rozdział jedenasty.

48 6 5
                                    

To Namu zaproponowało, by wszyscy razem wybrali się do pałacu Gyeongbok. Stwierdziło, że mimo cen biletów Yoongi nie mógł nie odwiedzić go podczas swojej wizyty w Seulu, a na propozycję wspólnego wyjścia pozostali przystali od razu. Nieco trudniej było znaleźć pasujący wszystkim termin, ale ostatecznie udało się, a Yoongi czuł się wyjątkowo szczęśliwy przechodząc przez bramę pałacu w towarzystwie swoich przyjaciół — i tych nowych, i tych, których znał dłużej. Zresztą, ta wycieczka oznaczała wiele zdjęć, które będzie mógł pokazać mamie po powrocie do Daegu.

Spacerowali między pałacowymi zabudowaniami, wszyscy ubrani w ciepłe kurtki, otuleni szalikami i z czapkami nasuniętymi na uszy. Namu z zapałem dzieliło się z nimi kolejnymi ciekawostkami, idąc pod rękę z oboma swoimi chłopakami. Yoongi nie rozumiał wszystkiego, co mówiło, ale i tak przysłuchiwał się nu z wyjątkowym zainteresowaniem. Entuzjazm, którym Namu się z nimi dzieliło, udzielał się także jemu, a spacerowanie po zabytkowych uliczkach stawało się fascynujące. Yoongiemu przestał nawet przeszkadzać chłód.

— Pamiętam, że zabrali nas tu kiedyś na wycieczkę szkolną — powiedział Seokjin, kiedy Namu przerwało na moment, zauważywszy wyjątkowo ciekawe zdobienie na jednym z drewnianych budynków. — Ale szczerze mówiąc, nie pamiętam zbyt wiele, mimo że mieliśmy przewodnika. Skupiałem się raczej na dokuczaniu chłopcu, który mi się wtedy podobał, a za nic nie chciał ze mną rozmawiać.

— Ciekawe dlaczego — Namu przewróciło oczami.

— Na swoją obronę mogę powiedzieć, że byłem w ostatniej klasie podstawówki, a z tego zauroczenia zdałem sobie sprawę kilka lat później — Seokjin głośno pocałował policzek Namu, które zaśmiało się cicho. — Zresztą, mam wszystko czego potrzebuję. Nie muszę już wcale być świetnym podrywaczem.

— Możesz jeszcze tylko kupić nam wakacje na jakimś jachcie, hyung — stwierdził Jeongguk, szczerząc zęby. — Albo wyjazd do Europy. Albo na Hawaje. Wtedy już będziesz miał wszystko.

— Jeon Jeongguk, czasem zastanawiam się, co ja w tobie takiego zobaczyłem. Ba, co wciąż w tobie widzę? — Seokjin spojrzał na Jeongguka, który uśmiechnął się do niego szeroko i posłał mu w powietrzu głośny pocałunek.

— Może po prostu lubisz niegrzecznych chłopców z tatuażami, co? — najstarszy ze studentów prychnął cicho, ale Jeongguk nie pozwolił temu zetrzeć szerokiego uśmiechu ze swojej twarzy.

— Namu nie jest ani niegrzeczne, ani nie jest chłopcem — stwierdził Seokjin, na co Namu zaśmiało się wesoło.

— Nie wiem, jak to się ma do twoich ogólnych preferencji, Seokjinnie — powiedziało. — Ja na przykład lubię i ułożonych studentów, wyjątkowo lubujących się w nieśmiesznych dowcipach, i wytatuowanych, z pozoru niegrzecznych chłopców. Nawet jeśli oboje potrafią doprowadzić mnie do pasji.

— Nawet jeśli lubię wytatuowanych chłopców, to dlatego, że są najlepsi w przytulaniu się przed snem — stwierdził Seokjin, a Yoongi zauważył na policzkach Jeongguka rumieniec zbyt purpurowy, by powstał jedynie na skutek wystawienia skóry na powiewy zimowego wiatru. — Szczególnie, jeśli tatuują sobie moje imię po dwóch miesiącach znajomości. Takich lubię najbardziej — student posłał swojemu chłopakowi w powietrzu pocałunek, mrugając przy tym zawadiacko.

— Naprawdę to zrobiłeś, Jeongguk-hyung? — Yoongi zachichotał wesoło.

— I wcale tego nie żałuję. A hyung uwielbia moje tatuaże, tylko wstydzi się do tego przyznać — Jeongguk uśmiechnął się szeroko.

Seokjin zaprotestował od razu, unosząc delikatnie głos. Mimo że ich przekomarzanki początkowo wydawały się Yoongiemu nawet urocze, teraz zaczęły go już męczyć. Cofnął się więc kilka kroków i szedł teraz po prawej ręce Jimina. Tancerz uśmiechnął się do niego ciepło, a on instynktownie odwzajemnił gest.

dzieci, które dorosły || yoonseokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz