Taniec Zmysłów

40 4 0
                                    

Udaję się za Danielem na balkon. Wchodzimy po wielkich schodach, mijamy kilkanaście pięter, żałuję, że nie pojechaliśmy windą. Wychodzimy na coś co można nazwać tarasem widokowym. Balkon osadzony jest tak wysoko, że możemy obserwować nocne życie Londynu z góry. Wszystko wydaje się piękne, kolorowe. Znajdujemy się gdzieś w centrum miasta więc jaskrawe światła rozbijają ciemność. Gwiazdy na niebie są lekko widoczne. Jest zdecydowanie cieplej niż w okolicach ośrodka. Na samym balkonie jest kilka stolików z czego tylko jeden zajęty. Siadamy przy jednym z nich, najbliżej znajdującym się barierki. Nigdy nie miałam lęku wysokości, uwielbiam znajdować się wysoko, czuję się wtedy jak ptak, który jako jedyne zwierze ma prawo do oglądania świata z góry. Kaszmirowe obszycia na krzesłach, kieliszki, złote sztućce. Wielka biała róża na środku stołu w małym czerwonym wazoniku. Powietrze jest świeże i lekko mokre. Daniel siada naprzeciwko mnie i uśmiecha się szarmancko.
- Często tu bywasz?
- Zawsze, kiedy jestem w Londynie, zazwyczaj jadam w restauracji na dole, przy głównym holu po czym udaje się do hotelu, który znajduje się na trzynastym piętrze. Teraz jednak chciałem pokazać Ci coś bardziej spektakularnego.
- To bardzo miłe, ale jak w tak młodym wieku masz na to wszystko pieniądze? Raczej gdy słyszę, że ktoś jest ćpunem nie wyobrażam sobie, że jada w tego typu restauracjach. Prędzej, że noce spędza w starych fabrykach a na śniadanie je fast fooda. - Powiedzmy, że jestem innym rodzajem ćpuna. A raczej byłem innym. - uroczy uśmiech, wystające połyskujące białe siekacze. Jego idealne usta.
- Ćpun to ćpun - zaśmiałam się zalotnie, zainteresował się mną, czy to ma takie znaczenie? Nie należę do najpiękniejszych dziewcząt, jestem raczej przeciętna a on przez większość kobiet mógłby zostać nazwany przystojniakiem, ciachem lub innymi tego typu określeniami. Podoba mi się, ale w tym raczej nic dziwnego.
- Ale zawsze lepszy taki, który zabierze Cię do drogiej restauracji zamiast do starej fabryki.
Podeszła do nas kelnerka, zadbana, uczesana w kok. Podała nam kartę dań a do Daniela uśmiechnęła się najpiękniejszym uśmiechem na jaki było ją stać. Daniel odwzajemnił uśmiech a mnie zakuło coś w żołądku. - Na co masz ochotę księżniczko?
- Wsumie, to nie jestem jakoś szczególnie głodna, ale mogłabym zjeść sałatkę.
- To dostaniesz sałatkę, ale w porcji z jakimś mięsem, mięso to zdrowie.
- Skoro tak mówisz.
- Mam nadzieję, że lubisz wołowinę.
- W miarę - tak naprawdę, to dawno temu jadłam ostatnio wołowinę, w szpitalu nie podają nic takiego, a u mnie w domu jadłam jedynie jakieś ogrzewane porcje.
- Na pewno będzie Ci smakować.
Podchodzi do nas kelnerka, z wielkim uśmiechem przyklejonym na twarzy prosi o zamówienie.
- Dwie porcję steków poproszę, do tego jakieś wino, najlepiej połsłodkie czerwone, jakiś wyjątkowo dojrzały okaz bym prosił.
Kelnerka uśmiecha się i odchodzi.
- Wino? Oszalałeś? Przecież ja nie pije alkoholu.
- Ile ty właściwie masz lat?
- Siedemnaście.
- To najwyższa pora żebyś zaczęła pić alkohol. W małych ilościach nic Ci nie zaszkodzi.
Co prawda piłam czasem piwo, ale zazwyczaj tylko troszkę brałam od Jasmine. Nie lubiłam się upijać.
- Czy ty mi właśnie wmawiasz, że alkohol jest dobry? Mam Ci przypomnieć, że jestem NIEPEŁNOLETNIA?
- Kochanie, nie denerwuj się tak. I nie panikuj przede wszystkim, nikt Cię do niczego nie zmusza. Jak byłem w Twoim wieku to już dawno byłem na własnym utrzymaniu.
- A jak ty właściwie zarabiasz, co?
- Myślę, że za mało się znamy żebyś się wypytywała o takie sprawy - zaśmiał się z drwiną, najwyraźniej zauważył moją reakcję na swoje słowa po czym dodał - Nie martw się, nie robie nic złego, nielegalnego, ani uwłaszczającego czyjejś godności. Po prostu żyję mi się łatwo.
- No dobrze, a ile Ty masz lat?
- W tym roku skończę dwadzieścia pięć. Ale mentalnie mam o wiele więcej niż Ci się wydaje.
- A może to Tobie się tak wydaje! - Zaśmiałam się, a on najwyraźniej strasznie się zdziwił moją otwartością.
- Uroczo wyglądasz gdy się śmiejesz.
Czy uroczo znaczy : podobasz mi się chciałbym Cię teraz pocałować i Ci się oświadczyć, czy raczej jesteś małą słodką dziewczynką, mogłabyś być moją młodszą siostrą? Nie do końca jestem pewna ale chyba jednak on mi się w jakiś sposób podoba. 'Sylvia, nie wyglupiaj się, on jest dla Ciebie za stary i zbyt pewny siebie. Nie bądź niemądra.' - powtarzam sobie w głowie, ale mimowolnie spoglądam na jego obcisłą marynarkę, pod którą najprawdopodobniej znajduje się najpiękniejsze ciało jakie dotąd mogłam sobie wyobrazić.
- O czym myślisz?
- O niczym, po prostu jakoś tak się zapatrzyłam.
- Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, że wrócimy dopiero za kilka dni?
- Przecież oni wszystko zauważą, nie będę brała leków. Przecież to szaleństwo.
- Zaufaj mi, wszystko przygotowałem. Mam znajomą, której zadaniem jest odgrywanie Twojej roli.
-Znajomą?
- Podobna do Ciebie z wyglądu. Ma nawet takie same oczy, chociaż w twoich jest większy blask.
-Co ty zaplanowałeś.
- Nic specjalnego, po prostu chciałem Cie bardziej zapoznać z prawdziwym życiem.
- O co Ci właściwie chodzi? Nawet mnie nie znasz. Ja Cie nie znam.
- Wiem, że nie miałaś lekkiego życia. Nie chce nic mówić, ale przyglądałem Ci się od dawna.
- Jak to? Co to znaczy przyglądałeś, jak mogłam Cię nie zauważyć? Dlaczego mnie?
- Jesteś bardzo interesującą osobą, mimo że może nawet nie zdajesz sobie sprawy. Mieszkałem kilka domów dalej. W tym samym mieście. Na tej samej ulicy.
- Wytłumacz mi, dlaczego w takim razie nigdy Cię nie widziałam?
- Nie wychodziłem zazwyczaj w dzień. Szkołę skończyłem już jakiś czas temu. Kiedyś wpadłaś na mnie w Anarchy, tym pubie, w którym bywałaś na punkowych koncertach ze swoją uroczą, aczkolwiek niezbyt cnotliwą koleżanką.
- Jak śmiesz tak mówić o Jasmine? - Nienawidzę go. Nic o mnie nie wie. Ocenia jedyną bliską mi osobę. Obraża ją.
- Nie przejmuj sie tak, kiedyś Ci opowiem kilka historii.
Podchodzi kelnerka, ustawia na stoliku jedzenie, nachyla się nad Danielem pokazując swój biust, lecz on nie zwraca na to uwagi, patrzy nieprzytomnie w jedno miejsce, pociera umięśnioną ręką o kark. Jest straszliwie przystojny, pociągający, wręcz seksowny. Czuję jego zapach, ładne, męskie perfumy. Jego włosy wydają się dłuższe, niż wczoraj. Lekko opadają mu na twarz. Emanuje intymnością, której w swoim młodym życiu jeszcze nigdy nie zaznałam. Danie jest przygotowane bardzo szczegółowo i wykwintnie. Daniel nalewa do swojego kieliszka odrobinę wina spojrzeniem pytając mnie czy także chciałabym się napić. Zgadzam się skinieniem głowy. Jedzenie jest pyszne, a wino smakuje słodko i orzeźwiająco. Rozmowa toczy się właściwie o niczym. Trochę o Liberty Highschool, trochę o jakiejś drogiej prywatnej szkole, do której uczęszczał Daniel, o tym, że czasem widywał mnie w Anarchy, ale zazwyczaj nie wyglądałam na jakąś szczególnie szczęśliwą. Skończyliśmy swoje dania, a obok stolika od razu pojawiła się twarz znajomej kelnerki. Daniel domowił jeszcze jakiś deser. Mi powoli zaczęło się kręcić w głowie. Nie pijam zwykle alkoholu a teraz wypiliśmy z Danielem całe wino na pół. Jemy deser, który okazał się zwykłą szarlotką na zimno z lodami ale jego nazwa gdy Daniel zamawiał brzmiała tak wymyślnie, że spodziewałam się czegoś spektakularnego. Wychodzimy z restauracji na niewielki chodnik.
- Podejdziemy na chwilę do mojego mieszkania, chciałbym się przebrać.
- Przecież ty mieszkasz w Rose Town.
- Ale to przecież nie znaczy, że nie mam się gdzie podziać jak jestem poza domem. Mam nadzieję, że jeszcze nie jesteś śpiąca.
- W sumie, to napiłabym się kawy, jeśli to nie robi problemu.
- Jasne, że nie robi.
Poszliśmy kilkoma krętymi ulicami, mijaliśmy kilka grupek młodych ludzi, którzy niezbyt sympatycznie się na nas spogladali. Chwila prosto, znów skręt. Trasa ciągnęła się niesamowicie, tym bardziej, że szliśmy w milczeniu. Nagle znaleźliśmy się naprzeciw jakiegoś wielkiego wieżowca, prawdziwego giganta. Wyjechaliśmy windą na osiemnaste piętro. Weszliśmy do mieszkania 1826. Ostatniego na tym piętrze. Daniel spojrzał się na mnie z uśmiechem gdy ja badawczym spojrzeniem obserwowałam jego mieszkanie. Z zewnątrz wyglądało na mniej przestrzenne, ale gdy jest się już w środku wygląda jak mały dom. Weszliśmy do przedpokoju, zdjeliśmy swoje wierzchnie ubranie i buty. Od przedpokoju były dwie drogi. W prawo i na wprost. My udajemy się tą na wprost do salonu. Ładny, skromny acz przyjemnie urządzony, jedynie kominek na środku zwraca na siebie uwagę. Kilka donic z małymi roślinami, ciemnobordowe ściany, jasna podłoga. Wielka, biała kanapa, mały stolik na kawę, ekspres. Daniel siada na chwilkę, parzy mi kawę.
- Czemu ekspres do kawy masz ustawiony w salonie a nie w kuchni?
- Jestem leniwym człowiekiem. Czasem nie chce mi się wstać kiedy zapomnę o zrobieniu kawy do śniadania.
Dopiero teraz zauważam, że brakuje tutaj jadalni. Najwyraźniej Daniel spędza tutaj czas sam, ewentualnie żadna z zaproszonych "towarzyszek" nie ma czasu ani ochoty na jakieś kolacje. W duchu się zaśmiałam, Daniel spojrzał na mnie zdziwiony.
- Jesteś pierwszą osobą, którą tutaj zaprosiłem. Nawet Camile tutaj nie była.
- Camile?
- Moja przyjaciółka, była dziewczyna, cholernie ostra dziewczyna. To właśnie ona zajmuje dzisiaj i przez kilka następnych dni Twoje miejsce w szpitalu.
- Nie przeszkadza jej to, że ona musi siedzieć w szpitalu dla obłąkanych podczas gdy Ty zapraszasz do swojego mieszkania jakąś kompletnie obcą osobę?
- Wisiała mi przysługę.
- Co nie zmienia faktu, że...
W tym momencie dzwoni telefon Daniela. Odbiera nerwowo a ja zastanawiam się kto ma taki tupet żeby dzwonić w środku nocy. Może każdy wie, że chłopak prowadzi bujne życie towarzyskie nocą.
- Mhm. Nie, nie ma mnie i mnie nie będzie.
- Cichy szum, kogoś śmiech.
Daniel rozmawia głośno, nie przejmuje się moją obecnością.
- Jestem zajęty w tym tygodniu, możemy zobaczyć się dopiero w sobotę.
Sobota. Za ile to dni? Dzisiaj jest poniedziałek czy niedziela? A może już środa.
- Mam pewną sprawę do załatwienia- tutaj z uśmiechem spogląda na mnie a mi miękną kolana. Nie wiem co w jego spojrzeniu jest tak przejmującego, co takiego sprawia, że chciałoby patrzeć się w jego oczy bez przerwy. Odkłada telefon na stolik obok mnie. Nalewa mi kawy do filiżanki, dolewa mleko, sypie dwie łyżeczki cukru.
- Skąd wiesz, że nienawidzę czarnej kawy? I skąd jeszcze wiesz ile słodzę?
- Mówiłem już, że przyglądam Ci się od dawna.
Pije dobrą aromatyczną kawę a Daniel wychodzi. Po chwili pojawia się bez koszulki. Jego ciało jest piękne, mięśnie kreslą linie na jego torsie, na rękach ma cudowne tatuaże, najbardziej rzuca się w oczy czarna anielica. Spoglądam na niego jak zaczarowana, czuje ciepło płynące z jego ciała w moją stronę i rozgrzewające moje ciało.
- Przepraszam, zapomniałem, że zostawiłem tutaj ubrania.
Przeszedł za kanapę, wyjął coś z koszyka. Zauważył, że mu się przyglądam.
- Księżniczko bo się zarumienię. Nie jestem przyzwyczajony do takich wyczulonych spojrzeń.
Chciałabym mu coś odpowiedzieć ale nie wiem co. Mój umysł przejęło pożądanie, które bezceremonialnie próbuję powstrzymać. Chciałabym być teraz obok niego, w jego ramionach. Daniel ubiera czarną zwykłą koszulkę i staje naprzeciw mnie. Zabiera mi z przed oczu wspaniały widok jego mięśni a ja powoli odzyskuje spokój myślenia.

Podcięte SkrzydłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz