Capitolo ventiquattro

136 12 1
                                    

[Altimari Santano: Como, Włochy, Teraz]

Skinąłem wymownie głową Chrisowi, który jedynie szykował się na ten właśnie gest, pozwalając, aby lekki, podstęp rozpromieniał na moich ustach. Tak, byłem z siebie dumny, naprawdę rzadko mając tę słodką możliwość, aby rozkoszować się swoją błogą przewagą nad mym okrutnym Ojcem.

-Fermare [Tł. Stop] - Mężczyzna wydał swe polecenie, a dwóch sługusów zatrzymało się posłusznie na jego komendę, odwracając się znamiennie, zanim powróciło na swe miejsca, otaczając zupełnie zaskoczonego przywódcę Mafii, pozostając nieruchomo wbrew jego rozkazów.

-Vedi, ho già preso parte di questo potere [Tł. Widzisz, część z tej władzy już przejąłem] - Prychnąłem, nie wstydząc się, aby z wolna zastąpić ze swego miejsca, układając stopy równo na schodach prowadzących na dół, lecz nie szedłem dalej, wiedząc, iż moje zniknięcie może zaniepokoić chłopca, który pozostał w mym łóżku, zupełnie nagi i zdenerwowany - Non sai mai quando attaccherò. Non puoi aspettarti che tutti siano alleati in questo. Stai perdendo quei valori, Padre, e sta succedendo molto più velocemente di quanto avresti potuto aspettarti. Mi metterò al tuo fianco per rispetto per avermi offerto il corpo di un ragazzo, ma non aspettarti che ti permetta di minacciare coloro che amo sinceramente [Tł. Nigdy nie wiesz, kiedy zaatakuję. Nie możesz oczekiwać, iż każdy jest w tym sprzymierzeńcem. Tracisz już te wartości Ojcze i dzieje się to znacznie szybciej, niżeli mogłeś oczekiwać. Stawię się u twego boku z poszanowania za ofiarowanie mi ciała chłopaka, jednak nie oczekuj, iż pozwolę, abyś groził tym, których szczerze kocham] - Śmiech mego ojca rozległ się ciężko w otoczeniu.

-Quindi sì... lo studente ha superato il maestro, come posso vedere [Tł. A więc tak... uczeń przerósł mistrza, jak widzę] - Zadziwiło mnie, jak mocno pogodzonym się wydawał z tą myślą, choć wiedział, iż pewnego dnia go zdradzę. Wbije nóż wprost w jego plecy w chwili, kiedy najmniej się tego spodziewa i oczekuje, odbierając to, co moje... A może właśnie tego chciał? Jego śmierć oznaczała utratę mojej błogiej wolności... zmuszenie mnie do bycia Bossem, którym nigdy nie chciałem być... Jednak to już się działo. Przejmowałem jego władze, tworzyłem sojusze i zdobywałem zaufanych przyjaciół, zanieczyszczając jego szeregi, niczym zaraza, powoli odbierając cal po calu jego królestwa - Così sia. Ti aspetto tra un'ora, obbediente e disponibile [Tł. Niech więc tak będzie. Spodziewam się ciebie za godzinę, posłusznego i przydatnego]. - Warknął ciężko, nie rzucając w moją stronę drugiego spojrzenia, zanim wyszedł zwykle z mego apartamentu, zupełnie... a przynajmniej w teorii, nieprzejętym wydarzeniami.

Spojrzałem wdzięcznie na Christophera.

-Grazie [Tł. Dziękuję] - Mruknąłem do niego, a on jedynie skinął swą skronią, zanim słaby, choć uprzejmy uśmiech rozpromienił na jego ustach.

-Sarebbe molto più facile per te accettare il fatto che devi prendere il suo posto. So che è difficile per te, ma è l'unico per entrambi, San [Tł. O wiele łatwiej byłoby, gdybyś pogodził się z faktem, iż musisz zająć jego miejsce. Wiem, że to dla ciebie trudne, ale to jedyne wyście dla nas obu, San] - Mruknąłem na jego słowa, z niechęcią obserwując, jak odchodzi. Nie chciałem pogodzić się z faktem, iż po prostu muszę zająć to miejsce tak, jak chciał tego mężczyzna, którego nienawidziłem... 

-Co on powiedział? - Spojrzałem w stronę Wooyounga, który przypatrywał mi się z miejsca, gdzie porzuciłem go samotnego w ogromnym łóżku. Jego oczy mówiły same za siebie, a ja nie zwlekałem, by powrócić do niego i wsunąć się pod ciepłą pościel, pozwalając jawnie, aby mógł przylgnąć do mojego boku. Było mi tu dobrze, z nim... Nikt więcej, tylko nasza dwójka, lecz wiedziałem, iż to marzenie ściętej głowy. Nigdy nie będziemy już w pełni bezpieczni i kiedy tylko uwolnię się od mafii, ktoś inny będzie czyhał moją pozbawioną protekcji ojca głowę. Nie zamierzałem podważać decyzji Wooyounga, był dorosły, wiedział, jak o siebie zadbać i wiedział, co jest dla niego najlepsze, jednak... To było bolesne oglądać go przy moim boku, wiedząc, iż któregoś dnia mogę go stracić.

-Chce, bym dokończył swoich powinności i zajął miejsce mojego Ojca - Wyszeptałem cicho i niechętnie, wiedząc, iż młodszy ucieszy się na tę myśl. On też tego chciał. Chciał tego, ponieważ ten, który mnie przygarnął w wersji Wooyounga stał na drodze naszego szczęścia... Mylił się jednak okropnie.

-Dlaczego więc tego nie zrobisz? San, tak wiele osób tego chce... a tu zaczyna się robić niebezpiecznie. Wolę, by umarł on, nie ty - Jęknał chłopiec, przytulając mnie mocniej, a ja nie potrafiłem pogodzić się z bólem jego obecności. Był tak niewinnie naiwny... nigdy nic w życiu nie przychodziło tak łatwo. Spojrzałem na tatuaż na jego plecach.

-I chcesz, bym stał się mordercą, którego pragnął mój ojciec? Żebym zajął jego miejsce? Wiem, że rozmawialiśmy już o tym Wooyoung, ale jeśli on zginie, ja nie ucieknę od tego miejsca i co, pozostaniesz przy mnie? Zostaniesz, kiedy będę mordował swych wrogów? Wysyłał ludzi, aby robili to za mnie? - Poczułem, jak nabiera więcej powietrza do swych płuc... wiem, że go to bolało, jednak musiałem go uzmysłowić - Mafia to Mafia, Wooyoung. Nie mogę jej zmienić. Nie mogę zmienić kart w trakcie trwania gry, więc albo będę kontynuował to, co robił mój ojciec, albo... - Zamilkłem. Albo co? Nie miałem wyjście, nie miałem planu. Gdziekolwiek pójdę on mnie znajdzie. Przeszłość mnie dopadnie. Cokolwiek nie zrobię, będę zmuszony, aby zająć jego miejsce i napawać się widokiem płonących z mego rozkazu miast.

-Zawsze jest jakieś wyjście San i choć na razie go nie widzimy w końcu, ono jest gdzieś i czeka, żeby je zauważyć. Poradzimy sobie Sannie, ale chcę, żebyś wiedział, że cokolwiek by się nie stało... kimkolwiek byś był w przyszłości zawsze będę stać przy twoim boku. Chcę być przy tobie San... - To wszystko, co chciałem i potrzebowałem usłyszeć.

-Dziękuję.

Il mio angelo // WooSanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz