EPISODE I

142 7 10
                                    




HESITANT ALIENFRERARD FAN FICTION

episode I

Głęboko w ludzkiej podświadomości tkwi przemożna potrzeba logicznego, mającego sens wszechświata – jednak rzeczywisty wszechświat jest zawsze poza logiką człowieka. Uświadomienie sobie tego uważałem za najgorszy możliwy rodzaj bólu. A fakt, że byłem bezradny wobec swojego niewytłumaczalnego i przypadkowego losu, odbierał mi resztki chęci do egzystencji. 

Gdy myślałem o ulotności swojego życia oraz o wieczności, która je poprzedziła i która również po nim nastanie, czułem przerażenie. Kiedy zastanawiałem się nad niewielką przestrzenią jaką wypełniałem w kosmosie, dziwiłem się, że jestem akurat tu gdzie jestem i szczerze nienawidziłem swojej egzystencji. Budzenie się codziennie rano i wstawanie do koszmarnej pracy, również bolało mnie w niewyobrażalny sposób. To był szarpiący rodzaj bólu – taki, który się pojawia, gdy wiesz, że nic nie możesz zmienić. Jakkolwiek bardzo się nie postarasz, wszechświat to zignoruje i będzie działał według własnych zasad. Po prostu – on miał cię w dupie i był zwyczajnie niewzruszony twoim małym bytem oraz twoimi mikroskopijnymi problemami.

Każdego ranka otwierałem oczy i przeklinałem fakt, że nastał kolejny dzień. Wszystko dlatego, że od pewnego czasu czułem, jakbym znalazł się w jakimś martwym punkcie. Nie potrafiłem z niego uciec, a obowiązująca w moim życiu rutyna zdawała mnie wciągać w coraz większe nieszczęście niczym bezkresna, czarna dziura. 

Miałem wrażenie, że życie przelatuje mi między palcami. Niedawno skończyłem trzydzieści sześć lat i zrozumiałem, że powinienem się ustatkować. Z jednej strony, czułem się zupełnie nieprzygotowany i nieprzystosowany do życia niczym nastolatek, który patrzy w przyszłość ze strachem w oczach. Z drugiej, odczuwałem zgorzknienie, zmarnowanie i wypalenie zawodowe godne człowieka zbliżającego się do emerytury.

Każdego wieczoru wracałem do pustego mieszkania. Niestety, nie było nikogo, kto by na mnie  czekał. W zlewie piętrzyły się brudne naczynia, a moje łóżko było wiecznie niepościelone. Ostatnimi czasy doskwierał mi nawet fakt, że w kubeczku na umywalce znajduje się tylko jedna szczoteczka do zębów. Zwykle, gdy gotowałem posiłki, to przygotowywałem jedzenie na dwie porcje – tak, aby mieć co jeść przez dwa dni. Ostatnio złapałem się na tym, iż posyłałem smutne spojrzenie pozostawionej połowie dania w garnku. Coraz częściej marzyłem o tym, że chciałbym je rozłożyć na dwa talerze i ustawić pośrodku świeczkę. Może dostawiłbym do tej kompozycji nawet dwa kieliszki z czerwonym winem... 

Mimo stałej, dobrze płatnej pracy i posiadania dosyć godnego miejsca zamieszkania, czułem się nieustatkowany. W głębi duszy liczyłem, że wykonywany przeze mnie zawód był tymczasowy, choć moje dziesięcioletnie doświadczenie w branży świadczyło o czymś zgoła przeciwnym. Łudziłem się, że moja praca to jedynie faza przejściowa i że pewnego dnia, niczym za dotknięciem magicznej różdżki, mój los się odmieni i będę mógł robić to, co naprawdę kochałem. Być może po prostu byłem niedojrzałym i niepoprawnym idealistą.

W każdym razie, mogłem o tym wszystkim zaledwie marzyć, gdy kolejny tydzień z rzędu przemierzałem drogę do znienawidzonego studia telewizyjnego, w którym czekały na mnie przykre, przyziemne obowiązki. 

Chciało mi się płakać, kiedy przypominałem sobie, że gdy byłem młody, dałbym się pokroić za podobną pracę. Wychowałem się przed ekranem telewizora, podziwiając bajeczne wszechświaty, w których wszystko było możliwe, a dobro zawsze wygrywało nad złem. Fantazjowałem o zostaniu superbohaterem, aktorem pierwszej klasy albo nawet gwiazdą rocka. Gdy dorosłem, poszedłem na studia dziennikarskie, marząc by wreszcie móc stanąć po tej magicznej drugiej stronie ekranu. Niestety, moje życie potoczyło się w nie do końca zamierzonym kierunku i skończyłem jako prezenter w telewizji śniadaniowej, prowadząc kiczowaty program o nazwie „Pink Station Zero".

HESITANT ALIEN - FRERARD OPOWIADANIE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz