Rozdział 6. W Sinie

22 5 0
                                    

Godzinę później przyjaciele przekroczyli granicę z Siną. Nareszcie mogli poruszać się główną drogą, a nie lasami. Przestali bać się, że zaraz wyskoczy na nich banda najeźdźców. Sina była wolna od Pogromców, tylko na jak długo?

Xianmei ciągle koncentrowała się na utrzymywaniu ognistej bariery. Miała nadzieję, że zastawiona przez nią pułapka jeszcze trochę wytrzyma. Pierwszy raz korzystała ze swojej mocy na taką odległość. Co jakiś czas poruszała palcami, aby przekonać się, że jej magia nie osłabła. Musiała utrzymać Czarnego Kaptura jak najdłużej w zamknięciu, aby zdołali się od niego oddalić.

Słońce zaczęło wstawać, gdy weszli do miasteczka położonego przy rzece. Nad kamiennymi uliczkami wisiały wygasłe lampiony. W oknach pobliskich domków cicho dzwoniły dzwoneczki. Z jednego budynku dochodził zapach świeżego pieczywa, który przywrócił Anecie wspomnienie pracy w piekarni ojca. Dziewczyna szybko wytarła łzę, bo przypomniała sobie, że jej rodzice zaginęli.

- Jak długo jeszcze dasz radę utrzymać ognisty pierścień? – zapytała Rachel, gdy zatrzymali się na placu. Wokół nich przekupnie rozstawiali stragany.

- Powoli słabnę, ale wytrzymam jeszcze z pół godziny – odpowiedziała Xianmei.

- Świetnie – przewodniczka wyciągnęła z plecaka część pieniędzy i podała Anthony'emu. – Weźcie to i zróbcie małe zapasy – poleciła. – Przede wszystkim kupcie wodę pitną, mogą być też suchary i jakieś owoce. Nie rozdzielajcie się i pilnujcie nadstworzeń. Ja, w tym czasie, wynajmę dla nas łódź. Widzimy się w tym miejscu za dwadzieścia minut. Jeśli będą jakieś problemy – krzyczcie. Na pewno was usłyszę.

Xianmei chodziła za przyjaciółmi jak owieczka za pasterzem. Nie wiedziała, gdzie są ani co kupują. Była nieobecna – pogrążona we własnych myślach. Ciągle miała przed oczami mężczyznę w białej masce. Jego obraz nie dawał jej spokoju. Kim był? Czy będzie ich ścigał również w Sinie, gdzie nie ma wojsk Pogromców?

Biały Tygrys też nosił maskę. Czy to oznacza, że ci dwaj mężczyźni wspólnie dowodzą inwazją? Skoro tak, to dlaczego Czarny Kaptur pojawił się dopiero teraz? Czemu Irmina wcześniej go nie zobaczyła? Po co im te maski? Biały Tygrys chce rządzić światem, więc dlaczego teraz ukrywa swoją tożsamość, skoro jako król, będzie musiał pokazać twarz? To nie miało sensu. Chyba, że on i mężczyzna w czarnym kapturze chcą w ten sposób zastraszyć przeciwników, aby łatwiej wygrywać. Xianmei musiała przyznać, że to im się udało, zwłaszcza po ostatnim starciu.

- Xianmei, pomożesz? – Aneta sprowadziła ją na ziemię.

- W czym? – zapytała Sinijka, która zdała sobie sprawę, że stoją przed straganem z owocami.

- Sprzedawca nie mówi w języku wspólnym. Mogłabyś tłumaczyć?

- Tak, jasne.

Dziewczyna złożyła zamówienie w ojczystym języku. To było dziwne. Bardzo dawno go nie używała. Nawet zapomniała nazw paru owoców, ale udało jej się kupić wszystko, czego potrzebowali.

Gdy wracali na miejsce spotkania, Xianmei ponownie pogrążyła się w myślach. Szła nie patrząc pod nogi i potknęła się o rozkołysany ogon Roci. Wystraszyła się, zamachała rękami w powietrzu, aby złapać równowagę. Na szczęście Rafael w porę ją złapał i nie pozwolił dziewczynie zedrzeć sobie kolan.

- Wszystko w porządku? – zapytał zatroskany.

- Tak, dzięki – dziewczyna stanęła o własnych siłach. – Przepraszam cię, Roca. Nie zrobiłam ci krzywdy?

Kamienna jaszczurka mruknęła. Xianmei uznała to za „nie".

Dopiero teraz dziewczyna zdała sobie sprawę z jednej rzeczy:

- O nie! – zawołała.

- Co się stało? – zaniepokoiła się Aneta.

- Gdy się potknęłam, wystraszyłam się i przestałam kontrolować swoją moc. Chyba uwolniłam Pogromców z pułapki!

- Musimy znaleźć Rachel – zarządził Anthony.

Natychmiast wrócili na miejsce zbiórki, gdzie czekała na nich Strażniczka. Powiedzieli jej, co się stało, a opiekunka szybko zaprowadziła ich do przystani.

- Musimy ruszać i to już – oznajmiła do Sinijczyka stojącego na pomoście, do którego przycumowano barkę.

- Już? – zdziwił się mężczyzna. – Nie przygotowałem jeszcze miejsc do spania ani zapasów na podróż.

- Mamy własne zapasy, a posłania sami sobie zrobimy – zapewniła go tropicielka. – Wsiadajcie – zwróciła się do młodzieży.

- Pani mówiła o przewozie dwóch koni! A tu widzę pegaza i jakiegoś stwora!

- Oh. Nadstworzenia są rozmiarów koni! – Rachel zamachała ze zdenerwowania rękami. – Zmieszczą się na pokładzie. Chce pan zarobić za rejs, czy nie? Zawsze możemy pójść do kogoś innego.

Kapitan przez chwilę tłumaczył sobie w głowie słowa Strażniczki.

- Proszę wsiadać, Pani Ładna. Zaraz odpływamy – rzucił się do zdejmowania cum.

Pięć minut później odbili od brzegu. Roca przyjęła typową dla siebie pozycję do podróży statkami – zwinęła się w kłębek. Rachel usiadła obok niej i głaskała ją po łbie. Wicher rżał niespokojnie. Dotąd wszystkie rejsy spędzał pod pokładem, nigdy na nim. Na szczęście Anecie udało się go uspokoić.

- Myślicie, że będą nas ścigać? – Xianmei oparła się o reling i chłonęła ojczysty krajobraz. Wychowywała się w innej części kraju, gdzie przyroda znacznie różniła się od tej, którą miała przed sobą, ale i tak zaczęła czuć, że jest u siebie.

- Pewnie tak, ale na pewno to nie będzie armia. Pewnie Czarny Kaptur przedrze się tutaj ze swoją drużyną, ale nie przedstawią się jako Pogromcy, tylko będą podróżować incognito, aby Sina nie uznała tego za wypowiedzenie wojny. Chociaż nie wiem, jaki mają plan – Rachel wzruszyła ramionami.

- Czemu jesteś taka spokojna? – zdziwił się Rafael.

- Najtrudniejszą część podróży mamy już za sobą. Barka zawiezie nas prawie do samego celu. Musimy tylko uważać, czy ktoś nas nie śledzi – wyjaśniła kobieta. – Cieszmy się tym, że przez parę dni nie będziemy podróżować pieszo. Odpocznijmy.

- Zakładamy się, jak szybko Pogromcy trafią na nasz ślad? – zaproponował Anthony.

- Nie – zaprzeczyła Xianmei. – To jeden z twoich najgorszych pomysłów, Tony.

- Nie nazywaj mnie tak!

- Spokój! – warknęła przewodniczka.

- Jeśli Czarny Kaptur trafi do tego samego miasteczka, co my, to ludzie na pewno mu powiedzą, gdzie się udaliśmy. Raczej zapamiętali grupkę nastolatków z pegazem i kamienną jaszczurką – zauważył Rafael.

- Nie da się ukryć, że rzucamy się w oczy – zgodziła się Aneta. – To jedna z wad bycia niezwykłym – rzuciła z uśmiechem.

Dzieci Żywiołów. Tom 3. SmokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz