Rozdział 13

3.2K 247 13
                                    

Najwyraźniej Maevy może aportować się gdzie tylko zechce, niezależnie od osłon nakładanych przez Ministerstwo. Tylko w taki sposób Hermiona jest w stanie wyjaśnić, dlaczego ona i skrzatka przybywają prosto do posiadłości, tuż u podstawy wielkich schodów wewnątrz holu.

Teleportacja łączna od czasów wojny nie była mocną stroną Hermiony, więc po wylądowaniu dziewczyna lekko się potyka. Jednak to nie dłoń Maevy chwyta ją za łokieć.

— Wszystko w porządku, Granger?

Hermiona pozwala Draco podtrzymać się za rękę, gdy sama wpatruje się w marmurową posadzkę i próbuje pozbierać. Kiedy w końcu na niego zerka, na jego twarzy maluje się mały uśmiech, który ona uważa za całkiem oszałamiający.

Czy jego usta zawsze były tak pełne? A jego oczy... kiedy zaczęły wywoływać pod jej sercem to dziwne, trzepoczące uczucie?

— Wszystko w porządku? — powtarza.

Hermiona kiwa tępo głową.

— Tak, przepraszam. Teleportacja łączna to nie do końca moja bajka.

— Hermiona Granger nie jest w czymś najlepsza? — Draco uśmiecha się kąśliwie, ale nie ma w tym ani krzty złośliwości. — Muszę natychmiast zaalarmować Ministerstwo. Trzeba będzie przeprowadzić śledztwo.

— Ha, ha, ha, Malfoy.

Hermiona prostuje się i jeszcze raz ocenia go spojrzeniem. Niesławny czarny garnitur powrócił, tym razem w towarzystwie białej koszuli oksfordzkiej i czarnego krawata. Dzisiejszego wieczoru w jego szczęce jest pewna ostrość, którą teraz Hermiona identyfikuje jako nerwy, a nie okrucieństwo. Draco pachnie świeżym prysznicem – i czymś w rodzaju cytrusów oraz przypraw – a włosy ma znów starannie uczesane. Chociaż nie są one luźne, jak zwykł je nosić w sobotnie poranki, Hermiona stwierdza, że tak ułożone również jej się podobają. Nawet gładko zaczesane – tak podobne do jego fryzur z czasów szkolnych – Hermiona myśli, że Draco wygląda... wygląda... on....

O Merlinie, mam kłopoty.

Kiedy Draco oferuje jej swój łokieć, Hermiona bez zastanowienia go chwyta, i dołącza do chłopaka we wspinaczce po niekończących się schodach. Milczą przez osiem, dziewięć kroków, aż chłopak pochyla głowę w jej stronę.

— Więc, Granger, jesteś gotowa na zatrucie pokarmowe?

— Przez cały dzień ćwiczyłam odruch wymiotny na sucho.

— Cholera, to tak, jakbyś znowu szykowała się do SUM-ów, czyż nie?

— Wydaje mi się, że podczas egzaminów było znacznie mniej wymiotowania.

Jego śmiech powoduje, że zatrzymują się na chwilę na podeście pierwszego piętra. Po lewej stronie Hermiona widzi ogromną jadalnię, w znacznej mierze wypełnioną przez boazerię z czarnego drewna tekowego i długi obsydianowy stół. Hermiona podchodzi bliżej, ale Draco odciąga ją do tyłu.

— Nie ta jadalnia? — pyta i natychmiast czuje jego dreszcz na swoim ramieniu.

— Nie, nie ta jadalnia. Nigdy ta jadalnia.

— Dlaczego?

— Bo tam odbywały się spotkania.

Hermiona też się wzdryga.

— Wiesz, czasami zapominam, że on mieszkał tutaj podczas wojny.

Czuje, jak Draco wzrusza przy niej ramionami.

— Czasami też zapominam. A potem przechodzę obok jakiegoś pokoju albo czuję, jak coś się pali, albo słyszę czyjś donośny głos, a potem... wtedy ja...

[T] Szarlotki i inne formy rekompensaty | DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz