Znów znajduje się we śnie, na nowo widzę walkę między Danielem a Adamem. Krzyki. Tym razem jednak podbiegam i krzyczę. Zasłaniam ciało Adama swoim własnym i widzę jak ostrze przebija mi skórę na brzuchu. Widzę zdumienie Daniela, jego szok i przerażenie. Wyciąga ze mnie miecz. Krzyczy głośno, że nie chciał, że to nie możliwe, że przecież to nieprawdopodobne co się właśnie stało. Wsiada sprowrotem na swojego konia i ucieka w ciemną otchłań drzew, ciał i mgły unoszącej się w powietrzu. Adam wstaje i bierze mnie w swoje ramiona. Próbuje mnie ocucić jednak ja powoli opadam z sił. Umieram.
Budzę się w sypialni z niewyobrażalnym krzykiem. Daniel siedzi obok i przygląda mi się przerażony.
- Co się stało?
- Nic, miałam koszmar, nic więcej.
- Nie brzmiało to jak zwykły koszmar. Krzyczałaś moje imię ze złością, szeptałaś inne imię. 'Adam'? Kim jest Adam. Czy ja o czymś nie wiem? - szybko wydusił z siebie wszystkie słowa na raz jakby miało skończyć mu się powietrze.
- Co Cię to interesuje? Jeden z praktykantów w naszym ośrodku.
- Ten zdziwaczały blondyn?
- Nie jest zdziwaczały.
- No nieważne, co chciał?
- To tylko sen Daniel, nie masz co drążyć.
- To aż sen, chciałbym wiedzieć jeśli miałbym konkurencję.
- Konkurencję do czego?
- Do zdobycia Ciebie.
- Zdobądź sobie kogoś innego. Masz wiele celów a ja osobiście jak już mówiłam nie chce być jednym z nich.
- Sylvio, ty jedyna jesteś moim celem.
Parsknięcie wydarło się z moich ust. Jego pewność siebie, egoizm i zarozumiałość wprowadza mnie w osupienie.
- Daniel, to był jedynie pocałunek, nic więcej. To nic nie znaczyło, poniosła nas chwila, nic więcej - odpowiadam z wielkim spokojem. Nie wiem czy wyczuwa to, że wcale tak nie było. Że po raz pierwszy w życiu mogłam poczuć smak mężczyzny, po raz pierwszy uniosłam się nad ziemię w skrzydłach podniecenia, by następnie upaść twardo na grunt, zbić sobie kolana i otrzeć łokcie. Zawiódł mnie, zranił i chyba pierwszy raz pozwoliłam, żeby ktoś dotarł do mojego serca, co sprawiło, że jestem tak bezbronna i pokaleczona.
- Nie chciałem tego wczoraj powiedzieć.
- Ale powiedziałeś - jestem mistrzynią w udawaniu niewzruszonej i obojętnej.
- No tak ale to nie miało tak wyglądać...
- No dobrze, która jest godzina?
- Chwila po dziesiątej.
- Aha.
Rozmowa się urwała i dobrze. Ten sen jest ważną częścią mojego życia ale nie wiem jeszcze co może oznaczać. Wiem jedynie, że jeszcze nigdy nie miałam snu tak realistycznego i pełnego symboli.
- Idziemy coś zjeść? - Daniel pyta mnie z pustym tonem.
- Myślę, że to dobry pomysł.
- To ubierz się, ubrania położyłem w łazience.
Wchodzę do łazienki, spoglądam na rzeczy pozostawione przez Daniela. Czarne legginsy, bordowa bluzka na ramiączkach, ma ładny krój, sięga do bioder, lekko za nie, a u dołu rozchodzi się w ładne falbany. Do tego leży jeszcze biżuteria, gumka do włosów. Chyba chce żebym grała według jego zasad. Cóż nie będę się szczególnie sprzeczać, nawet podobają mi się te ubrania. Nawet nie zastanawiam się kogo one są i po co tu się znajdują. Włosy zwiazuje w wysokiego kucyka, znajduje jeszcze troszkę kosmetyków więc maluje oczy tuszem, ciemnobordowym i czarnym cieniem do powiek, na usta nakładam lekko czerwoną kredkę. Powiem szczerze, że ubrania te wyglądają na mnie całkiem dobrze. Wychodzę z łazienki a Daniel czeka na mnie juz ubrany w czarną koszule i czarne spodnie. Swoje włosy lekko przeczesał. Zakładam wysokie kozaki stojące w przedpokoju.
- Jest zimno, dlatego wybrałem Ci kozaki.
- Dziękuję.
- Nie ma sprawy.
Rozmowa raczej się nie klei, nic dziwnego, nasze relacje w tym momencie nie są najciekawsze.
Wychodzimy z mieszkania, rzeczywiście nie jest najcieplej a wiatr, który wieje od czasu do czasu przeszywa moje ciało i tworzy gęsią skórkę a lekka skórzana kurtka jedynie troszkę niweluje to zimno. Wchodzimy do jakiejś przydrożnej kafejki. Ładny wystrój, kolory kawy, różne dekoracje, które bardzo dobrze do nich pasują. Duże kanapy, małe stoliki na których znajdują się różne przyprawy takie jak cynamon lub starta czekolada. Bardzo przyjemne miejsce, zwłaszcza w ten deszczowy, wietrzny, jesienny poranek. Zajmujemy miejsce najbardziej oddalone od kasy i musimy czekać jakieś dziesięć minut, żeby w ogóle pojawiła się przy nas obsługa, jednak dzięki temu mamy troszkę czasu dla siebie chociaż nie wiem czy chciałbym go mieć.
- Sylvio, popełniłem błąd...
- Wiem, niepotrzebnie w ogóle snułeś jakieś plany ze mną - przerwałam mu w pół słowa.
- Chodzi mi o to co powiedziałem wczoraj.
- Nie chce słuchać historyjek na ten temat. Wyszło jak wyszło, odpuśćmy sobie rozmowy na ten temat.
- Nie chcę, żeby zepsuły nam się relacje.
- Nasze relacje dalej pozostają takie same, przyjaciele, nie pamiętasz?
- Jasne.
- Coś Ci znowu nie pasuje?
- Znowu? - Daniel uniósł brwi
- Przepraszam, troszkę mnie poniosło.
- Sylvio proszę pozwól mi się wytłumaczyć - patrzy na mnie błagalnym wzrokiem
- Ale przecież to nie jest istotne - nie potrzebuję kłamstw ani tłumaczenia. Na razie chyba czuje się zbyt oszukana.
- Skoro tak uważasz, chciałem tylko powiedzieć, że nie sądzę tak jak powiedziałem jak byliśmy w mieszkaniu, przed snem.
- Bardzo ładne masz to mieszkanie, nowy budynek? - chce jak najszybciej zmienić temat, chwytam się jego słów jak tonący brzytwy.
- W miarę, wybudowany jakieś dziesięć lat temu.
- Wynajem musi być drogi.
- Mieszkanie jest moje. Otrzymałem w spadku.
- Zazdroszczę Ci takiego spadku. Mieszkanie w środku Londynu to niezła okazja.
- Sprawia to, że pobyt w tym miejscu jest przyjemny i chętnie tu wracam. Mam tu sporo znajomych.
- Leo?
- Jeden z nich, w sumie mam całkiem sporą grupę tutaj. Kiedyś ich poznasz, ale nie chce żeby to było szczególnie szybko. Oni są, jakby to powiedzieć, specyficzni.
- Specyficzni?
- Ich światopogląd może Cię nieco zaszokować. Jednak nie przejmuj się tym za bardzo.
- Kiedy wrócimy do ośrodka?
- Niedługo. Twoja dublerka najprawdopodobniej doskonale się spisuje. Jeśli coś pójdzie nie tak od razu będziemy o tym wiedzieć.
- Kto to właściwie jest?
- Bardzo potrzebujesz to wiedzieć?
- Byłoby mi miło.
- No cóż to chyba muszę Ci powiedzieć, jest to dziewczyna, z którą kiedyś łączyły mnie bliższe relacje. Charakteryzatorka, dość mało popularna, jednak spisuje się doskonale. Zresztą sama kiedyś przerobiła siebie, żeby przetestować moją wierność i wiem, że jest doskonała w tym co robi.
- Wsadziłeś swoją byłą do psychiatryka? - parsknęłam śmiechem wypowiadając te słowa
- Miała zaległą przysługę.
- Mam nadzieję, że nic jej się nie stanie przez te leki, które jej podadzą.
- A właściwie jakie to leki? - pyta Daniel zaciekawiony
- Uspokajające - odpowiadam zaskoczona pytaniem
- Przydadzą jej się, straszna z niej wariatka.
- Ej! Nie zapominaj z kim rozmawiasz. My wariaci też mamy uczucia - zaśmiałam się a do naszego stolika podeszła miła kobieta mniej więcej koło czterdziestki, ubrana w białą koszulę i fartuszek w kolorze mlecznej kawy.
-Przepraszam, czy można przyjąć już zamówienie?
-Bardzo proszę - odpowiada bardzo ciepłym głosem Daniel - proszę jedną kawę parzoną z małą ilością mleka, jedno karmelowe late machiato, dwie porcję jajek na toście, dwa cruasanty, szarlotkę i sernik na zimno.
- Dobrze, to potrwa jakieś dziesięć, piętnaście minut - kelnera uśmiecha się w moją stronę
- Nie ma problemu - odpowiadam, kobieta odchodzi od naszego stołu.
- Skąd wiedziałeś, że lubię jajka na toście?
- A kto nie lubi?
- No nie wiem, może alergicy? - zaśmiałam się a w duchu byłam jeszcze bardziej szczęśliwa niż na zewnątrz, cieszę się, że atmosfera się rozluzniła i nie jest już tak napięta jak wczoraj wieczorem.
- Oni pewnie też lubią i jest im przykro - odpowiada Daniel.
- Cóż, coś może w tym być, biedni alergicy.
Zastanawiam się przez chwilę po co ta cała gra, czemu Daniel tyle o mnie wie, dlaczego zabrał mnie w to miejsce, czego oczekuje, jakie wiąże ze mną plany i dlaczego. Nie potrafię wyjaśnić sobie całej tej sytuacji, nie potrafię odgadnąć czemu pozwalam na tyle temu wręcz obcemu człowiekowi. Dlaczego poświęcam mu swój czas, dlaczego wie tyle o mnie mimo, że ja nie wiem o nim prawie nic. Ile czasu zajęło mu przygotowanie planu, którym się kieruje i do czego on dąży. Na razie nie mogę nic z tego zrozumieć.
- Jedziemy na plażę? - pyta jak gdyby nigdy nic Daniel
- Ogłupiałeś? Jest środek jesieni. No dobrze, początek ale to nie zmienia faktu, że jest zimno jak cholera i pada deszcz a ja nawet mam na sobie kozaki.
- Jesień to najpiękniejsza pora roku na takie wycieczki. Morze wygląda o tej porze roku zachwycająco, a mogę Ci obiecać, że po południu ma być dość ciepło i ma świecić słońce.
- A skąd Ty tyle wiesz?
- Powiedzmy, że posiadam szósty zmysł.
Kobieta przynosi nam jedzenie, które wygląda zachwycająco, zapach jest lekki i rozświetla nieco ponurą pogodę przypominając lekkie letnie poranki. Zajadamy się pysznym jajkami na tostach, jedzenia jest pełno ale mam wrażenie jakbym nie jadła miesiąc, mimo że od kolacji minęło kilka godzin jedynie. W ciągu tych kilku godzin, może kilkunastu uniosłam sie w niebiosa, upadłam na ziemię i powoli wstaje. Mój umysł to jedna wielka ruina a to co ten człowiek próbuje stworzyć jest jedynie iluzją. Nie potrafię sobie przypomnieć kiedy ostatnio jadłam jabłecznik lub szarlotke. Nie pamiętam czy w ciągu ostatniego roku miałam do czynienia z tym pysznym ciastem. Moim ulubionym zresztą. Ciasto smakuje doskonale. Kawa nadaje ciepłego posmaku wszystkim potrawom. W spokoju dojadamy swoje jedzenie, wracamy do mieszkania. Daniel idąc ulicą łapie mnie za rękę a ja nie spodziewając się takiego zachowania po prostu ją wyrywam. Idziemy w milczeniu. W mieszkaniu Daniel kładzie się na kanapę a ja siadam na fotelu obok tak, że mam jego głowę przy swoich dłoniach. Nie mogę się oprzeć dotknięcia jego twarzy. Tak więc przez kilka następnych minut ja siedzę, on leży a moje dłonie lekko muskają jego twarz. W końcu podrywa się, siada i pyta.
- To jak? Piszesz się na wycieczkę nad morze?
Ostatni raz nad morzem byłam przed śmiercią mamy. Boje się, że przyniesie to zbyt wiele smutnych wspomnień ale jednak chciałabym na nowo zobaczyć piękno wody, której fale lekko odbijają się od brzegów.
- A jak się tam dostaniemy?
- Tym się już nie martw.
Daniel łapie mnie za rękę, zjeżdżamy windą na piętro poniżej parteru.
CZYTASZ
Podcięte Skrzydła
AdventureKim jestem? Mam na imię Sylvia. Jestem niedoszłą samobójczynią. Odkąd trafiłam do zakładu dla chorych psychicznie w moim życiu zaczęły dziać się nadprzyrodzone sytuacje. " Jego ciało, oddalone o zaledwie kilka centymetrów stało się dla mnie narzędz...