Rozdział 9. Nawiedzony wąwóz

21 4 0
                                    

Po dwóch dniach barka zakotwiczyła przy wejściu do wąwozu. Kapitan, uważnie obserwując Rachel, rozstawił trap i wypuścił pasażerów na ląd. Rzucił jeszcze jedno ostrzeżenie o dziwnych zjawiskach, odbywających się w tym miejscu i odpłynął.

Podróżni stanęli u podnóża zwaliska skał, które odcięło dostęp rzeki do jej dawnego koryta. Panował nieznośny upał. Gdzie okiem sięgnąć była czerwona ziemia, gdzieniegdzie usiana nędznymi krzaczkami albo kępami dzikiej trawy.

Nikt nie miał ochoty wchodzić do tego wąwozu, zwłaszcza po opowieściach kapitana. Dziwne głosy, gęsta mgła, utraty pamięci lub zaginięcia nie napawały przyjaciół optymizmem. Niestety musieli odnaleźć smoka. A czasu mieli coraz mniej, bo w nocy Rachel otrzymała drugą wiadomość od Irminy. Mężczyzna w czarnym kapturze ruszył z armią na Sinę. Zniszczył kilka siedzib Strażników i podąża w ślad za Dziećmi Żywiołów. Mieli tylko dwa dni przewagi.

- Miejmy to już za sobą. W wąwozie przynajmniej jest cień – powiedziała Rachel i zaczęła wspinać się po osuwisku, pomagając sobie pazurami.

Przewodniczka musiała włożyć poplamiony, ciemnozielony płaszcz, ponieważ chusta nie nadawała się już do użytku. Ponownie założyła okulary, ale tym razem, naprawdę, w celu ochrony wzroku przed silnym słońcem.

Nastolatkowie ruszyli za przewodniczką. Roca wyraźnie cieszyła się, że znajduje się na stałym lądzie. Szybko, jak na kamienną jaszczurkę przystało, pokonała skały i razem z Wichrem, który po prostu przeleciał nad przeszkodą, czekała aż ludzie do nich dołączą.

Gdy Aneta jako ostatnia, przeszła na drugą stronę, ruszyli przed siebie, tak, jak prowadziło skalne koryto.

Wędrowali przez parę godzin, nie wiedząc, czego szukają. Coś nie pozwalało Irminie ujrzeć dokładnego miejsca pobytu smoka, a to nie mogło znaczyć niczego dobrego. Połowę wagi plecaków stanowiły zapasy wody, które niemiłosiernie ciążyły młodzieży. Nawet, obładowane zapasami, nadstworzenia przestały brykać.

Kiedy mieli urządzić sobie postój, zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Rachel, ze względu na swój niezwykły słuch, pierwsza je zauważyła.

- Chyba kapitan miał rację – stwierdziła.

- Słyszysz coś czy tracisz pamięć? – zaniepokoił się Rafael.

- Słyszę. Nadstawcie uszu.

Gdy zamilkli, a echo, wydawanych przez nich dźwięków, przestało rozchodzić się po wąwozie, dotarł do nich inny dźwięk. Dwa głosy nakładały się na siebie, tworząc niezrozumiały pogłos. Powoli się nasilały.

- Powinniśmy iść dalej? – Aneta nerwowo przestępowała z nogi na nogę.

- Nie bój się. Obronię cię, jakby co – obiecał Anthony, chociaż sam był spięty.

- Nie mamy wyjścia. Musimy znaleźć smoka, zanim dopadnie nas Czarny Kaptur – powiedziała przewodniczka.

- Niestety muszę przyznać Rachel rację – Xianmei poprawiła łuk na ramieniu. – Chodźmy.

Niechętnie wznowili marsz w głąb kanionu.

- Zawróćcie! – dwa głosy przybrały na sile.

Przyjaciele szli dalej.

- Stójcie! – odezwał się trzeci głos.

Towarzysze nie zatrzymali się.

- Wracajcie, skąd przyszliście! – do chóru dołączył się kolejny głos.

Mimo nakazów, podróżni nie przerywali wędrówki. Parli naprzód, pomimo strachu, który wywoływały w nich upiorne wołania.

Nagle głosy zamilkły. Anthony i Rachel rozejrzeli się nerwowo. Cisza okazała się gorsza od nawoływań. Wszyscy wyciągnęli broń, oprócz tropicielki, która straciła swoją.

Roca syknęła ostrzegawczo, a Wicher zarżał nerwowo. Gęsta mgła zaczęła zbierać się na dnie wąwozu. Powoli podnosiła się na wysokość kolan. Pegaz stanął dęba i zamachał skrzydłami. Niestety nie udało mu się rozwiać dziwnego zjawiska.

- Co robimy? – Xianmei podeszła bliżej przyjaciół.

- Idziemy dalej – zarządziła Rachel.

- Chyba nie mówisz poważnie?! – krzyknęła Aneta.

- Nie mamy wyjścia. Tylko trzymajmy się blisko.

Przyjaciele zagłębili się we mgle tak gęstej, że nie widzieli wyciągniętej przed siebie dłoni. Szybko pożałowali swojej decyzji.

Anthony trzymał się blisko Anety, która prowadziła Wichra. Potknął się o coś i usłyszał ciche rżenie pegaza. Chciał złapać dziewczynę za rękę, ale w miejscu, w którym powinna być jej dłoń, była sama mgła.

- Aneto? Gdzie jesteś? – krzyknął zaniepokojony.

- Aneta zniknęła?! – parę kroków dalej odezwała się Rachel.

- Jestem tutaj! – zawołała dziewczyna, która znalazła się kilka metrów z przodu.

- Idę do ciebie! Czekaj na mnie! – odezwał się Anthony i ruszył w kierunku głosu przyjaciółki.

- Znalazłeś ją? – spytała Xianmei.

Ale ani Anthony, ani Aneta już się nie odezwali. Zamiast nich, Wicher zarżał gdzieś z tyłu pochodu. Xianmei poszła w tamtym kierunku.

- Xianmei, czekaj! – rozkazała Rachel.

- Dobrze – dziewczyna odezwała się z przeciwnej strony wąwozu.

- Co jest? – tropicielka nadstawiła uszu. – Xianmei, gdzie ty jesteś?

- Tutaj! – Sinijka odezwała się po prawej stronie.

- Chodźcie do nas! – głosy Anthony'ego i Anety rozległy się jednocześnie z przodu i z tyłu.

- Nie podoba mi się to – Rafael złapał Rachel za rękę. – Roca! Gdzie ty jesteś?!

- Jak można zgubić ogromną jaszczurkę?! – przewodniczka zdenerwowała się.

Przed nimi rozległo się syczenie Roci. Rafael dostrzegł ciemny kształt, więc puścił dłoń Strażniczki i zbliżył się do gada.

- Tu jesteś! – powiedział z ulgą, ale gdy podszedł bliżej, okazało się, że to tylko przypadkowe skały. Chłopak przełknął ślinę. – Rachel, to nie ona... Rachel?!

Rozejrzał się wkoło.

- Gdzie są wszyscy?!

Z czterech stron rozległy się wołania jego przyjaciół. Rafaelowi wydawało się, że jedna osoba stoi jednocześnie po jego prawej i lewej stronie. Nastolatek zrobił krok w stronę głosu Anthony'ego. Nagle coś owinęło mu się wokół kostki. Chłopak zdążył tylko pomyśleć, że nie spotka się z Biancą tak szybko, jak myślał, a potem został wciągnięty we mgłę. 

Dzieci Żywiołów. Tom 3. SmokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz