Rozdział 36

814 97 7
                                    


Zastanawiałam się czy oznaczyć rozdział jako +18, ale ostatecznie zrezygnowałam. Dajcie znać czy to wystarczy by oznaczyć rozdział +18. 


Obudził mnie ciężar. Ktoś usiadł mi na biodrach, mocno przyszpilając mnie do materaca. Zanim zdołałem dojść do rzeczywistości i otworzyć oczy, ktoś dodatkowo chwycił moje nadgarstki w mocny uścisk i przesunął wolno za głowę. Zamrugałem i zaraz poczułem coś obcego i ciepłego na swoich ustach. Oddałem pocałunek niemalże od razu, nie do końca rozumiejąc co się dzieje. Poczułem język wsuwający się w moje wnętrze, a ja dałem mu niemalże od razu otwarty dostęp. Muskał moje wnętrze, a język bawił się moim.

Mruknąłem, czując coś bardzo dziwnego, będąc tak bardzo zdominowanym. Nie mogłem go dotknąć, swobodnie się ruszać. Jedyne co mogłem, to go gryźć, na co mi pozwalał.

Niemal wgryzłem mu się agresywnie w wargę, ciągnąc ją mocno. Westchnął przeciągle i odchylił głowę. Spojrzał na mnie jasnymi, zielonymi oczami, które aż mieniły się z radości.

Ja byłem jeszcze zaspany i nie do końca docierało do mnie, co się dzieje. Myślałem tylko, że wygląda pięknie wisząc nade mną.

– Ale ci wali z ust – zachichotał, puszczając moje nadgarstki i dotykając mojej twarzy.

– Dopiero wstałem – mruknąłem, czując jego kciuk przy kącikach moich ust.

– Wiem – powiedział z uśmiechem, zachwycony.

Zmrużył oczy, obserwując mnie z góry. Nie mogłem się na niczym skupić, przez niego i zaspanie. Myślałem tylko o jego dotyku. Czując potrzebę zajęcia czymś usta, przesunąłem delikatnie głowę i złapałem zębami jego kciuk.

– Ale jesteś chętny od rana – mruknął zachrypniętym głosem, wsuwając głębiej mojej buzi swój kciuk. Z zadowoleniem mocniej go ugryzłem.

I wtedy nagle sobie uświadomiłem, że mam poranny wzwód. A on praktycznie na nim siedzi.

– Czuję go – szepnął mi z uśmieszkiem, widząc że do mnie dotarło co się dzieję.

Zmieszany puściłem jego kciuk i nerwowo się szarpnąłem. Przytrzymał mnie, niemalże unieruchamiając mi głowę.

– Mogę się nim zająć – szepnął mi w usta, delikatnie zjeżdżając biodrami trochę niżej mojego ciała. – Ale istnieje zagrożenie, że i wtedy mną trzeba będzie się zając.

Z jednej strony trochę się zestresowałem, a z drugiej, niesamowicie podnieciłem i podekscytowałem ideą, że Ariel mnie dotknie. A przez ten pocałunek poczułem wzmożoną potrzebę, by się ktoś mną zajął.

Widząc moją reakcję i brak odmowy, uśmiechnął się chytrze.

– Zrobimy to niewinnie – szeptał mi zachęcająco, całując mnie niebezpiecznie blisko ucha. – Rozpoczniemy wspaniale dzień – obiecywał. – Będzie nam cudownie.

No i pocałował mnie w ucho, a ja odleciałem.

Kompletnie nie myślałem jak ma to wyglądać, czy jestem gotowy, co ze mną zrobi Ariel, bo w końcu miał całkowicie kontrole nade mną.

Liczyło się tylko to, żeby nie przestawał mnie dotykać.

Sapałem jak popaprany, nie mogąc uspokoić ani oddechu, ani galopującego serca. Jedną ręką przytrzymywał mi głowę, bym mu nigdzie nie uciekł, kiedy on zajmował się moim uchem. Czułem jego mokry język i głośny oddech. Miałem wrażenie, że moje serce nie wytrzyma takiego intensywnego komba.

DobermanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz