Rozdział 10

3 1 0
                                    

━━ No, maleńka, teraz to nie masz gdzie uciec, będziesz grzeczna i pozwolisz się nam zabawić! ━━ powiedział pierwszy, z tym obleśnym wyrazem twarzy, jak się do niego zbliżali.

━━ Nie mam zamiaru się z wami bawić! Czy to nie proste, abyście sobie poszli do burdelu, a nie atakowali niewinne osoby na ulicy! Tam za odpowiednią cenę, macie laskę dla siebie! ━━ warknął Mel po chwili, a strach jaki jeszcze chwilę temu w nim się zagnieździł, przerodził się w czystą złość.

━━ Masz niewyparzoną mordkę, jak na taką ślicznotkę, co jeszcze bardziej mnie podnieca! ━━ odparł drugi, wcale nie słysząc tego, co do niego przed chwilą powiedział.

Im bardziej się do niego zbliżali, tym bardziej mógł poczuć od nich woń alkoholu, od którego robiło mu się niedobrze.

Dlatego zastanawiało go jedno, jak dorośli mogą tyle tego paskudztwa pić?

To przecież niszczy nie tylko organizm, ale i życie danego człowieka, bo nie można się od tego, od tak łatwo uwolnić.

Ludzie pod jego wpływem nie myślą racjonalnie, robiąc rzeczy, których nie powinni robić, jak na przykład to, co teraz robią.

Atakują niepełnoletnią osobę, nie zdając sobie z tego sprawy, jaka kara ich za to czeka.

Zapewne myślą, że się wywiną niepamięcią i jeszcze powiedzą — jeżeli dożyje tego —, że kłamie i to on ich do tego skłaniał.

Co było wierutnym kłamstwem, bo wcale tak nie było i nigdy nie będzie!

Tak, czy inaczej, jedyne co mu pozostało to grać na zwłokę, a nuż ktoś będzie tędy przechodził.

Ale czuł gdzieś w głębi siebie, że to jest niewykonalne o tej porze dnia, a raczej już nocy, w jakiej się obecnie znajdował.

Co na serio nie było mu na rękę, ale z drugiej strony, nie wyglądali na takich zdesperowanych, więc musiał im ktoś dobrze zapłacić za to, co chcieli teraz z nim zrobić.

Wiedział, że to tylko jego własne podejrzenia, ale innego pomysłu na to nie miał, a oni dalej nie chcieli odpuścić.

Jakby zupełnie niczym roboty się zachowywali, co już było jeszcze mocniej podejrzane.

A ich kolejne słowa, tylko go w tym utrzymały. Strach mieszał się w nim ze złością, przez co musiał uważać na słowa.

Aby ich jeszcze bardziej nie wkurzyć, bo doskonale wiedział, co tacy jak oni potrafią zrobić.

Naprawdę teraz marzył tylko o tym, aby być w domu.

━━ A ty jesteś obleśny i śmierdzisz alkoholem! Tak jak twój zakichany kompan! ━━ stwierdził Mel coraz głośniej, mając nadzieję, że ktoś będzie tędy przechodził i go usłyszy.

━━ Teraz to już przeholowałaś! ━━ warknął pierwszy do niego, łapiąc go za ręce, aby nie mógł nic zrobić.

━━ Zostawcie mnie! ━━ krzyknął Mel już wcale nie przejmując się jakiego tonu głosu używał.

━━ Nic z tego, nie po tym, jak na obraziłaś! ━━ odparł drugi, rozrywając jego ubranie i zaczynając się do niego dobierać.

━━ Całkiem ładniutka jesteś, zobaczymy jak będzie za chwilę jęczała z podniecenia ━━ rzekł po chwili, dotykając go tymi, ohydnymi łapami.

━━ Zabieraj te ohydne łapy ode mnie! RATUNKU! ━━ krzyknął Mel ile sił miał w płucach, nim spróbowali go zakneblować, aby nie mógł się więcej drzeć.

To było pewne, to był jego koniec, nie był w stanie się im wyrwać, za mocno go trzymali.

To była już kwestia czasu, nim zorientują się, że jest chłopakiem.

A na samą myśl, co zrobią, jak się zorientują, to już mu się totalnie słabo robiło.

Zwłaszcza, że nie miał zamiaru jęczeć z rozkoszy, że takie kreatury jak oni, go dotykają, tam gdzie nie powinny.

Zamiast tego, chciał płakać, ale oni pewnie myśleli, że to z przyjemności płacze, a wcale tak nie było i nie miało prawa się to zmienić.

Dłonie tego oblecha, schodziły coraz niżej i niżej, jedna dotykała jego prawego uda, druga zsuwała się w kierunku jego przyrodzenia.

Zapewne sądził, że coś innego tam znajdzie, ale niestety, nie był kobietą, więc wiadomo było, co tam się znajdowało.

Kyūketsuki no Gitarisuto [ PL ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz