Rozdział 9

3.5K 235 21
                                    

W następny wtorek Hermiona robi coś, czego prawdopodobnie będzie żałować: organizuje po pracy małe spotkanie w Dziurawym Kotle. Z Harrym, Ginny i Ronem. I Erikiem.

I Teodorem Nottem.

Zawczasu przygotowuje Teo mentalnie – wysyłając mu sowią pocztą liścik obfitujący w słowa „proszę, proszę, proszę, polubią cię, obiecuję". Dołącza mu nawet listę punktów z bezpiecznymi tematami, jakie mógłby poruszyć w rozmowie i wskazówki dotyczące gryfońskiej etykiety, tak na wszelki wypadek.

Ale Harry, Ginny i Ron? Oni nie mają o tym bladego pojęcia. Hermiona nauczyła się, że właśnie takie podejście najlepiej sprawdza się w przypadku tej grupy jej znajomych. Przezorność i planowanie od zawsze były jej mocnymi stronami; ale dla jej najlepszych przyjaciół z dzieciństwa ślepa improwizacja jest zwykle najwłaściwszą do obrania drogą. Mimo to Hermiona czuje lekkie ukłucie poczucia winy, kiedy dwójka rudzielców i Harry wkraczają tego wieczora do baru, żartując i chichocząc, całkowicie nieświadomi tego, co ich czeka.

Jej taktyka okazuje się przez krótką chwilę całkiem ryzykowna, kiedy Ron, dostrzegając Teo obok niej przy stole, odwraca się na pięcie, by wyjść. Na szczęście Harry kładzie rękę na ramieniu przyjaciela, po czym zmusza go do zawrócenia i prowadzi w kierunku Hermiony, patrząc na nią zza pleców rudzielca.

Hermiona wstaje, żeby ucałować całą trójkę w policzek, szepcząc do ucha Ginny „Wszystko ci wyjaśnię", a do Rona i Harry'ego „Bądźcie mili". Ostrzeżeni w ten sposób, Gryfoni spoglądają na nią lękliwie i zajmują wolne miejsca przy stole.

Harry, oczywiście, jako pierwszy przerywa panującą między zebranymi napiętą ciszę.

— Erik. Dobrze cię widzieć.

— Ciebie też, kolego. Cieszę się, że udało wam się przyjść dziś wieczorem. Szczerze mówiąc, zastanawiałem się, czy dasz radę się wyrwać po tych nieprzyjemnościach na Śmiertelnym Nokturnie dzisiejszego popołudnia.

— Tak — mówi Harry, subtelnie unosząc brew w kierunku Hermiony, sugerując, że Erik wiedział o tym spotkaniu więcej niż on sam. — Przez jakiś czas było tam dość ciężko. Jednak w końcu wszystko udało się rozwiązać. Głównie dzięki Ronowi.

— Co się stało? — pyta Hermiona, po czym upija łyk wina, starając się wyglądać na rozluźnioną. Sądząc po nieustannie spoczywającym na niej spojrzeniu Rona, to nie działa. Ron otwiera usta, żeby coś powiedzieć, ale Ginny – dzięki Merlinowi – przerywa mu z ekscytacją.

— Ich oddział znalazł skrzynkę przeklętych tłuczków na jednym z czarnomagicznych straganów na Nokturnie. Czy możesz w to uwierzyć? Najwyraźniej dealer próbował uniknąć ich inspekcji przed Mistrzostwami Świata.

— Na korzyść nas czy Jankesów? — pyta Teo.

Ginny ocenia go chłodnym spojrzeniem, zanim odpowiada.

— Najwyraźniej Jankesów.

— Cóż, więc to w cholerę dobrze, że Potter i Weasley ich powstrzymali, prawda?

Stół milczy przez chwilę, zanim wszyscy wybuchają nieśmiałym śmiechem. Dźwięk osłabia część napięcia unoszącego się do tej pory w powietrzu, a Hermiona czuje, że jej ramiona trochę się rozluźniają.

— Nie byliśmy tam dzisiaj tylko we dwóch — wyjaśnia Ron. Pochyla się nad stołem, by chwycić za kufel z okrągłej tacy napojów, którą Teo kupił wcześniej. — Harry i ja wciąż jesteśmy szkoleni i to jeszcze co najmniej przez kolejny rok. W moim przypadku potrwa to może nawet dwa.

— Nie to słyszałem — mówi Erik, posyłając im konspiracyjne mrugnięcie. — W Biurze Podsekretarza już wiadomo, że wkrótce w Departamencie Aurorów mogą zostać wprowadzone pewne wyjątki. Dla was obu.

[T] Szarlotki i inne formy rekompensaty | DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz