Rozdział 12

3 1 0
                                    

Jego wzrok Mel ulokował na jego wybawicielu, ale im bardziej się mu przyglądał, tym coraz ciemniej się robiło, albo po prostu tak mu się wydawało.

Bo do tej zakichanej uliczki, prawie światło nie dochodziło z pobliskich latarni, co na serio już zaczynało być dziwne.

W kontraście do tego jego głos, albo jej wydawał mu się bardzo znajomy, ale nie mógł na tę chwilę ocenić, skąd go kojarzył.

Jak na dłoni czuł, że nie miał zamiaru go puścić, dopóki tamci byli w pobliżu.

Jego kompani, zbliżyli się do nich, chociaż nie był w stu procentach pewny, czy to byli na serio jego znajomi.

I tak w sumie już czuł Mel się dość dziwnie, jakby to co się działo, nie było prawdą, ale snem w czystej postaci.

Zdawał sobie sprawę z tego, że jak to głupio brzmiało, ale tak mu się obecnie wydawało, a co za tym idzie, nie był w stanie znaleźć na ten moment innego wytłumaczenia.

Chociaż jak wiadomo próbował, ale każde z nich zupełnie do tego się nie nadawało, bo za żadne skarby nie pasowało do zdrowego rozsądku zwykłego człowieka.

Za którego się brał, ale i to już nie było pewne, co powielało mętlik w jego głowie.

Gdy już sądził, że dali tamci im spokój, znowu usłyszał te obrzydliwe głosy, na których dźwięk, ponownie zrobiło mu się niedobrze.

Teraz tylko już marzył, aby się z tego koszmaru uwolnić, co widać nie było takie proste.

A to dlatego, że to była rzeczywistość, a nie sen, więc nie było mowy, aby tego sam dokonał.

Tym bardziej, że już sam nie wiedział, czy to co widzi, jest prawdą, czy też czy nie.

━━ A co niby nam zrobicie dzieciaki? ━━ spytał jeden z nich, już porządnie wkurzony i wyprowadzony z równowagi, że jakieś smarkacze, przeszkodziły im w cudownej zabawie.

━━ Możemy bardzo dużo, chociaż nie wam nie zrobimy, ale nie myślcie sobie, że wam się upiecze! ━━ odezwał się kolejny z cienistych postaci, którego głos przyprawił Mela o dreszcze.

Teraz to już nie tylko ci pierwsi zbili go kompletnie z pantałyku, ale i ci drudzy, nie byli tym pierwszym dłużni.

Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że słyszał, jak inny z nich rozmawia przez komórkę, która świeciła jasnym światłem, ale i tak nie widział twarzy tamtej osoby.

Z rozmowy jednak wywnioskował, że musiał rozmawiać z policją, bo innego wytłumaczenia na kontekst jego słów nie widział.

Obawiał się tego, że tamci za nic w świecie, nie przyznają się do tego, co próbowali zrobić i jeszcze zwalą na tamtych, co go uratowali.

Jakby nie patrzeć, to było prawdę mówiąc do przewidzenia, ale i tak miał Mel nadzieję, że będzie zupełnie inaczej.

Z drugiej strony, od tych co go uratowali nie było czuć woni alkoholu, a od tamtych tak, więc mieli przewagę nad nimi pod tym względem.

A co za tym idzie, to im by uwierzyli, niż tym, wstawionym typkom, którzy nadal nie zdawali sobie sprawy, z tego co ich dopiero czeka.

Tym bardziej, że kolejne słowa tamtych, tylko go w moim przekonaniu jeszcze bardziej utwierdziły, że miał co do tego rację.

Nie miał już pojęcia, co ma o tym wszystkim myśleć, ale jednego był pewny, był w dobrych rękach i jeśli myślą, że im się upiecze to się pomylili!

━━ Nic nam nie udowodnią! Za to wy będziecie mieć problemy! ━━ odparł pierwszy i obaj zaczęli się śmiać w niebogłosy.

━━ To się przekonacie, że wam jednak udowodnią, to co zrobiliście ━━ odparł, ze stoickim spokojem, co było poniekąd niesamowite, zważywszy, że tamci gotowali się z wściekłości.

Nieco jednak rozumiał ich zachowanie, czemu ze spokojem do nich podchodzili, bo gdyby reagowali tak jak oni, nic dobrego z tego by nie wynikło.

Coś jednak w tamtych nie pozwalało się, ani kroku więcej do nich zbliżyć, jakby czuli mores przed nimi.

Zdając sobie sprawę, że nie będą w stanie z nimi wygrać, stąd obrali opcję udawania, że są silni w gębie.

Wówczas ujrzał coś, czego nie powinien zobaczyć, ale kły, których normalny człowiek nie posiadał.

Kyūketsuki no Gitarisuto [ PL ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz