Przez chwilę, sam nie wiedział jak długą, Yoongi nie miał pojęcia jak powinien zareagować czy odpowiedzieć Seokjinowi. Jego drugim odruchem była — jak zazwyczaj — ucieczka. Zerwał się z kanapy i nie patrząc na pozostałe przebywające w pomieszczeniu osoby, przebiegł do łazienki. Minął Seokjina i Jeongguka, jednego z nich przypadkowo przy tym trącając, ale nie odwrócił się, żeby sprawdzić, czy nie zrobił nikomu krzywdy. Z tego, że rzeczywiście mogło się coś takiego stać i zwyczajnie wypadałoby upewnić się, że wszystko w porządku, zdał sobie sprawę dopiero siedząc już na kafelkach w jasnej łazience Jimina.
Szanse, że Seokjin był jakkolwiek związany z jego seulskimi przyjaciółmi były nikłe — tak mu się przynajmniej do tej pory wydawało. Jimin i Jeongguk uczyli się na uniwersytecie w innej dzielnicy, a Namu nie wiedział co prawda wiele, ale przecież w stolicy było tysiące studentów. Jak wielkiego musiał mieć pecha, by starszy brat jego najlepszego przyjaciela zadawał się właśnie z trzema osobami, z którymi on sam się przyjaźnił?
Z oczu Yoongiego popłynęły łzy. Początkowo ich nie zauważył, dopiero słony smak w ustach spowodował, że pociągnął nosem i przetarł policzki drżącymi dłońmi. Przysunął kolana do klatki piersiowej i ukrył w nich twarz, starając się zwinąć całe ciało w kulę, a przy tym schować się przed własnymi obawami i kolejnymi łzami, których nie potrafił powstrzymać.
Nie wiedział, jak długo siedział na podłodze, zanim rozległo się ciche pukanie do drzwi. Nie odpowiedział, wciąż chowając twarz pod kapturem, ale one i tak się uchyliły. Seokjin wszedł do środka i zamknął je za sobą, a potem przycupnął na podłodze obok niego, plecami opierając się o wannę. Przez chwilę nic nie mówił, a potem odezwał się łagodnym głosem. Yoongi wciąż wtedy jeszcze nie był w stanie na niego spojrzeć.
— Wyszły na jaw długo skrywane sekrety, co? — powiedział, wpatrując się w znajdujące się naprzeciwko drzwi. — Jeongguk powiedział, że wybrałeś imię Yoongi?
— Yhm — przytaknął, wzrok wbijając w kolana. Nie zwrócił nawet uwagi na męską formę czasownika użytą przez Seokjina.
— Przepraszam, że nazwałem cię Sooyun — podjął po chwili Seokjin. — Nie pomyślałem, że to ty możesz być Yoongim, o którym Jeongguk tyle razy mi opowiadał i byłem zbyt rozkojarzony, żeby skojarzyć fakty.
— Nie miałeś powodu, żeby nazwać mnie Yoongim — prychnął pod nosem. — Nigdy cię o to nie poprosiłem — dodał po chwili, stwierdziwszy, że może odpuścić sobie używanie żeńskich form.
— Wiem, ale to pewnie tylko pogorszyło sytuację — stwierdził student, wzdychając cicho. — Chyba żaden z nas nie miał w planach outowania się w najbliższym czasie, nie? Wyobrażam sobie, że nie byłeś gotowy mnie tu zobaczyć.
— Równie dobrze ja mogę to powiedzieć — uniósł wzrok po raz pierwszy, odkąd Seokjin wszedł do łazienki. — A my z Tae zastanawialiśmy się, czemu ty nie masz dziewczyny, skoro jesteś taki przystojny.
— Obawiam się, że żadnej wam nie przedstawię — uśmiechnął się delikatnie. — Przynajmniej nie mam tego w planach.
Zamilkli znowu. Trwało to chwilę, jednak nie bardzo długą. Znowu pierwszy odezwał się Seokjin.
— Wiem, że to wszystko wyszło bardzo niekonwencjonalnie, a ja dowiedziałem się, że jesteś trans właściwie tylko przez przypadek, ale i tak jestem tu dla ciebie — powiedział, patrząc teraz prosto na Yoongiego, który spuścił wzrok. Odczuwał dyskomfort, spotykając się z nim spojrzeniem. — Może nie jestesmy prawdziwym rodzeństwem, ale i tak jesteś moim dongsaeng. Cokolwiek zdecydujesz, ja będę cię wspierał.
— Dziękuję — Yoongi kiwnął tylko głową, po czym zamilkł na chwilę. — Nie wiem, nie byłem gotowy na to, żeby ktoś z was wiedział. W ogóle się do tego nie przygotowałem tak na serio — przerwał, ale po chwili podjął znowu. — Chociaż to może mieć sens, skoro i tak byłeś moim łącznikiem z Seulem. Dowiedziałeś się pierwszy.
CZYTASZ
dzieci, które dorosły || yoonseok
Fanfiction[w trakcie] dorosnąć - dorastać 1. «osiągnąć odpowiednią wysokość lub wielkość» 2. «osiągnąć wiek i stopień rozwoju umożliwiający samodzielne życie» 3. «dorównać komuś pod jakimś względem» czyli min yoongi, który sam nie wie, czy jest wystarczająco...