wielkim wrażeniem i pokręciłam głową z uznaniem. -Wow, po prosto wow...

-Poczekaj, aż zobaczysz podwórze z tyłu. -Zaśmiał się mężczyzna i stanął przy mnie. -Ja ją wezmę.

-To nie koniec? -Pisnęłam zaskoczona, a on parsknął jeszcze raz, rzucając mi rozbawione spojrzenie. Ściągnął z siebie kurtkę i okrył nią moją córkę jak tylko otworzył drzwi, opatulając ją szczelnie, aby nie zmarzła. Gia mruknęła coś niewyraźnie i wyswobodziła swoją rączkę, przecierając oczy, po czym wtuliła się w Camerona i spała dalej. Blondyn objął ją mocniej i szybkim krokiem ruszył do wejścia, a tam czekał na nas już pan, który zdawał się być niewiele starszy od Cama, w białej koszuli i garniturowych spodniach. Miał krótko przystrzyżone, ciemne włosy i był podobnego wzrostu, co ja, a jego zielone oczy przypatrywały się nam z ciekawością.

DylematOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz