Dotarcie do smoczego legowiska zajęło im ponad godzinę. Bezpieczna ścieżka pięła się po najbardziej stromej części zbocza, a światło księżyca ledwo pozwalało dostrzec pułapki, które zastawili mnisi. Parę razy Wicher lub Roca uruchomiliby jedną z nich, ale Wu zdążył w porę zareagować.
Wreszcie wspięli się na bardziej łagodny fragment zbocza. Znaleźli się prawie na samym szczycie góry. Kilka metrów przed nimi ziało szerokie wejście do jaskini.
- Nienawidzę wspinaczki – jęknęła Xianmei. – Nie ważne czy po drzewach, czy po górach.
- Nie było tak źle – stwierdził Anthony. – Jak dla mnie to był marsz pod górę, a nie wspinaczka. Do wspinania używa się rąk. Gdybyśmy się naprawdę wspinali, Wicher nie dałby rady wejść z nami tą samą drogą. Nie jest kozicą.
- Musisz czepiać się wszystkiego, co powiem? – dziewczyna nie miała siły na kłótnię, więc ograniczyła się do zwrócenia koledze uwagi.
- Chyba musisz się do tego przyzwyczaić – odparł chłopak.
- Przestań – Aneta klepnęła Anthony'ego w ramię, aby nie denerwował jej przyjaciółki.
Wu przeciągnął się i uważnie rozejrzał po otoczeniu.
- Wydaje mi się, że tu już Zakon nie zostawił niespodzianek dla intruzów. Chodźmy.
- Stój! – Rachel krzyknęła i wskazała na coś znajdującego się przed mnichem. – A to nie wygląda na pułapkę?
Mężczyzna cofnął się i spojrzał we wskazanym kierunku. Nic nie dostrzegł, więc ostrożnie podszedł bliżej i ukucnął. Księżyc wyjrzał zza chmur, sprawiając, że rozciągnięta na ziemi żyłka zaczęła błyszczeć.
Wu uderzył się w czoło.
- Zapomniałem, że ostatnio zamontowano tu nową pułapkę – przyznał. – Twoje smocze oczy są niezastąpione – pochwalił Strażniczkę.
- Przydają się – odparła z zadowoleniem.
Mnich ostrożnie przestąpił nad żyłką i dał znak, że dalej jest już bezpiecznie. Przyjaciele poszli w jego ślady, pilnując by nadstworzenia przypadkowo nie uruchomiły pułapki.
Zatrzymali się przy wejściu do jaskini. Ze środka wydobywał się nieprzyjemny zapach siarki. Wu przypomniał nastolatkom, żeby pod żadnym pozorem nie patrzyli smokom w oczy, a zwłaszcza alfie. Następnie wszedł do środka, a towarzysze ruszyli za nim.
Po krótkim marszu ciemny tunel rozszerzył się w obszerną grotę. Przyjaciele znaleźli się na skalnej półce. Widok, który im się ukazał, wywarł na nich ogromne wrażenie. Góra była wydrążona od środka. Na samym dnie pieczary, kilkadziesiąt metrów pod nastolatkami, palił się wielki ogień. Wokół niego zebrało się paręnaście smoków o przeróżnych barwach: czerwonej, zielonej, pomarańczowej... W ścianach jaskini znajdowały się inne półki oraz wnęki. Wewnątrz nich siedziały kolejne nadstworzenia, pilnujące jaj. W centralnej części sklepienia, widniała spora dziura, przez którą uchodził dym.
Wicher zarżał nerwowo na widok tylu bestii i spróbował wyrwać się Anecie. Echo hałasu, który wywołał, rozeszło się po całej grocie. Wszystkie smoki utkwiły wzrok w ludziach.
- Mam nadzieję, że nie są głodne – Anthony przełknął ślinę i ledwo powstrzymał się od ucieczki.
- Nie jedzą ludzi – uspokoił go Wu. – Jaka istota pożera własne potomstwo? Róbcie to co ja, a nic wam nie będzie. Chodźmy na dół. Xianmei musi porozmawiać z alfą.
CZYTASZ
Dzieci Żywiołów. Tom 3. Smok
Viễn tưởngCzworo nastolatków dowiaduje się, że każdy z nich może kontrolować jeden z żywiołów. Tylko ich połączona moc, wsparta przez legendarne nadstworzenia, może zniszczyć artefakt potrafiący unicestwić cały świat. Aby odnaleźć kolejne nadstworzenie, przyj...