EPISODE XVIII

27 3 7
                                    




HESITANT ALIENFRERARD FAN FICTION

episode XVIII


- Cisza na planie! – wykrzyczał reżyser, ustawiając się pomiędzy członkami ekipy.

Wszyscy w pomieszczeniu momentalnie zamilkli. Rozsiadłem się na kanapie i cierpliwie zaczekałem na znak, że wchodzimy na wizję.

- Światła?!

- Są! – padła odpowiedź z przeciwnego końca sali.

- Dźwięk?!

- Jest! – odparł dźwiękowiec. 

- Kamera?!

Dioda w kamerze się zaświeciła. Operator pokiwał głową i podniósł kciuk w górę. 

- Prowadzący programu w gotowości?!

Posłałem reżyserowi obojętne spojrzenie i wzruszyłem ramionami. Od ponad dekady stawałem przed kamerą niemal każdego poranka. W tym programie wszystko chodziło jak w zegarku. Nic nie mogło pójść nie tak. Nie istniał scenariusz, w którym mogłem być niegotowy.

- Wchodzimy na żywo za trzy, dwa, jeden... Akcja! – oznajmił mężczyzna, ignorując moją niezbyt entuzjastyczną postawę.

Chwilę odczekałem, po czym odchrząknąłem i rozciągnąłem usta w wymuszonym uśmiechu. Kiedy kamerzysta wykonał zbliżenie na moją twarz, wyrecytowałem z pamięci swoją formułkę. Nadszedł czas na show; musiałem tylko wytrwać do końca odcinka.

- Witamy w kolejnym odcinku „Pink Station Zero"! Ja jestem Frank Iero, a moim specjalnym gościem jest dziś...

***

Z trudem walczyłem ze sobą, by nie dać po sobie niczego poznać. Cały odcinek programu zaciskałem zęby i powstrzymywałem łzy frustracji. Myślałem, że dużo łatwiej pójdzie mi robienie dobrej miny do złej gry, wszak posiadałem jakieś tam aktorskie umiejętności. Opanowałem udawanie do perfekcji – a przynajmniej tak mi się zdawało aż do momentu, w którym zacząłem przychodzić do studia w kompletnej rozsypce.

Wreszcie coś we mnie pękło. Po paru tygodniach funkcjonowania na granicy załamania nerwowego nie potrafiłem dłużej udawać. Miałem dosyć swojej paskudnej pracy.

- Odchodzę! – oznajmiłem przed włączonymi kamerami.

Zrobiłem to w momencie, w którym zwykle rozpoczynał się ostatni segment programu, czyli podsumowanie odcinka i pożegnanie się z gościem. Tak wyszło, że przy okazji postanowiłem podsumować całą swoją karierę oraz pożegnać widzów i całą ekipę. Nie interesowały mnie konsekwencje tego czynu. Nawet o nich nie myślałem.

- Słucham? – zapytał nieśmiało mój rozmówca, ewidentnie zbity z tropu.

Zdobyłem się na przepraszający uśmiech, by gość nie pomyślał, że ma to cokolwiek wspólnego z nim.

- Odchodzę z tej pracy. Rzucam ją w cholerę! – powtórzyłem głośniej, patrząc prosto w obiektyw.

Wśród ekipy powstał zamęt. Widziałem, jak operator kamery posyła reżyserowi wymowne, pytające spojrzenie. Nie wiedział, czy przerwać transmisję. 

- A przy okazji – dodałem cierpko – chciałbym, żebyście wiedzieli, że pieprzę was wszystkich... Pieprzę całą tę ułudę, te doskonale skrojone marynarki i puder na twarzach... Pieprzę zbijanie fortuny na skandalach, cudzych kompleksach i nieszczęściu! I pieprzę każdego, kogo ten program bawi!

Nie wiedziałem, czy skończyłem mówić, kiedy wyłączono sprzęt do nagrywania. Było mi wszystko jedno. Niewzruszony chaosem, który spowodowałem, zszedłem z planu i dynamicznym krokiem ruszyłem przed siebie. Wyminąłem ekipę i zatrwożonego reżysera, a następnie zatrzasnąłem za sobą drzwi. Nikt mnie nie gonił, nikt za mną nie krzyczał, nikt nie spróbował mnie powstrzymać. Opuściłem budynek studia telewizyjnego z poczuciem tak ogromnej ulgi, jakbym wyszedł z więzienia.

HESITANT ALIEN - FRERARD OPOWIADANIE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz