Rozdział 09

2 1 0
                                    

A to dlatego, że ten dom, od dawna nie był jego domem, a to dlatego, że jego ojciec do tej pory obarczał go za śmierć jego żony, a jego biologicznej matki.

Do tego kilka lat później, ożenił się ponownie i w ten o to sposób, zdobył starszą siostrę, która nie była z nim spokrewniona.

Od tamtej pory, rozpoczęło się dla niego czyste piekło, bo o każde niepowodzenie, oskarżano jego, Bogu ducha winnego.

A najgorsze dopiero miało nadejść, kiedy odkrył jego talent do projektowania ubrań, który posiadała jego matka.

Do tego robił wszystko, aby tylko go zniszczyć i to zajadle, jakby miał jakiś z nim problem, o którym nie chciał powiedzieć.

Wiedział, że jego mama miała brata, ale straciła ona z nim kontakt, tak jak z resztą swojej rodziny, przez obsesję jego ojca.

Nie pamiętał go za bardzo, był wówczas za mały, kiedy ostatni raz go widział.

Jedyną dla niego prawdziwą podporą, była jego przyrodnia siostra, która jako jedyna wspierała go i prawdę mówiąc wychowywała.

A to dlatego, że jej matka od lat toczyła wojnę i nadal toczyła z jego ojcem, próbując zmienić jego podejście do niego.

Nic to jednak nie dawało, tylko pogarszało sprawę, nieraz obrywał, jak tylko zobaczył go, że ubiera się w damskie ciuchy, mówiąc, że jest taki sam, jak zakichana reszta rodziny jego matki.

Nic z tego kompletnie nie rozumiał, ale poniekąd nie wiedzieć czemu, macocha rozumiała i to było najbardziej przerażające w tym wszystkim.

A to dlatego, że jak na razie nie mogła nic więcej powiedzieć, bo bała się, co on zrobi, jak mu tylko o tym powie.

Nawet, gdyby teraz zginął i po jakimś czasie, znaleźli by jego ciało, ojciec zapewne, byłby z tego faktu zadowolony, że wreszcie pozbył się tego czegoś, bez brudzenia sobie rąk.

To było smutne, ale jednak prawdziwe, mógł przecież jak już wcześniej wspominał Mel, oddać go do adopcji, a nie znęcać się na nim dzień za dniem.

Z tego co mu siostra powiedziała, już nie raz próbował go zabić, ale zawsze coś wchodziło mu w drogę, że tego nie zrobił.

Nie znał dnia, ani godziny, kiedy w końcu się go pozbędzie.

Pewnie myślał, że jak załatwi mu narzeczoną, to przynajmniej coś na tym ugra, ale teraz doskonale wiedział, że rodzice tamtej, chcieli załatwić jego.

A on był tylko nic nie znaczącym pionkiem, w tej całej zakichanej grze.

Dla niego już samo słowo miłość, było słowem zupełnie mu obcym, dla niego liczyło się tylko przetrwanie i nic więcej.

Pozostało mu około półtora roku udręki, a potem mógł z tego domu uciec i to najdalej jak będzie mógł.

A wracając do rzeczywistości, to utknął paskudnie, był totalnie zgubiony.

Za nim był jedynie mur, ślepa uliczka, pułapka bez wyjścia, a serce waliło mu jak opętane, to były jego ostatnie chwile życia.

Przecież mówił im, żeby go zostawili w spokoju, pewnie wzięli go za jakąś dziwkę, którą rzecz jasna nie był!

Nic do nich nie docierało, tak mocno byli wstawieni, że każda osoba idąca wieczorem uliczką, była dla nich idealną ofiarą.

A może jednak jego ojciec to przewidział i posłał ich na niego, po tym jak dobrze im zapłacił?

To było jedyne logiczne wytłumaczenie, ale też mogła w tym maczać palce również i Raven, dlatego innego na ten moment nie znał i pewnie poznać nie miał.

Głośno przełknął ślinę, a serce waliło mu jeszcze mocniej, tak jakby miało mu zaraz z piersi wyskoczyć.

Nie miał z nimi żadnych szans, tak bardzo się bał ich reakcji, na to, że jest chłopakiem.

A nie dziewczyną, jak pewnie sądzili, bo jego wygląd, który jak dobrze zdawał sobie sprawę, był bardzo mylący.

A co za tym idzie, nic więc dziwnego, że się na niego złapali, ale to ich jak już wspominał wcześniej była wina, że postanowili takie rzeczy odprawiać po wypiciu sporej ilości alkoholu.

Kyūketsuki no Gitarisuto [ PL ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz