Winda prowadzi nas do parkingu podziemnego. Duży, zwyczajny parking, taki jaki znajduje się zazwyczaj pod centrami handlowymi. Idziemy mijając kolejne sektory, A, B, C. W końcu, gdzieś na końcu D przestajemy przy zaparkowanym motocyklu. Na nim napisane jest Kawasaki Ninja. Kiedyś w młodości mój ojciec kochał motocykle, jednak gdy jego znajomy zginął, jego miłość zastąpił strach. Zawsze żałowałam, bo gdy byłam mała moim marzeniem było posiadanie własnego motocyklu. Mimo, że byłam ułożoną i w miarę grzeczną osobą zawsze chciałam poczuć smak ryzyka i adrenaliny w żyłach. Troszkę się zestresowałam gdy zobaczyłam, że Daniel podchodzi i wyciąga dwa kaski z metalowej szafki zamkniętej na kluczyk stojącej obok.
- Gotowa? - pyta zakładając mi kask
- Chyba nie.
- Już nie ma odwrotu. Kości zostały rzucone.
- Będziesz ostrożny?
- Zawsze jestem, słonko.
- To dziwne, że Ci nie ufam?
- Jeszcze zaufasz.
- Czy to groźba?
- Zależy jak to interpretujesz - uśmiechnął się i lekko mnie przytulił. Motyle w moim brzuchu najprawdopodobniej załatwiły sobie noże i teraz dźgają mnie niemiłosiernie. Miałam nie poddawać się emocjom i udawać obojętną ale to jest jedno z najtrudniejszych rzeczy na świecie. Kilka dobrych prób podjęłam, żeby wgramolić się na motocykl. Mocno złapałam się ciała Daniela. Na początku byłam wręcz przerażona tym co się dzieje. A jeszcze bardziej byłam przerażona, gdy dojrzałam, że jedziemy dopiero dwadzieścia na godzinę a Daniel dopiero wyjechał z parkingu i ma ograniczenie do trzydziestu. Czemu musi tak wiać? Czemu jest tak głośno? Nie dałoby rady zainstalować jakiegoś radia? Po co to wszystko? Zimno mi. Boje się. Chyba mogę zostać okrzyknięta królewną jęczybułą. Wyjechaliśmy na trasę. Czuje jak nabieramy prędkości, cała się trzęsę, musze trzymać się Daniela z całych sił, mam wrażenie, że zaraz spadnę i rozlecę sie w drobne kawałeczki. Adrenalina wręcz buzuje w moim organizmie, czuje wzrastające podniecenie. Mięśnie Daniela napinają się i rozluźniają w kołko, a ja podziwiam taniec jego ciała. Boje się spojrzeć na prędkość. Daniel jest gorący a ja przytulam się do jego ciała coraz mocniej, raz, bo daje mi ono w jakimś stopniu poczucie bezpieczeństwa, dwa, jest po prostu dobrym sposobem na ogrzanie się, zwłaszcza, że najcieplej nie jest. Jedziemy po autostradzie z bardzo dużą prędkością a ja czuję się jakbym unosiła się w powietrzu a motocykl jakby był pegazem. Moje dłonie i ręce kurczowo oplatają jego klatkę piersiową, opieram głowę na jego dużych plecach. Boję się spojrzeć w bok.Po kilkudziesięciu minutach w końcu jesteśmy na miejscu. Daniel miał rację, morze wygląda cudownie. Mewy latają nad plażą, która jest czysta i pozbawiona ludzi, jedynie kilka osób chadza się po plaży, kobieta z psem, rodzina na popołudniowym spacerze. Fale są lekkie a morska bryza otula mnie swoim orzeźwieniem i przejmującym chłodem. Całość wygląda tajemniczo i momentami nawet złowieszczo, jednak nie jest to coś co chciałabym kiedykolwiek ominąć. Słony smak zbiera mi się na języku.
- Musimy podjechać jeszcze do sklepu na chwilę, myślę, że również zrobiłaś się głodna.
- A nie dałbyś rady sam to załatwić? Chciałabym troszkę nacieszyć się tą chwilą.
- Nie uciekniesz mi?
- Niestety, nie mam sposobności.
- No cóż, w takim razie zaczekaj na mnie te kilka minut.
Daniel szybko odchodzi a ja zmierzam w kierunku morza. Ściągam wysokie buty i zostaje o bosych stopach. Zrobiło się wyraźnie cieplej niż wcześniej i mogłabym przysiąc, że może być nawet z 25 stopni Celsjusza w słońcu, co wydaje mi się absurdalne. Wiadomo przecież od dawna, że Anglia nie należy do najcieplejszych państw, a jesienią raczej nie ma dobrej pogody, tym bardziej takiej, żeby móc chodzić po plaży bez butów. Mimo, że jeszcze chwilę temu padał deszcz, teraz jak gdyby nigdy nic słońce wyszło zza chmur i zaczęło ogrzewać soczyście piasek, który znajdował się pod moimi stopami. Podeszłam do morza, lodowata woda lekko łaskocze mnie w stopy. Dawno nie byłam nad morzem, obecność tutaj jednocześnie mnie przygnębia jak i dodaje otuchy. Wizja mnie sprzed lat, szczęśliwej. Tak samo jak tamta rodzina, która spaceruje teraz po plaży. Ja, mająca zaledwie jedenaście lat, moja mama, wiecznie radosna, uśmiechnięta i ojciec jak zawsze stąpający twardo po ziemi. Nigdy nie miałam do niego jakiegoś szczególnego żalu o to co się wydarzyło. Oczywiście, miałam nadzieję, że mama będzie jego jedyną kobietą, a po jej śmierci wydawało to się bardzo prawdopodobne. Nie miałam pojęcia o tym jak szybko poradzi on sobie ze stratą. Kiedyś, często jeździliśmy, zwiedziliśmy dużo zakątków świata, poznaliśmy wiele ciekawych miejsc czy obiektów. W naszym domu wiele było pamiątek po podróżach, na ścianach porozwieszane kartki, różne lalki, muszelki, ubrania. Zawsze gdy jechaliśmy musieliśmy kupować dodatkowe walizki tylko po to by móc przywieźć więcej pamiątek. Kiedyś często się śmiałam, przy rodzicach zawsze czułam się bezpiecznie, a czas leciał i leciał aż pewnego dnia wszystko co kiedyś było moim życiem rozpadło się w drobny mak. Wypadek mojej mamy nie był czymś na co byłam przygotowana psychicznie. Tak naprawdę nie pamiętam kilku tygodni po tym jak to się stało. Nikt nie jest przygotowany na śmierć kogoś bliskiego, tym bardziej młoda dziewczyna, której matka była wielkim wsparciem. Coś łapie mnie w talii i czuję oddech na swoim karku. Będąc pewną, że jest to Daniel odwracam się z uśmiechem, który momentalnie zmienia się na przerażenie gdy zauważam, że jest kompletnie mi obcy człowiek. Szybko wyrywam się z silnego uścisku, i staje na przeciwko nieznajomego. Dopiero teraz mogę się mu dokładnie przyjrzeć. Jest o wiele wyższy, nie wydaje się najpiękniejszym mężczyzna, wygląda bardzo niebezpiecznie, jego usta ułożone są w obrzydliwa uśmiech, przeraża mnie, wzdrygam się ale nie opuszcza głowy, nie mogę pokazać jak bardzo się boje. U jego boku zauważam jeszcze z siedem osób, dwie kobiety, które można nazwać żyletami. Mężczyzna w końcu zabrał głos.
- Ohoho nasz przystojniaczek ma nową zabaweczkę. Pokaż no swoją piękną buźkę maleńka.
Wraz z tymi słowami przybliża się znów do mnie i łapie moją twarz za poliki wbijając mocno paznokcie. Nie wiem o co chodzi i kim on jest, strasznie się boje, umieram w oczekiwaniu na powrót Daniela. Mężczyzna unosi mnie i mocno uderza w brzuch a ja osuwam się na ziemię, bezradnie.
- Ktoś musi cierpieć za grzechy tego palanta. Trzeba było sobie wybrać innego lovelasa, tak się to kończy kiedy zadziera się z niewłaściwymi osobami.
Upadam na ziemię i zginam się w pół. Ból przeszywa moje ciało, w tym miejscu o niebo wolałabym leżeć sobie grzecznie w psychiatryku. Nawet nie wiem o co chodzi i kim oni są. Zauważam jednak, że kilkoro z nich uciekło z miejsca zdarzenia i pozostało jedynie czwórka osób w tym jedna z kobiet, która teraz głośno i wyraźnie postanowiła uraczyć wszystkich swoim zdaniem.
- Nie chcę Ci psuć nastroju ale wydaje mi się, że dobrze by było jeśli będziesz wiedzieć, że kiedyś nie raz sypiałam na wielkim łóżku z baldachimem twojego super faceta. Pewnie wydaje Ci się, że jesteś ważna i, że on na pewno Cię kocha. Pf. - Dziewczyna wydaje z siebie odgłos kpiny po czym spluwa na ziemię, prosto obok mojej twarzy.
- Jesteś żałosna i nic nie znaczysz, ciekawe czy w ogóle twój Romeo się zjawi. Dziwne, nie pasujesz do niego, nie jesteś w jego guście. Mogłabyś być jego młodszą siostrą a nie kochanką.
Któryś z obecnych zadaje mi cios w przedramię, po czym czuje jak ktoś nacina mi twarz. Nie mam siły, żeby się bronić, czuję, że powoli opadam z sił, ktoś mocno kopie mnie po ciele, raz w brzuch raz w plecy. Po chwili czuję, jakbym zupełnie wyszła z ciała a ból przestaje mieć znaczenie. Ledwo przez opadające powieki zauważam nową postać. Daniel. Słyszę jak krzyczy. Nagle moim oczom ukazuje się niezwykły widok. Jak gdyby nigdy nic z pleców Daniela wysuwają się czarne skrzydła, które na końcach mają ciemnobordową barwę jakgdyby były zatopione we krwi. Cały widok mi się rozmazuje, a ja zamykam powieki. Nareszcie koniec tego zamieszania.
CZYTASZ
Podcięte Skrzydła
PertualanganKim jestem? Mam na imię Sylvia. Jestem niedoszłą samobójczynią. Odkąd trafiłam do zakładu dla chorych psychicznie w moim życiu zaczęły dziać się nadprzyrodzone sytuacje. " Jego ciało, oddalone o zaledwie kilka centymetrów stało się dla mnie narzędz...