Po wejściu do domu mogłam spodziewać się tego, że moja matka będzie stała ze skrzyżowanymi ramionami pod oknem. Patrzyła na mnie swoim nieuniknionym spojrzeniem, od którego albo chciałam się schować, albo wszcząć kolejną dyskusję. Dzisiaj natomiast nie chciałam się z nią kłócić. Nie miałam sił przez cały dzień, wliczając w to również noc, kiedy rozmawiałam przez telefon z Devlin.
– Cześć mamo – zaczęłam przyjaznym głosem, który zdecydowanie nie wytrącił kobiety z równowagi. Na jej twarzy dalej widniał gniew i frustracja, która nie miała zamiaru za szybko zniknąć.
– Już zapomniałaś, że masz szlaban?! – odwarknęła i z głośnym westchnieniem ruszyła w moim kierunku. Zatrzymała się parę jardów przed, ale i tak to jej nie przeszkodziło, aby mnie lekko przestraszyć. – Wybacz, że nie odcięliśmy cię z tatą od telefonu, czy chociażby znajomych! Myśleliśmy, że jazda autobusami wystarczy, abyś zrozumiała swój błąd, ale najwidoczniej cię to przerosło!
Przełknęłam ślinę i cofnęłam się o pół kroku w tył.
– Byłam dziś na pogrzebie... – zaczęłam, ale nie dane mi było nawet skończyć.
– Wiem! I przez to myślisz, że już wszystko wróciło do normy?!
Zaprzeczyłam i schyliłam pokornie głowę. Nie było mi przykro, bo wiedziałam, że postąpiłam najrozsądniej. Nawet teraz, kiedy stałam naprzeciw konsekwencji, nie wybrałabym autobusu. Musiałoby to równać się z cudem. Po napadzie na Willa już nigdzie nie czułam się bezpiecznie. Bo jeśli morderca upatrzył sobie akurat naszą grupkę – wolałam nie kusić losu.
– Nie, jednak morderca również był na uroczystości.
Nie zdziwiłam się, kiedy wyraz jej twarzy zmienił się diametralnie. Zamrugała parę razy, przez co furia w jej spojrzeniu rozpłynęła się w powietrzu, niczym pył.
Uniosłam na nią swój wzrok i gdyby nie to, że nadal pamiętałam jak na mnie patrzyła przed dosłownie momentem, tak w życiu bym nie pomyślała, że się na mnie wściekała. Rozchyliła oczy w szoku, rozumiejąc co to oznaczało. W oka mgnieniu doskoczyła do mnie i zamknęła mnie w swoim mocnym uścisku.
– Nic ci nie jest?! – wyszeptała mi do włosów.
Chwilowy szok zniknął, kiedy również ją objęłam i wtuliłam swoją głowę między jej obojczykami. Robiłam tak od dziecka, kiedy byłam smutna, albo przerażona. Dawało mi to wtedy poczucie bezpieczeństwa i dodawało otuchy, bo czułam, że ktoś w tym momencie przy mnie był.
– Boże, przepraszam... – jęknęła i zaraz poczułam mokrą kroplę, która skapnęła mi na czubek głowy.
– Wolałam nie ryzykować wracając autobusem, a Will zaproponował mi podwózkę.
Pokiwała energicznie głową, wszystko nagle rozumiejąc. Wypuściła mnie z uścisku i kręcąc z niedowierzaniem głową ruszyła w stronę kuchni. Przetarła w drodze swoje oczy i policzki, wołając mnie do siebie dłonią. Ruszyłam za nią jak cień.
– Teraz rozumiem jak irracjonalnie się zachowaliśmy... – westchnęła zrozpaczona. W dalszym ciągu co chwilę kręciła głową, albo poprawiała panicznie kosmyki grzywki, które opadały jej z obu boków twarzy. – Sprawa Spencera ucichła, a my z ojcem zapomnieliśmy o tym, że morderca w dalszym ciągu nie został schwytany...
Podeszłam do blatu, opierając się o niego łokciami. Patrzyłam z wyczekiwaniem na Natalie, która szwendała się po kuchni szukając składników na obiad. Co chwilę otwierała lodówkę i wyjmowała z niej pojedyncze produkty, które nic a nic się ze sobą nie łączyły. Nie zdziwiłabym się, gdyby przez jej nagłe roztargnienie kazała nam zamówić na posiłek pizzę.
CZYTASZ
Seven Deadly Sins
Roman pour AdolescentsI CZĘŚĆ TRYLOGII "CASTLE COMBE" (II część już na profilu) Zasiał we mnie ziarno, które zaczęło kiełkować. Nie biegał już za mną, kiedy wracałam do domu. Nie nachodził mnie w domu i nie pojawiał się w tych samym miejscach z „przypadku". Już nie widyw...