Rozdział 10. Smoczy Zakon

26 4 0
                                    

Xianmei miała mroczki przed oczami. Zamrugała i potrząsnęła głową, próbując się ich pozbyć. Ostatnim, co zapamiętała, było coś wilgotnego przyłożonego do jej ust i nosa. Potem zapadła całkowita ciemność.

W końcu wzrok wrócił do normy i Sinijka mogła dostrzec, że mgła się rozwiewa. Jęknęła i przeciągnęła się na ziemi. Z mieszanką zdziwienia oraz niepokoju zauważyła, że jej ręce i nogi są skute tak, że mogła robić tylko małe kroczki. O co chodzi? – pomyślała.

- Rachel? Aneto? – stęknęła i rozejrzała się po okolicy.

Mgła rozstąpiła się, ukazując jej przyjaciół. Zdezorientowana Aneta próbowała się podnieść. Anthony siedział oszołomiony. Natomiast Rafael wisiał za kostkę na drążku, który wystawał ze ściany wąwozu. Chłopak powoli się budził, ale jeszcze do niego nie dotarło, w jakiej znalazł się sytuacji. Rachel była nieprzytomna. Z rany na czole kobiety sączyła się krew, co mogło wskazywać, że jako jedyna próbowała bronić się przed czymś, co ich zaatakowało. Niestety, tak jak jej podopieczni, też została zakuta w kajdany.

- Gdzie są nadstworzenia?! – Xianmei nigdzie ich nie widziała.

- Chyba możemy odpowiedzieć na to pytanie.

- Kto to powiedział? – odezwała się Aneta.

Trzy metry od nich kłębiły się resztki mgły. Teraz rozwiały się, odkrywając czterech mężczyzn odzianych w habity przewiązane w pasie sznurem. Dwóch trzymało broń, którą odebrali przyjaciołom. Szaty nieznajomych były w kolorze czerwonych ścian kanionu, co pozwalało im wtapiać się w tło. Każdy mnich miał założony kaptur, zasłaniający mu połowę twarzy.

- Ja – powiedział jeden z nich i bezszelestnie zbliżył się do Xianmei. - Sina czy Juno? – zapytał.

- Sina – odparła dziewczyna.

Oczy mężczyzny błysnęły pod kapturem.

- Jeśli chcecie odzyskać nadstworzenia, pójdziecie z nami – powiedział po sinijsku, więc zrozumiała go tylko Xianmei.

- Czyli dokąd? – nastolatka zapytała w języku wspólnym.

- Zobaczycie – nieznajomy uparcie trwał przy sinijskim.

- Jeżeli odmówimy i tak nas tam zabierzecie – Xianmei potrząsnęła kajdanami.

Mnich uśmiechnął się półgębkiem.

- Racja. Jednak nie widzę powodu, dla którego moglibyście odmówić, skoro mamy wasze zwierzątka – rzekł po sinijsku, a potem przeszedł na język wspólny, aby zrozumieli go pozostali jeńcy. – Idziecie z nami. W naszej obecności mówcie po sinijsku albo wcale.

W tej chwili Rafael całkowicie się rozbudził i widząc, że wisi do góry nogami, zaczął wrzeszczeć we własnym języku.

***

Mnisi pomogli jeńcom wstać i ściągnęli Rafaela z pułapki. Jeden z nich przerzucił sobie nieprzytomną Rachel przez ramię i ruszył na czele pochodu. Nieznajomi poprowadzili więźniów w głąb wąwozu, choć nie tak daleko, jak spodziewali się przyjaciele.

Gdy pokonali zakręt, przed oczami stanął im niecodzienny widok. W jednej ze ścian kanionu została wykuta prawdziwa forteca. Projekt budowli był tak przemyślany, że nie dało się jej zauważyć, gdy patrzyło się na nią pod niewłaściwym kątem. Niewielkie okienka wykonano w taki sposób, aby przypominały naturalnie powstałe szczeliny w skale.

Dzieci Żywiołów. Tom 3. SmokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz