//3 °Co mu jest?!°

86 11 4
                                    

⚠️ PRZEPRASZAM ZA WSZELKIE BŁĘDY ORTOGRAFICZNE ⚠️

Gdy dotarłam do domu to co pierwsze zrobiłam, to się opatrzyłam. Tak bardzo mnie nie zranili ale jednak. Gdy to zrobiłam, postanowiłam stąd się wynieść, nie mogłam tutaj zostać. Mogą mnie znowu szukać, a oni wiedzą gdzie ja mieszkam. Wzięłam wszystkie mojeg najpotrzebniejsze rzeczy i wyszłam z chatki idąc w stronę miasteczka, może tam będę mogła gdzieś się tymczasowo zamieszkać?

Gdy dotarłam zaczęłam się rozglądać za czymś, sama nie wiem czego dokładnie szukałam. Po zbadaniu terenu zauważyłam jak trochę dalej ode mnie ludzie się zgromadzili. Podniosłam brew podchodząc tam, próbowałam się przebić przez ludzi, i trochę mi się udało, na tyle żeby widzieć o co chodzi. Zauważyłam tego chłopca któremu wcześniej pomogłam, oraz kukłę, czy lalkę? To chyba nie ma różnicy. Nie kłamałam z tym, że jest lalkarzem. Uśmiechnęłam się delikatnie patrząc się na jego występ.

Nagle spojrzał się na mnie, musiał mnie rozpoznać bo się do mnie lekko uśmiechnął. Pomachałam mu na przywitanie nadal oglądając tego występ, byłam pod wrażeniem jego umiejętności. Gdy skończył to podeszłam do niego, nie mogłam mu nic wrzucić bo byłam biedna, ale chodziaż mu po gratuluje

- Dobrze ci poszło. Jestem pod wrażeniem - Odparłam nagle z uśmiechem patrząc się na niego. Schowałam dłonie do kieszeni

- Bardzo dziękuję. Cieszę się, że cię znowu widzę - Odpowiedział. Zauważyłam jak jakaś dziewczynka wrzuciła mu pieniążka, jej także podziękował. Po chwili się przewróciła a koń z który akurat teraz przejeżdżał przestraszył się i zaczął uciekać. Przez to beczki które wiózł zaczęły spadać na nią. Retz podbiegł do niej osłaniając ją, a ja nagle bez zastanowienia podbiegłam odpychając ich od tragedii.

- Nic wam nie jest? - Spytałam się ich obserwując czy nic im się nie stało, przypadkiem

- Dziękuję.. po raz kolejny za uratowanie życia, i jej.. - Powiedział. Uśmiechnęłam się delikatnie kiwając głową. Pomogłam im wstać, dziewczynka podziękowała i poszła z mamą. Pan który woził przeprosił nad - Nic się nie stało! - Krzyknął w jego stronę, a po chwili spojrzał się na mnie.

- Kaori..? - Po chwili usłyszałam za sobą znajomy głos. Zamarłam.. nie wiedziałam co mam zrobić, czy się odwrócić? Nie miałam wyjścia i to zrobiłam. Patrzyłam się centralnie na niego w szoku.. na Gona. Tyle czasu minęło odkąd go widziałam, że.. nie wiedziałam co mam powiedzieć

- Ja już muszę iść.. - Powiedziałam do Retza i zaczęłam iść, ale poczułam jak on złapał mnie za rękę. Odwróciłam się w jego stronę wpatrując się w niego

- Dawno się nie widzieliśmy.. - Powiedział w moją stronę. Zacisnęłam lekko pięść, odrywając swoją dłoń od jego uścisku. Wzruszyłam ramionami

- Tak jakoś wyszło - Powiedziałam cicho w jego stronę patrząc się na niego kątem oka.

- To było szlachetne z twojej strony, że mu i nie pomogłaś. Sam chciałem to zrobić, ale byłaś szybsza.. - Zaczął się drapać po głowie. Zastanawiałam się dlaczego on w ogóle ze mną rozmawia? Przecież ich okłamałam, jestem.. byłam w pająkach. Nie wierzę, że zapomniał o tym

- Dzięki. To jest Retz - Wskazałam na niego nagle chcąc odejść stąd jak najszybciej. To było dość krępujące, miałam ochotę zapytać się o Kurapikę. Ale po co skoro i tak mnie nienawidzi.. nie chciałam mu zawracać głowy

- Miło mi! Jest Gon! - Patrzyłam się na niego entuzjazm, uśmiechnęłam się delikatnie. Po tych dwóch latach w ogóle się nie zmienił, nadal był tym śmiesznym, sympatycznym chłopakiem którego poznałam na egzaminie na łowcę. Tyle czasu minęło.. rozmawiali ze sobą ja zaczęłam iść przed siebie ale Gon mnie zatrzymał jego słowami - Musisz coś wiedzieć. Wiem, że zależy ci na Kurapice..

Patrzyłam się przed siebie zaciskając nagle pięść, chciałam coś powiedzieć ale nie mogłam.. dlaczego? Co chciał mi powiedzieć? Czekałam aż coś powie.

- On jest w szpitalu.. - Gdy usłyszałam jego słowami, gwałtownie się odwróciłam podchodząc do niego łapiąc za ramiona. Moje serce zaczęło szybciej bić

- Jak to w szpitalu?! Co mu jest? Co się stało?! - Patrzyłam się na niego przestraszona. Chciałam wiedzieć co mu się stało, od początku do końca, a co najważniejsze.. go zobaczyć, chciałam go ujrzeć, znowu go dotknąć

- Ukradziono mu oczy - Gdy usłyszałam jego słowa otworzyłam gwałtownie oczy patrząc się na niego wystraszona. Ukradziono..? Ale jak?! Przecież to jest nierealne

- Ukradziono? Jak?! - Patrzyłam się na Gona cały czas. Nie chciał mi powiedzieć, więc po co zaczął rozmowę? - W jakim szpitalu się znajduje? - Miałam na dzieję, że na to pytanie chodziaż mi odpowie, ale bez skutku

- Przykro mi ale nie mogę ci tego powiedzieć. Po prostu powiedziałem ci to, bo wiem, że zależy ci na Kurapice. Ja muszę coś załatwić.. ale.. miło było cię spotkać Kaori - Powiedział w moją stronę z delikatnym uśmiechem a po chwili podszedł do chłopca. Ja zaczęłam odchodzić z mętlikiem głowie

Nie wiedziałam co miałam ze sobą zrobić. Odwróciłam się widząc, że Gon z Retz. Zacisnęłam pięść zaczynając iść używając oczywiście przykrywki, żeby Gon mnie nie wyczuł. Nie mogłam tak sobie odpuścić i sobie iść, jeśli dzięki śledzeniu mogę dowiedzieć się, gdzie znajduje się Kurapika.. to muszę to zrobić.

Trochę czasu minęło, było już ciemno. Gon rozmawiał z Retz. Zauważyłam oddali kolejną znajomą twarz.. to był Killua. No proszę, we własnej osobie. Z wyglądu także się nie zmienił, ciekawe czy nadal jest tym pewnym siebie chłopakiem co dwa lata temu. Gon go zauważył i podbiegł do niego

- I jak ci poszło? - Odparł w jego stronę, byłam ciekawa czy Gon powie mu, że spotkał się ze mną.. jestem ciekawa jak by zareagowała na to.

- A u ciebie? - Pytanie na pytanie? No świetnie po prostu. Gdy tak się na nich patrzyłam poczułam ciepło na sercu myślą, że oni nadal się przyjaźnią. Byłam z nich dumna.. jak metka. Ale zdaje sobie sprawę, że oni mnie nienawidzą.

- Nie znalazłem tego miejsca.. - Zaczął się drapać po głowie. Podniosłam brew patrząc się na nich, jakiego miejsca? - Ale nie zgadniesz kogo spotkałem - Powiedział nagle. A jednak powie mu o mnie.. Killua mnie nienawidzi i pewnie nie będzie zachwycony gdy się dowie, że z Gonem rozmawiałam

- Co niby? Kaori spotkałeś? - Zaczął się śmiać cicho. Wow.. trafił w dziesiątkę. Podejrzewam, że go miał być sarkazm.. ale udany bo zgadł. Patrzyłam się na Gona który patrzył się na niego zdziwiony - Czekaj.. nie mów - Przerwał nagle. Chyba zaczaił, że farcie zgadł po minie Gona

- Dobra, nie będę. Ale trafiłeś w dziesiątkę? - Powiedział z znakiem zapytania. Zaczęłam się cicho śmiać, skrzyżowałam ręce nad piersiami

- Nie wierzę w to. Nie powiedziałeś jej o Kurapice, prawda? - A tu też się chłopaczek zdziwi. Gon znowu zaczął się drapać po głowie - Gon serio?! Przecież wiesz, co ona nam zrobiła

- Wiem, ale nie powiedziałem jej wszystkiego. Tylko to, że jest w szpitalu i ukradziono my oczy. Słowo harcerza - Odparł kładąc dłoń na swoim sercu. Zacisnęłam pięść delikatnie, tak jak mówiłam. Killua mnie nienawidzi, czy mu się dziwię? Absolutnie nie

- Masz szczęście. Dobrze wiesz, co Kurapika przeszedł dwa lata temu. Wątpię, żeby chciał to samo przeżywać i zobaczyć ją - Zacisnęłam mocniej pięść, nie wiem dlaczego ale poczułam ukłucie w sercu gdy usłyszałam jego słowa. Zrobiłam głęboko wdech żeby się uspokoić

- Tak wiem... Tak w ogóle, pozwól, że cię przedstawię. To lalkarz Retz - Powiedział Gon, usiadłam na ławce obserwując ich z daleka. Odwróciłam jednak wzrok myśląc cały czas o Kurapice. Po chwili usłyszałam huk, odwróciłam głowę gwałtownie widząc Retz leżącą na podłodze. Wstałam spoglądając na Killue. Jak on mógł?

- Czyżbyś był dziewczyną? - Otworzyłam gwałtownie oczy ze zdziwienia. Dziewczyną?! Ale jak?! Co?!

Spojrzałam się na niego.. albo raczej na nią, takich obrotów spraw się nie spodziewałam w życiu. Gon też był tym zaskoczony, nie dziwiłam się dlaczego.

Główna bohaterka spotka się z Kurapiką? Nadal będzie śledzić chłopaków, żeby się dowiedzieć gdzie jest Kurapika? Czy jednak sobie odpuści?

I Need You✓ <Kurapika x Reader>  |2 Część|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz