Rozdział 14

220 11 36
                                    

- Jesteś okropna w szachy - powiedział Regulus gdy kolejny raz, nawet nie wysilając się, wygrał.

- Sam jesteś okropny, że nie dasz wygrać swojej ulubionej koleżance - powiedziała Evie zdenerwowana. Nawet jak nie zależało jej na wygranej, to fakt, że ciągle on z nią wygrywał ją denerwował.

- Skąd niby wniosek że jesteś moją ulubioną koleżanką, co? - zapytał uszczypliwie, wpatrując się w nią szarymi oczami.

- Bo innych nie masz - powiedziała Evie dumnie, a czarnowłosy delikatnie otworzył usta nie wiedząc co powiedzieć. - Takiej odpowiedzi się nie spodziewałeś, co? - zapytała wpatrując się w niego z zadowoleniem.

- Grajmy dalej - powiedział Reg, ale dziewczyna pokręciła głową.

- Zagrajmy w coś innego - powiedziała Vie wpatrując się w niego swoimi jasnozielonymi oczami.

- Czemu niby? - zapytał chłopak z jego ukochaną obojętnością, co zirytowało dziewczynę.

- Bo mam dość szachów - powiedziała dziewczyna i zaczęła myśleć. - Zrobiłbyś coś innego czy ja mam coś wymyślić? - zapytała, lecz nie dostała odpowiedzi, co uznała za to, że miała wymyślić co będą robić.

- Czemu sądzisz, że chce robić coś mugolskiego? - zapytał chłopak zastanawiając się nad wszystkim co mu przyszło do głowy.

- Z tego samego powodu z którego zadajesz się ze szlamą, kochany - odpowiedziała dziewczyna sama zaczynając rozmyślać, lecz nad tym, co by mogli porobić.

- Nie nazywaj mnie kochanym - powiedział Regulus. Strasznie dziwnie się czuł, gdy go tak nazywała. 0
Prawie zawsze nazywała go dosyć miło, a on nie rozumiał dlaczego. - Czemu ty mnie tak dziwnie nazywasz? - zapytał w końcu, gdyż już od jakiegoś czasu go to męczyło.

- W sensie? - zapytała dziewczyna marszcząc delikatnie brwi i spojrzała na Regulusa.

Reggie, kochany, książę, wężyku. Dziewczyna tak go nazywała jako jedyna i to go denerwowało.

- Reg, kochany, księciu. Raz mnie nawet nazwałaś słodkim - powiedział Regulus, próbując jej to wyjaśnić.

- Aż tak Ci to przeszkadza, cukiereczku? - zapytała podpierając się na dłoni.

- A żebyś wiedziała - wyburczał Regulus znowu jak małe dziecko.

- Dobrze Regulusie Blacku, od dziś tylko tak się będę do ciebie zwracać, dumo twojej rodziny, czystokrwisty pochodzący z arystokratycznego szanującego się rodu - powiedziała, ale Regulusowi wcale nie było z tym lepiej, mimo, że powinien się tak czuć. To pokazywało wyższość jaką miał nad nią. Ona nie miała ani jednej z tych rzeczy, żadnego z tych tytułów i powinien się z tym czuć dobrze, ale on nie czuł się z tym dobrze, a wręcz przeciwnie i to już powoli zaczynało go martwić.

~

Regulus nigdy nie lubił ludzi, a jeśli już kogoś lubił, gdy komuś potrafił zaufać, kończyło się na tym, że ta osoba wbijała mu nóż w plecy. Ostatnią osobą której zaufał była Hydra - starsza siostra chłopaka. Gdy dowiedziała się, że chłopak został śmierciożercą, krzyczała na niego jak nienormalna, a Regulus nie rozumiał o co jej chodzi. Rodzice byli z niego dumni, ale ona krzyczała i to dlatego, że został śmierciożercą. To było bezsensu, przecież miał to zrobić od dawna. Nie rozumiał do czasu aż Hydra wywrzeszczała na cały dom, że chodzi z Jacobem Moore'em, który był mugolakiem i że go kocha. Stety niestety państwo Black usłyszeli te słowa i dziewczyna w przeciągu godziny miała opuścić dom. Wtedy Regulus chciał jeszcze z nią porozmawiać, poszedł do niej pomimo zakazu rodziców.

- Reggie, póki masz zamiar zabijać niewinnych mugoli masz stąd wyjść  - powiedziała Hydra, ale Regulus zdawał się jej nie słuchać, lecz on po prostu tego wszystkiego nie rozumiał.

- Nie rozumiem. Dlaczego chcesz być z tym nieudacznikiem? Jest mugolakiem... - zapytał chłopak, a dziewczyna westchnęła.

- Jest też człowiekiem, jest miły i kochany, czego niestety nie ma w tej rodzinie - powiedziała dziewczyna i zaczęła zapinać walizkę.

- Jakbyś chciał możesz się ze mną skontaktować, pisać czy jak tam wolisz, ale jak ja się dowiem że ty kogokolwiek zabiłeś, kto na to nie zasłużył, to ja zabije Ciebie - powiedziała Hydra stanowczo.

- Co masz na myśli przez nie zasłużył? - zapytał Regulus. W końcu mugole byli nikim i brudzili ten świat.

- Twoje poglądy są takie jak rasizm, tylko ze względu na pochodzenie, a tego się nie wybiera. Ci ludzie na to nie zasłużyli - powiedziała dziewczyna po czym wzięła walizkę.

- Już wychodzisz? - zapytał ponownie, zaczynając się zastanawiać nad jej słowami.

- Nie mam innego wyboru. I tak dobrze że pozwolili mi się spakować i nie strzelili Avadą w plecy - powiedziała dziewczyna z prychnięciem.

- A gdzie pójdziesz? - zapytał z troską Regulus.

- Do Jacoba. On napewno mnie nie wyrzuci - powiedziała i związała szybko jej czarne włosy w koka. Podeszła do Regulusa i położyła mu rękę na ramieniu, a on sam w otępieniu wpatrywał się w jej rękę spoczywającą na walizce.

- Reggie, jak zmienisz poglądy, a właściwie sprzeciwisz się w końcu rodzicom, zawsze możesz przyjść do mnie, pomogę Ci, tylko Ty będziesz miał o wiele bardziej przejebane ode mnie, bo jesteś śmierciosmrodem - powiedziała mu wprost, a Regulus dalej wpatrywał się w dziewczynę z tą samą miną. Ona zawsze sprawiała, że on przestawał wierzyć w swoją rację i zaczynał wierzyć w jej, ale tym razem jak nigdy próbował się tego wyprzeć jak tylko potrafił.

- Gdzie będziesz? - zapytał chłopak, a dziewczyna pogłaskała go po ramieniu. Pomimo tego, że wiedziała, że nie był zły po prostu się bała podać mu adres. Nie chciała narażać ukochanego i jego rodziny jeszcze bardziej.

- Jak będziesz mnie naprawdę potrzebował, pojawię się - powiedziała, zabrała walizkę i zaczęła schodzić po schodach, wtedy Regulus podbiegł do dziewczyny i ją przytulił. Pierwszy raz w życiu przytulił kogoś sam z siebie, ale dziewczyna nie oddała uścisku.

- Żegnaj - powiedziała odsuwając się od niego i wyszła zostawiając go samego w środku korytarza.

- Już więcej jej nie zobaczysz, durna zdrajczyni - powiedziała Walburga o dziwo dosyć spokojnie, która z nikąd pojawiła się za plecami Regulusa, a obok niej stał Orion, który nie wydawał się przejęty sytuacją, ale nie wydawał się całkiem na nią obojętny, ale nic nie powiedział. Regulus też milczał i pobiegł do pokoju. Rzucił się na łóżko i po prostu się rozpłakał. Pomimo wszystko, był tylko dzieckiem, które było posłuszne rodzicom, aby nie mieć ciężko w życiu, a przez to trafił dwie osoby na których mu kiedykolwiek w jakikolwiek sposób zależało.

Regulus stał w miejscu zamyślony nas wszystkim i pomimo wszystkich swoich zaprzeczeń, ideologia Hydry zaczynała do niego przemawiać.

- CHOLERNA SZLAMA! - wrzasnął na cały pokój przez całą następną godzinę myśląc o tym, że mugole zanieczyszczają i niszczą świat, nie na odwrót. Tak było. Musiało tak być.

Oh stul się Black ~ Regulus BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz