EPISODE XV

57 4 16
                                    




HESITANT ALIENFRERARD FAN FICTION

episode XV


Wiedziałem jedno. Cokolwiek wymyślił Gerard, na pewno było lepszą alternatywą do milczenia. Duszącej, ściskającej gardło i wnętrzności, przeszywającej ciszy, która panowała w naszym mieszkaniu przed kłótnią, chyba nie zniósłbym po raz kolejny. Poza tym, nie wiedziałem nic więcej.

Nie wiedziałem, co dalej. Pokładałem wszelkie nadzieje w niespodziance, którą przygotował mój partner. Liczyłem, że wspólny czas, który spędzimy w przyjemny sposób, przynajmniej przyniesie nam jakąś ulgę. Nie łudziłem się, że wszystko wróci do normy niczym za dotknięciem magicznej różdżki. Pragnąłem jedynie, by echo minionej kłótni wreszcie przestało dźwięczeć w moich uszach.

Kosmita z pewnością miał rację, gdy powiedział, że powinniśmy odsapnąć od dręczących nas problemów. Zasługiwaliśmy na wspólny wieczór – nawet gdybyśmy mieli zostać w domu i zagrać w grę planszową. Cokolwiek było w planach, na pewno było dobrym pomysłem chociażby na start.
A kiedy wreszcie udałoby się nam pogodzić w pełni, mogliśmy znów skupić się budowaniu naszej relacji.

Nie miałem zielonego pojęcia jak się za to zabrać, więc postanowiłem zaufać, że kosmita rzeczywiście miał jakieś rozwiązanie w zanadrzu. Bardzo mi na tym zależało, byśmy dali sobie kolejną szansę. Nawet jeśli oznaczało to, tak jak Gerard zasugerował, powrót do fundamentów naszej relacji.

Zanim zasnąłem, długo zastanawiałem się nad tymi fundamentami. Czy naprawdę powoli zaczęliśmy zatracać to, co pierwotnie było dla nas najważniejsze? A co, jeśli kłótnia była tego dowodem? Bałem się, że odpowiedzi na te pytania miałem na wyciągnięcie ręki, lecz moje ramię ugrzęzło w połowie drogi.

***

Nie do końca potrafiłem określić, jak dokładnie się czułem, gdy rano otworzyłem oczy. Przed wyjściem do pracy spojrzałem na Gerarda, który wciąż smacznie spał – i jakby nic się nie zmieniło. Dalej był tak samo piękny, tak samo ważny, tak samo ziemski i nieziemski zarazem. Uwielbiałem go, kochałem i podziwiałem. Chciałem być z nim do końca świata, wszechświata, do ostatniego, samotnego atomu zagubionego w próżni.

A mimo wszystko, nawet mimo tego widoku, który zastałem w progu sypialni, wyruszyłem do studia w niezbyt dobrym nastroju.

Gdy usiadłem za biurkiem, nie byłem w stanie przygotować się do nadchodzącego odcinka, bo moje myśli automatycznie odpływały w zupełnie innym kierunku. Fragmenty minionego wieczoru, niczym zacięta płyta, powtarzały się w kółko i obijały o ściany mojej czaszki, a ja z każdą chwilą byłem coraz bliżej i bliżej powiedzenia producentowi, że nie byłem w stanie wejść na wizję. W ostatniej chwili, na nogach miękkich jak wata, podniosłem się z siedzenia i poczłapałem przed kamerę. Posłałem widzom najsztuczniejszy uśmiech w historii sztucznych uśmiechów, a potem rozpocząłem wywiad, który po zakończeniu odcinka wymazałem natychmiastowo ze swojej pamięci.

Jak się potem okazało, te wszystkie emocje, które towarzyszyły mi od poranka, były zaledwie przedsmakiem załamania, jakiego doświadczyłem chwilę po zejściu z planu. Znajoma charakteryzatorka zapytała od niechcenia jak mi poszło, a ja nagle poczułem się tak, jakbym w przeciągu ostatnich dni wykorzystał wszystkie słowa, jakie istniały. Wytrzeszczyłem szeroko oczy i nie wykrztusiłem ani sylaby, a gdy się wreszcie ocknąłem, wyminąłem ją z przepraszającym wyrazem twarzy i pobiegłem do toalety dla personelu. Wpadłem do kabiny, zamknąłem klapę na muszli klozetowej, usiadłem na niej i skuliłem przed sobą nogi. Nie rozumiałem, co się ze mną działo. Zamknąłem oczy i spróbowałem zracjonalizować uczucia, które szalały w mojej piersi niczym dzikie ptaki zamknięte w klatce.

HESITANT ALIEN - FRERARD OPOWIADANIE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz